W Polsce nadal  87 proc. jaj pochodzi z chowu klatkowego. Liczba ta spada, zwiększa się ilość kur hodowanych w systemie ekologicznym oraz na wolnym wybiegu. Według szacunków Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz zbliżenie struktury produkcji jaj w Polsce do tej w Unii Europejskiej potrwa jednak jeszcze lata - w ciągu najbliższych ośmiu lat udział jaj z chowu klatkowego może spaść w naszym kraju do 58 proc.  Te zmiany - jak mówią eksperci - to przede wszystkim zasługa wzrostu świadomości Polaków, którzy sami coraz częściej unikają "trójek", bo w większym zakresie niż na cenę zwracają uwagę na sposób hodowli kur.  

 

Cena promocyjna: 71.11 zł

|

Cena regularna: 79 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


-  W tym momencie już 125 firm zadeklarowało wycofanie jaj „trójek” ze sprzedaży lub składu produkowanej żywności. Większość z nich implementację zmian planuje na rok 2025, ale niektóre już teraz wprowadziły tę deklarację w życie - mówi serwisowi Prawo.pl Marta Jarosiewicz ze Stowarzyszenia Wolne Klatki. 

Prawnicy też nie mają wątpliwości, że w przypadku takich hodowli dochodzi do łamania praw zwierząt. Problem w tym, że do zamkniętych hal produkcyjnych co do zasady nie mają dostępu organizacje zajmujące się ochroną zwierząt, więc i postępowania w tym zakresie są rzadkością.   

O co tyle krzyku - czyli sytuacja kur ma znaczenie

Obrońcy praw zwierząt mówią wprost - kury w chowie klatkowym traktowane są jak maszyny do robienia jajek. - Żyją w barbarzyńskich warunkach – przez całe swoje życie zamknięte są w ciasnych klatkach, bez możliwości spełniania naturalnych potrzeb. Nigdy nie widzą słońca, przez stres i złe warunki wydziobują sobie nawzajem pióra, dochodzi nawet do aktów kanibalizmu. Żadne zwierzę nie powinno być traktowane w ten sposób - mówi Jarosiewicz. 

I przypomina, że produkcja jaj kurzych ma parę etapów. W chowie klatkowym to przenoszenie zwierząt na poszczególnych etapach z jednaj klatki do kolejnej. Zapłodnione jaja trafiają najpierw do wylęgarni, gdzie umieszczane są w inkubatorach, w których przez nieco ponad dwa tygodnie poddawane są wygrzewaniu. Następnie z jaj wykluwają się małe pisklęta - zostawia się je w inkubatorze dopóki nie zaczną samodzielnie chodzić. A potem transportuje się je do "wychowalni", czyli klatek gdzie czekają na osiągnięcie dojrzałości płciowej. 

Potem trafiają do kolejnych klatek gdzie mają nieść jaja. Maksimum ich wydajności kończy się, gdy mają około półtora roku życia i wówczas - jak mówią eksperci - trafiają na ubój. - Gdyby pozwolić im żyć, byłyby dopiero w 1/10 swojego życia - podkreśla adwokat Karolina Kuszlewicz, specjalizująca się w prawach zwierząt

Sytuacja "niosek" pokazuje ograniczenia przepisów

Adwokat Kuszlewicz przypomina, że w Polsce chów klatkowy i ściółkowy, czyli tzw. podłogowy kur niosek jest legalny. Nie ma też wątpliwości, że biorąc pod uwagę liczbę takich kur liczoną w milionach, przypadki łamania prawa muszą się zdarzać.

- Zwierzęta te całe swoje życie spędzają w zamkniętej hali produkcyjnej, gdzie co do zasady nie mają dostępu organizacje zajmujące się ochroną zwierząt, a to właśnie one są głównymi inicjatorami spraw związanych ze znęcaniem się nad zwierzętami. Dlatego los tych zwierząt rzadko staje się przedmiotem postępowań karnych, mimo, że kury nioski, tak jak inne zwierzęta kręgowe, objęte są ustawą o ochronie zwierząt. Nie mam też danych na temat przestępstw popełnianych wobec tych konkretnych zwierząt - dodaje.  

W ocenie adwokat sytuacja kur wykorzystywanych w chowie przemysłowym w sposób wyraźny pokazuje, jak bardzo ograniczana jest zasada humanitarnego traktowania zwierząt określona w prawie, ponieważ zwierze w tym przypadku traktowane jest przede wszystkim jako przedmiot produkcji, a nie podmiot ochrony.  

- Tymczasem zgodnie z art. 5 uoz, każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania, przez które ustawa definiuje traktowanie uwzględniające potrzeby zwierzęcia, zapewniające mu opiekę i ochronę. Tymczasem w chowie klatkowym minimalna powierzchnia klatki na jedną nioskę to zaledwie 750 cm kw. Od 1 stycznia 2012 r. co prawda obowiązują tzw. klatki wzbogacone, wyposażone m.in. w grzędę, ściółkę i urządzenie do drapania pazurów, niemniej i tak cały proces życiowy tego zwierzęcia podporządkowany jest optymalizacji produkcji - mówi. 

Czytaj: Maltretowanie zwierząt - kary nie odstraszą, kluczowe wykrycie sprawcy>>
 

Problem też innych zwierząt 

Eksperci podkreślają, że to generalny problem zwierząt wykorzystywanych w przemysłowej produkcji - prawo w takich przypadkach sobie nie radzi. -  Z jednej strony ustawa nakazuje humanitarne, uwzględniające potrzeby, traktowanie każdego zwierzęcia oraz wskazuje, że zadawanie bólu lub cierpienia albo świadome dopuszczanie do tego jest przestępstwem znęcania się nad zwierzętami, ale z drugiej strony prawo dopuszcza chów klatkowy tych zwierząt, który w mojej ocenie ze swej istoty jest sprzeczne z dobrostanem tych zwierząt - mówi Karolina Kuszlewicz. 

Jako przykład podaje, umieszczenie zwierząt w klatach w nadmiernej ciasnocie. - Co do zasady ustawa uznaje, że taka sytuacja wypełnia przedmiotowe znamiona znęcania się na zwierzęciem. Ale znowu, to co w stosunku do psa lub kota uznane zostałoby za niedopuszczalne, w stosunku do kur, czy innych zwierząt trzymanych w klatach, np. lisów hodowanych na futra, jest legalne - mówi.

Przypomina też, że ustawa wprowadza standardy ochrony tzw. zwierząt gospodarskich. - Wskazuje m.in., że warunki chowu lub hodowli nie mogą powodować urazów i uszkodzeń ciała lub innych cierpień, ale należy sobie postawić pytanie, czy jest to możliwe w hodowli, której celem jest zoptymalizowanie produkcji chowu lub hodowli - dodaje adwokat. 

Czytaj: 
Prawa zwierząt - są kary i... bariery w sądach i prokuraturach>>

Zamiar sprawcy decydujący przy znęcaniu się nad zwierzętami>>

Marta Jarosiewicz dodaje, że jeśli chodzi o jajka kupowane detalicznie przez Polaków, to coraz częściej wybierają oni te z chowu alternatywnego, czyli ściółkowego, wolnego wybiegu i jajka ekologiczne.  - Jeśli świadomość społeczeństwa będzie rosła w takim tempie jak dotychczas, to wkrótce jajka klatkowe będą najmniej chętnie wybierane przez Polaków – i jesteśmy przekonani, że tak będzie, bo nasza empatia względem zwierząt jest naprawdę wysoka - mówi. Dodaje, że głównym problemem jest zbyt duża opieszałość producentów we wdrażaniu zmian w systemach chowu, która prowadzi do niewystarczającej ilości jaj z chowów alternatywnych na rynku oraz ich wysokiej ceny.