- Wkurzyłam się już tym smrodem już nie mogłam,  nie wytrzymałam i dzięki Bogu dojechaliśmy do przystanku Nowoursynowska. Założyłam rękawiczki i najpierw grzecznie do Pana żeby opuścił autobus…. A on nic…. mówię do niego drugi raz i trzeci i zero reakcji. W końcu załapałam go za fraki i wyrzuciłam z autobusu - opowiada pasażerka jednego z warszawskich autobusów w liście do redakcji portalu Warszawa w Pigułce.

 

Wkrótce kolejna akcja liczenia osób bezdomnych>>

 

Nie każdy superbohater nosi pelerynę

W dalszej części listu skarży się, że inni pasażerowie milczeli i dopiero jej głośne "Nie ma za co" sprowokowało nieśmiałe podziękowania od jednej z jadących osób.
- Nie chciałam czuć się bohaterką, ale właśnie chociaż dziękuję by się przydało A gdyby nie moje słowa "nie ma za co" to by nikt nie podziękował, jakie to nasze społeczeństwo jest okropne… Ludzie zamiast przechodzić obojętnie to zacznijcie działać!!!!!! - apeluje autorka listu.

 

 

 

Nie ma jednak wątpliwości, że pójście za tym wezwaniem jest bardzo złym pomysłem - nie tylko ze względów etycznych, ale również prawnych, bo naraża nadgorliwego pasażera na odpowiedzialność karną i odszkodowawczą.
- Człowiek jest prawem chroniony jako jednostka ludzka i nie ma znaczenia, czy on jest bezdomny, czy też ma miejsce zamieszkania - mówi Prawo.pl adwokat Agnieszka Prętczyńska.  - Samo to, że ktoś pachnie w określony sposób nie ma żadnego znaczenia pod kątem prawnym. Jeżeli nie odpowiada mi czyjś zapach to mogę się przesiąść uchylić okno, lub zwyczajnie wyjść z autobusu. Żeby to jasno zobrazować. Załóżmy, że ktoś użył mocnych perfum tak, że czuć to na kilometr. Łatwo wyobrazić sobie, że któremuś ze współpasażerów komunikacji miejskiej to nie pasuje, więc łapie tę osobę za ciuchy i wyrzuca. Czy to jest ok? No właśnie. Tak samo jest z bezdomnymi.  Z moralnego punktu widzenia wyrzucenie kogoś z środku transportu z uwagi na jego zapach zasługuje na potępienie - z prawnego stanowi czyn karalny - podkreśla adwokat Agnieszka Prętczyńska. Jest to przestępstwo wskazane w art. 217 Kodeksu karnego, a konkretnie naruszenie nietykalności cielesnej.

Smród to nie atak, a wyrzucenie na mróz łamie zasady współżycia społecznego

Czyn ścigany jest z oskarżenia prywatnego. Jak podkreśla prawniczka, nie ma podstaw do stosowania par. 2 art. 217 k.k., pozwalającego na odstąpienie od wymierzenia kary, bowiem nie można uznać, że wydzielanie nieprzyjemnych zapachów jest „wyzywającym zachowaniem się pokrzywdzonego”.
- Możemy takiej osobie zwrócić słownie uwagę, ostrzec, że jeśli nie przestanie wezwiemy policję i faktycznie jeśli to nie pomoże wezwać policję. Nie mamy prawa jej dotykać jeśli ona nas nie dotyka, czy nie grozi nam użyciem przemocy i zachowuje się w taki sposób, że możemy założyć, że za chwilę nas uderzy. Jeżeli zachowania są agresywne z drugiej strony, to wówczas dopiero aktualizuje się nasze prawo do obrony i możemy taką osobę wyrzucić z autobusu czy nawet zastosować inną konieczną formę obrony. Trzeba jednak pamiętać, że obrona konieczna polega na bronieniu się a nie atakowaniu. To jest znamienna różnica - ocenia prawniczka. Dodaje, że osoba w ten sposób wyproszona ze środka transportu może wystąpić o zadośćuczynienie.

 

 

 

Dwa lata temu rzecznik praw obywatelskich kwestionował zapisy uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy - przepis stanowił osoby zagrażające bezpieczeństwu, porządkowi lub narażające współpasażerów na dyskomfort podróży z powodu braku zachowania elementarnej higieny osobistej (brud i odór), mogą być wezwane przez obsługę pojazdu, pracowników nadzoru ruchu, obsługę metra, kontrolerów biletów lub Straż Miejską do zachowania spokoju lub opuszczenia pojazdu lub stacji metra. W dniu 23 maja 2018 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, sygn. akt VI SA/Wa 90/18, uwzględnił skargę RPO. W dniu 10 grudnia 2018 r., sygn. akt II GSK 1675/18 Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę kasacyjną Rady Miasta Stołecznego Warszawy od przedmiotowego wyroku.

Według art. 15 ustawy Prawo przewozowe - osoby zagrażające bezpieczeństwu lub porządkowi w transporcie mogą być niedopuszczone do przewozu lub usunięte ze środka transportowego. Osoby uciążliwe dla podróżnych lub odmawiające zapłacenia należności za przewóz mogą być usunięte, chyba że naruszałoby to zasady współżycia społecznego.

- W ocenie RPO w kontekście art. 15 ust. 3 Prawa przewozowego, klauzulę zasad współżycia społecznego należy rozumieć jako zabezpieczenie przed zaistnieniem takich sytuacji, w których usunięcie konkretnej osoby ze środka transportu sprzeciwiałoby się powszechnie akceptowanym wartościom. Chodzić tu może w szczególności takie o sytuacje, w których usunięcie określonej osoby ze środka transportu może powodować zagrożenie dla jej życia lub zdrowia - tłumaczy Anna Kabulska z Zespołu Kontaktów z Mediami i Komunikacji Społecznej Biura Prasowego RPO.

 

Wyprosić mogą tylko służby

Według przepisów porządkowych obowiązujących w warszawskiej komunikacji, z pojazdu uciążliwego pasażera mogą wyprosić: obsługa pojazdu, pracownicy nadzoru ruchu, służby metra i kontrolerzy biletów.
- Mogą to zrobić z własnej inicjatywy lub na prośbę innych pasażerów. Jeśli proszona przez nie osoba nie chce opuścić pojazdu, mogą wezwać straż miejską lub policję - mówi Tomasz Kunert kierownik Działu Prasowego warszawskiego ZTM.
Podobne zasady obowiązują w innych miastach. Jak tłumaczy Prawo.pl Zygmunt Gołąb rzecznik prasowy Gdańskiego ZTM, przepisy porządkowe zakładają, że obsługa pojazdu może odmówić przewozu osób m.in. nietrzeźwych, zachowujących się nieodpowiednio, które mogą być niebezpieczne lub uciążliwe dla innych pasażerów, mogą ich zabrudzić, a ich stan higieny odbiega w sposób zdecydowany od ogólnie przyjętych standardów.

Ponadto pasażer uciążliwy, zagrażający bezpieczeństwu lub porządkowi w transporcie lub tez nie posiadający ważnego biletu na przejazd może być usunięty z pojazdu – chyba, że naruszałoby to zasady współżycia społecznego.
- Gdy pasażerowie zgłaszają kierującemu pojazdem obecność osoby uciążliwej lub gdy kierujący pojazdem sam widzi taką osobę, może ją poprosić o opuszczenie pojazdu. W przypadku odmowy, kierujący pojazdem wzywa Służbę Nadzoru Ruchu właściwą dla danego operatora. Pracownicy nadzoru drogą perswazji mogą wymóc opuszczenie pojazdu przez taką osobę, natomiast gdyby stawiała opór, na miejsce wzywana jest policja. W praktyce taka osoba najczęściej sama opuszcza pojazd, jeszcze przed przybyciem policji. W skali roku i przy ogromnej liczbie wykonywanych przewozów tego typu sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Może też zdarzyć się, że po zanieczyszczeniu pojazd zjeżdża od razu do bazy, gdzie poddawany jest czyszczeniu - niezależnie od tego pojazdy są regularnie myte i czyszczone, a ich stan na bieżąco kontrolują nasi pracownicy i nasza Centrala Ruchu - mówi Zbigniew Gołąb. Dodaje, że miasto stara się pomagać osobom w kryzysie bezdomności. Służy do tego m.in. specjalny "autobusie SOS - pomoc". Pojazd, m.in. z ratownikiem medycznym, pracownikiem socjalnym i streetworkerem na pokładzie będzie kursować do końca marca 2020 roku. Osoby potrzebujące mają tam zapewniony ciepły posiłek, zimową odzież, wsparcie higieniczne, medyczne, poradnicze i psychologiczne. 

Warszawska straż miejska pomaga bezdomnym

Jak tłumaczy biuro prasowe stołecznej straży miejskiej, gdy funkcjonariusze zostają wezwani do osoby bezdomnej, pytają, jak mogą pomóc. Przeważnie odwożą taką osobę do noclegowni, o ile oczywiście wyraża na to zgodę, bo bez niej nie mogą tego zrobić. Wyjątkiem są sytuacje, gdy osoba bezdomna jest nietrzeźwa i pozostawienie jej w takim stanie na mrozie zagrażałoby jej życiu, wtedy można ją odwieźć do Stołecznego Ośrodka dla Osób Nietrzeźwych.

- Strażnicy miejscy rozwożą też osobom bezdomnym ciepłą zupę oraz ubrania i środki czystości. Rzeczy pochodzą ze zbiórek lub od samych strażników. Niesiemy również pomoc poprzez patrole medyczne, współpracujemy z Lekarzami Nadziei. Często zawozimy osoby mające problemy ze zdrowiem do prowadzonej przez nich przychodni lub wzywamy karetkę. Współpracujemy także z Caritas Polska. Dzięki ofiarności darczyńców od grudnia 2017 roku udało się zakupić i rozdać potrzebującym 200 koców, 100 czapek i 1240 par skarpet - informuje Referat Prasowy Straży Miejskiej m.st. Warszawy.