Kazimierz J. Pawelec: Niedobry, ponieważ wprowadzenie takiego przepisu zachwiałoby całą aksjologią przestępstw przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji.
Książka: Opiniowanie w sprawach przestępstw i wykroczeń drogowych
Naprawdę aż tak groźna to idea?
Tak. Mamy przecież dwa podobne przestępstwa dotyczące sprowadzenia katastrofy w ruchu drogowym, czy jej niebezpieczeństwa, gdzie przesłanką jest umyślność, pod postacią zamiaru bezpośredniego albo zamiaru ewentualnego. Ale to są dość ogólne sformułowania. Sam wypadek jest przestępstwem nieumyślnym.
Ja rozumiem ideę tej propozycji tak: zabił człowieka, nieumyślnie, albo może umyślnie.
To trochę bardziej złożony problem. Jest taka koncepcja obojętności woli, wypracowana w doktrynie niemieckiej, na której bazował wrocławski sąd apelacyjny w incydentalnym orzeczeniu, w którym skazał sprawcę na 10 lat pozbawienia wolności właśnie za zabójstwo.
To słynna sprawa z 19 grudnia 2017 r., dotycząca sprawcy uciekającego po mieście z ogromną prędkością przed policją, który zabił pieszego przechodzącego na zielonym świetle przez przejście. Rzeczywiście wyrok incydentalny?
Tak, bo potem było co najmniej kilkanaście przypadków, kiedy prokuratury próbowały tak kwalifikować podobne zdarzenia, ale bez skutku. Tak było też w sprawie głośnego wypadku z ulicy Sokratesa w Warszawie, gdzie jadący z dużą prędkością kierowca wjechał na przejściu na pieszych i zabił jedną z tych osób. Była szeroka dyskusja wokół tego rozstrzygnięcia sądu.
Czytaj: Bat na piratów – zabójstwo drogowe lub nowa definicja zamiaru ewentualnego>>
Przypomnijmy, jak sąd zakwalifikował ten czyn.
Sąd uznał to za wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym, przy umyślnym naruszeniu zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Można tu też przypomnieć rozstrzygnięcie apelacji krakowskiej z 2020 roku, które mocno przemawia. No bo jak przyjąć zamiar ewentualny zabójstwa, skoro niebezpieczeństwem, i to w najwyższym stopniu, czyli utratą życia, zagrożony jest również sprawca?
Jest więc Pan przeciwko wpisaniu do kodeksu zabójstwa drogowego?
Tak, ponieważ według mnie to będzie przepis blankietowy. Pierwsze jego użycie będzie miało miejsce na etapie postępowania przygotowawczego, gdzie prokurator na podstawie swojej swobodnej oceny będzie domniemywał zamiar ewentualny. Bo przecież żadnego dowodu, że sprawca chciał zabić, nie da się przeprowadzić. Czy więc sądy będą korzystały z tego nowego typu przestępstwa? A sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy mamy na przykład wyścig na drodze, jak to było w tym głośnym ostatnio wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Czy jego organizator też będzie odpowiadał za zabójstwo, jeśli ktoś zginie, albo dziewczyna machająca chorągiewką na starcie?
W tej sprawie z Trasy Łazienkowskiej prokuratura próbuje też postawić zarzuty kierowcy i pasażerom tego samochodu ścigającego się ze sprawcą wypadku.
Być może będzie uzasadnione postawienie im jakichś zarzutów, ale ewentualny przepis o zabójstwie drogowym nie mógłby tu mieć zastosowania. No i trzeba tu zadać pytanie, czy nie zmierzamy tu kierunku odpowiedzialności zbiorowej. Tu warto przypomnieć, że jest jeszcze koncepcja rozszerzonej odpowiedzialności. Czyli np. mamy przedsiębiorcę czy osobę odpowiedzialną za BHP, który wypuszcza w trasę kierowcę nie całkiem sprawnym samochodem i dochodzi do wypadku, może nawet ze skutkiem śmiertelnym. Czy ten przedsiębiorca lub bhp-owiec też miałby odpowiadać za zabójstwo drogowe? Bo czy on ma wpływ na technikę jazdy i sytuację na drodze? To są argumenty, które trzeba brać pod uwagę w dyskusji nad propozycją wprowadzenia nowego typu przestępstwa.
Jeśli nie ta metoda, to co robić? Zgadza się Pan z opiniami, że jest niedostatek regulacji dotyczących takich szczególnie bulwersujących zdarzeń drogowych, w których nieodpowiedzialni sprawcy doprowadzają do śmierci ludzi?
Ja bym raczej szukał odpowiedzi z innej strony – dlaczego dochodzi do takich zdarzeń, dlaczego mamy do czynienia z taką agresją na drogach.
Cena promocyjna: 136.79 zł
Cena regularna: 152 zł
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 114 zł
Czyli szukać sposobów na skuteczne zapobieganie?
Tak, trzeba działać na przedpolu takich zagrożeń.
Ale to trudniejsze niż zmiana przepisu w kodeksie.
Trudniejsze, ale skuteczniejsze. W każdym razie jestem bardziej za szukaniem sposobów na przeciwdziałanie takim zachowaniom niż za uchwalaniem nowych regulacji prawnych.
Ale nastrój toczącej się obecnie debaty na ten temat, w kontekście tego wypadku na Trasie Łazienkowskiej i wcześniejszej tragedii na autostradzie A1 sugeruje, że taka regulacja może zostać uchwalona.
No może, ale nie spodziewałbym po niej zbyt wiele. Warto też zadać sobie pytanie, jak dużo jest takich zdarzeń, a także czy na bazie incydentalnych przypadków powinno się tworzyć prawo. Tylko dlatego, że to wzbudziło ogromne zainteresowanie opinii publicznej.
Niestety, tak powstaje wiele przepisów.
To prawda, ale tak nie powinno być. Trzeba też pamiętać, że coś takiego jak prewencja ogólna, że potencjalny sprawca przeanalizuje, co mu grozi na skutek stworzenia nowego prawa, a następnie odstąpi od zamiaru, nie działa, albo działa słabo. Dlatego z rezerwą podchodzę do tej najnowszej propozycji. Bo obawiam się wystąpienia niebezpieczeństwa myślenia życzeniowego, że oto coś załatwiliśmy.
Też uspokojenia sumień, że nie przechodzimy obojętnie obok problemu szaleńców drogowych. A nowe prawo łatwiej uchwalić niż doprowadzić do jakichś istotnych zmian w postawach społecznych.
Doskonałym przykładem tego jest wprowadzony niedawno przepis o konfiskacie pojazdu prowadzonego przez nietrzeźwego kierowcę.
Nie przyniosło to efektów?
Według mojej wiedzy nie. A z badań przeprowadzonych na uczelni, w której jestem wykładowcą wynika, że jedynym zauważalnym efektem jest wzrost liczby ucieczek takich kierowców przed policją.
Sprawdź w LEX: Odpowiedzialność za wypadek drogowy wyprzedzanego kierującego skręcającego w lewo > >
Nic więc nie zmieniać?
Aż tak jednoznacznie bym tego nie określał. Ale na pewno nie zmieniać pochopnie. Trzeba też dobrze przemyśleć, czy taka zmiana jest na pewno potrzebna. Bo według obecnego prawa zagrożenie za wypadek śmiertelny i tak jest wysokie. To jest od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności, czyli na poziomie napadu rabunkowego. I w praktyce zapadają dość surowe kary.
Kazimierz J. Pawelec – doktor nauk prawnych; adwokat; pracownik naukowy Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu w Siedlcach; uznany specjalista i autorytet z dziedziny przestępczości komunikacyjnej, postępowania dowodowego w procesie karnym oraz bezpieczeństwa ruchu drogowego; autor oraz współautor przeszło trzydziestu książek, kilkuset artykułów, glos oraz recenzji.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.