Projekt zmian w Kodeksie karnym trafił do Sejmu 14 lutego. Nowela ma znieść domniemanie zgody - wymaga, by zgoda była świadoma i dobrowolna. Nowela ma też zaostrzyć karę tak, by dolną granicą ustawowego zagrożenia były trzy lata pozbawienia wolności. Według pomysłodawczyń projektu, ta zmiana dostosuje polskie przepisy do wymogów Konwencji Stambulskiej, gdyż według art. 36 tego aktu definicja gwałtu powinna opierać się na braku dobrowolnej zgody osoby pokrzywdzonej na jakąkolwiek czynność seksualną, a nie np. na konieczności przełamania oporu bądź użycia przemocy przez sprawcę. Na gruncie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka przemoc wobec kobiet stanowi naruszenie prawa do życia (art. 2), wolności od tortur i nieludzkiego i poniżającego traktowania (art. 3), prawa do wolności i bezpieczeństwa (art. 5) oraz prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego (art. 8). Przemoc wobec kobiet - jak zwracają uwagę autorki projektu - jest też pogwałceniem praw człowieka także na gruncie Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet konwencji (CEDAW) przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych 18 grudnia 1979 r. Tymczasem polskie prawo - według autorek projektu - nie odpowiada tym standardom. Oparcie znamion przestępstwa na przemocy, groźbie bezprawnej i podstępie sprawia, że organy ścigania i sądy często wymagają od osoby pokrzywdzonej udowodnienia, że stawiała sprawcy opór.
Nowa definicja gwałtu - potrzebne mądre przepisy, a nie notariusz>>
SN: definicja do zaakceptowania, sankcja - nie
Biuro Analiz Sądu Najwyższego ocenia, że projekt w obecnym kształcie wymaga dalszych, wnikliwych prac legislacyjnych. - Jest on niespójny wewnętrznie oraz w zestawieniu z pozostałymi przepisami rozdziału XXV k.k., zaś proponowana wysokość kar nie została należycie przemyślana i wymyka się zasadom racjonalnej polityki karnej - wskazuje. Nie sprzeciwia się natomiast samej istocie projektu. - Zastąpienie znamion przemocy, groźby bezprawnej i podstępu przez brak świadomej i dobrowolnej zgody jest bez wątpienia tendencją europejską, znajdującą także uzasadnienie w zobowiązaniach Polski wynikających z art. 36 ust. 1 i 2 konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, sporządzonej w Stambule dnia 11 maja 2011 r. (Dz. U. z 2015 r., poz. 961), nakładających na strony obowiązek penalizacji penetracji i innych czynności seksualnych dokonanych bez dobrowolnej zgody innej osoby. Oczywiście trzeba mieć świadomość, że będzie to wywoływać w praktyce szereg trudności dowodowych co do istnienia świadomej zgody i jej dobrowolności, jednak nie jest to argument mogący przeważyć nad potrzebą szerszej ochrony ofiar przemocy seksualnej - podkreślono w opinii.
Eksperci SN nie poparli pomysłu zmiany tytułu rozdziału XX V k.k. (w projekcie zaproponowano, by „Przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności” zmieniono na „Przestępstwa przeciwko autonomii seksualnej"). Zakwestionowali też podwyższenie kar - choć wskazują, że zwiększenie dolnej granicy ustawowego zagrożenia z 2 do 3 lat i uczynienie zgwałcenia zbrodnią można uzasadnić powagą tego przestępstwa, to taka zmiana sprawiłaby, że czyn ten byłby zagrożony karą od 3 do 30 lat (vide art. 37 k.k.). Jest to z jedno z najwyższych zagrożeń w części szczególnej kodeksu, co - zdaniem autorów opinii - nie zostało należycie uzasadnione w projekcie.
RPO przeciwny zmianom
Rzecznik praw obywatelskich nie poparł zmiany definicji - uznał, że przepisy międzynarodowe wcale takiej nowelizacji od Polski nie wymagają. - Poziom ochrony autonomii seksualnej człowieka jest w aktualnym stanie prawnym wystarczający i odpowiada standardowi międzynarodowemu, w szczególności wynikającemu z Konwencji stambulskiej. Ewentualne zmiany w tym zakresie należy postrzegać jako działania z obszaru polityki karnej, objęte swobodą polityczną ustawodawcy - wskazał w opinii. Polemizuje też z samą potrzebą zmiany przepisów - wskazuje, że brak zgody jest wpisany w przemoc, podstęp i groźbę bezprawną.
- Zgoda, choć ma obiektywny charakter, często nie istnieje poza świadomością osób ją objętych - wskazał rzecznik - W istocie ustalenie tego, czy w danych warunkach doszło do bezprawnego zachowania ze sfery życia seksualnego, zależeć będzie od stopnia konkretyzacji zgody, czyli od ilości aspektów będących jej przedmiotem - podkreślił. Przywołał też komentarz do Konwencji Stambulskiej - "Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej" (WK 2016)- autor w cytowanym fragmencie wskazuje, że: doktryna wypracowała szereg warunków uprawniających zgodę. - Po pierwsze, może ją wyrazić jedynie osoba pełnoletnia i poczytalna. Po trzecie, zgoda musi być uprzednia, tzn. musi być wyrażona przed naruszeniem dobra. Po czwarte, musi być wyraźna. Autor doprecyzowuje, że ostatni warunek nie oznacza jednak żadnej „umowy” o naruszenie. Z punktu widzenia prawa karnego istotne jest, że ofiara zrzekła się ochrony dobra, którym może rozporządzać swobodnie. Oświadczenie to nie musi dotrzeć do sprawcy - uważa rzecznik praw obywatelskich. Dodaje, że w krajach, gdzie taką definicję wprowadzono, sprawdza się, czy sprawca mógł być przekonany o tym, że osoba pokrzywdzona wyraża zgodę na seks lub inną czynność seksualną. - Problemem staje się dobór okoliczności świadczących o usprawiedliwionym przekonaniu sprawcy, iż osoba pokrzywdzona wyraziła zgodę na takie, a nie inne zachowanie, w tym na zachowanie o charakterze seksualnym. Przenosi to problem ochrony osób dotkniętych niekonsensualnym aktem seksualnym z poziomu kształtu znamion na poziom praktyki stosowania przepisów - wskazuje RPO. Jego zdaniem zmiana definicji doprowadzi też do częściowej dekryminalizacji zachowań objętych dotychczasowym brzmieniem za art. 197 par. 1 k.k., co doprowadzi, zgodnie z art. 4 par. 4 k.k. do zatarcia wyroków skazujących dotyczących tych zachowań.
Wątpliwości sejmowych legislatorów
Sejmowi legislatorzy wskazują, że koncepcja zgwałcenia oparta na braku zgody, została wprowadzona z powodzeniem w wielu krajach, natomiast rodzi pewne wątpliwości. Jej przeciwnicy podnoszą, że to zbyt daleko idące. - Redefinicja pojęcia zgwałcenia ma swoich przeciwników i zwolenników. Przeciwnicy wskazują, że ww. definicja (a precyzyjniej tzw. koncepcja Yes means Yes - tylko "tak" znaczy "tak") budzi poważne wątpliwości natury prawnej i kształtuje odpowiedzialność karną w sposób niezwykle szeroki i trudny dla oskarżonego do obrony - wskazują sejmowi legislatorzy. Dodają przy tym, że projektowana zmiana ma potencjał oddziaływania na osoby nierespektujące autonomii seksualnej innych osób oraz na osoby, których autonomia seksualna jest naruszana - liczby takich osób nie można adekwatnie oszacować na podstawie dostępnych danych z uwagi na obowiązującą definicję zgwałcenia oraz „ciemną liczbę" nieujawnianych przestępstw.
Biorąc pod uwagę liczbę oficjalnie zgłoszonych zgwałceń według danych udostępnionych przez Policję, np. z lat 2019-2021 (odpowiednio: 2.257, 2.181, 2.527) 32 i porównując ją z liczbą przestępstw stwierdzonych (odpowiednio: 1.081, 1.034, 1.354)33 można ustalić, że w blisko 50 proc. przypadków, osoby zgłaszające nie zostały uznane za ofiary przestępstwa zgwałcenia. Tak więc na podstawie tylko tych informacji można uznać, że projektowany przepis ma potencjał zmiany sytuacji co najmniej około 1000 osób rocznie. Projektowana zmiana będzie oddziaływać na osoby, które będą skazywane na karę pozbawienia wolności przez wydłużenie czasu pozbawienia wolności.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.