Monika Sewastianowicz: Czy w adwokaturze występują nierówności ze względu na płeć?

Joanna Parafianowicz: Poruszanie tego tematu jest w naszym środowisku niebywale problematyczne także z tej przyczyny, że bywa on nieprzychylnie oceniany przez same kobiety. Zanim przejdę do szczegółów pozwolę sobie zauważyć, że nie chodzi tu tylko o warstwę merytoryczną problemu, lecz po prostu – przyzwolenie środowiska i nas samych – kobiet dla pewnych niezręczności, niekiedy niegrzecznych sformułowań w debacie publicznej, czy po prostu przaśnych żartów, których adresatami panowie nigdy nie bywają, one dotyczą tylko kobiet. Tytułem przykładu – niektórzy komentują publicznie mój start w wyborach na funkcję prezesa NRA słowami: startuje czterech kandydatów i jedna adwokatka, albo: w Warszawie jest 2,5 kandydata. Pozwolę sobie dodać, że autorami tych wypowiedzi są zarówno kolega adwokat jak i koleżanka.

Pani mecenas coraz bardziej ceniona, ale nadal gorzej traktowana>>

Jeśli zatem miałabym odpowiedzieć na pytanie o to, czy kobiety w moim środowisku traktowane są równo musiałabym stwierdzić, że nie – ale największą pracę domową w zakresie stosunku do kobiet w adwokaturze mają do odrobienia kobiety – czerpiemy siłę z bycia w opozycji do koleżanek i wyróżniania się na ich tle. Mamy skłonność do charakterystycznego dzieciom mówienia – jestem inna niż koleżanki (w domyśle – swoją pozycję zawdzięczam swoim kompetencjom równym mężczyznom, w odróżnieniu od pań), zamiast czerpać siłę z solidarności. Kobiety, które nie wspierają innych kobiet, choć tego nie dostrzegają, działają w istocie przeciwko sobie.

W toku naszej adwokackiej kampanii wyborczej jestem często pytana o to, czy w razie wygranej zostanę prezesem, czy prezeską NRA, tak, jakby odpowiedź na to pytanie pozwalała ustalić, czy mój program i pomysł na adwokaturę jest cokolwiek wart. Jeden z kolegów poszedł nawet dalej i pomimo pierwszorzędnej kultury dyskusji i najwyższej miary elegancji stwierdził nawet, że szanuje kobiety, ale nie ma jego zgody na to, aby osoba, która wygra posługiwała się tytułem „prezeska NRA” zupełnie pomijając fakt, że owa prezeska samodzielnie podjęłaby decyzję w kwestii, która jako żywo tylko jej dotyczy.

 

Czy celem powinna być równowaga płciowa w organach adwokatury?

Obawiam się, że w adwokaturze trudno będzie doprowadzić do tego, by większa część jej składu miała równą reprezentację we władzach bez wdrożenia pewnych działań na rzecz równości. Uważam zresztą, że nie powinny się one ograniczać do sprowadzania zagadnienia wyłącznie do problematyki dotyczącej kobiet i mężczyzn, choć w pewnych obszarach wysuwa się ona na pierwszy plan. Podjęcie tematu nie może zatem sprowadzać się do analizy sytuacji kobiet i mężczyzn i stwierdzania istniejących nierówności. Konkretne środki na rzecz wyrównania szans powinny znaleźć́ swoje odzwierciedlenie w planowanych działaniach i – co najważniejsze – w rezultatach. Nie chodzi mi zatem o to, aby pogrzebać oczywiste różnice między kobietami i mężczyznami wynikające z biologii, lecz takie zapewnienie dostępu do zasobów, działań i możliwości, aby każda osoba miała równy dostęp i równe szanse do realizacji swoich aspiracji i dążeń w życiu zawodowym (w tym – samorządowym) i społecznym. Muszę przy tym podkreślić, że równość szans w adwokaturze to pojęcie, które odnosi się zarówno do kobiet jak i mężczyzn. Istnieją bowiem niedostrzegane na pierwszy rzut oka obszary, w których mężczyźni znajdują się w gorszej sytuacji niż kobiety (np. nie są automatycznie zwalniani ze składek w przypadku sprawowania opieki nad dzieckiem). Równość szans w adwokaturze to zagadnienie, które w szczególny sposób odnieść należy także do sytuacji aplikantów. Żaden z obszarów, na których dostrzegalne są nierówności niestety samoczynnie się nie naprawi –że nasze środowisko nie powinno się uchylać przed podejmowaniem działań wspierających poszczególne grupy.

Możemy mówić, że kobiety mają w adwokaturze równe szanse z mężczyznami, ale rzeczywistość temu przeczy - niemal każda kobieta, która idzie na urlop macierzyński albo na wychowawczy, po powrocie musi w zasadzie startować od zera w zawodzie, do nowa zabiegać o klientów. Jeśli nie chce podejmować takiego wysiłku, musi przerwę w praktykowaniu ograniczyć do minimum. Nie można przy tym pomijać faktu, że kobiety nadal są też często na rozmowach kwalifikacyjnych dopytywane o plany prokreacyjne – oczywiście kwestie te są poruszane elegancko, ale nie traćmy z pola widzenia, że żonaty mężczyzna i zarazem ojciec – zyskuje w oczach potencjalnego pracodawcy bowiem przypisuje mu się pewne cechy, np. odpowiedzialność, mniejszą skłonność do ryzyka, rzetelność. Kobieta zaś – traci, bo jak wiadomo będzie częściej nieobecna z powodu chorób dziecka, mniej będzie można na niej polegać, a kto wie – możliwe, że po zajściu w ciążę zniknie z pracy na kilkanaście miesięcy.

 

Jak rozwiązania by tu pomogły? Etaty dla adwokatów?

Moim zdaniem nie warto wylewać dziecka z kąpielą – niezależność jest istotą zawodu adwokata, a każda umowa o pracę siłą rzeczy taką niezależność wyklucza i uderza w tajemnicę adwokacką. Uważam jednak, że tym, w czym nasze środowisko powinno zrobić absolutnie wszystko, aby w warstwie świadczeń społecznych ustawodawca zrównał adwokata – przedsiębiorcę z prawnikiem zatrudnionym na podstawie umowy o pracę. Dla statystycznego adwokata, który – jak się okazuje – zwykle jest kobietą, jest to kluczowa kwestia, która może zasadniczo zmienić jakość życia i pokusę sięgnięcia po zawody wprawdzie bardziej komfortowe w tym obszarze, ale nie dające wolności, która – warto to podkreślić, nie jest jedynie narzędziem satysfakcji środowiska, ale przede wszystkim gwarantem bezpieczeństwa dla obywatela.

Mamy ten komfort, że aktualna władza kładzie duży nacisk na problematykę socjalną, wręcz stawia na rodzinę zatem trudno wyobrazić sobie lepsze otoczenie dla zmiany, de facto prorodzinnej w adwokaturze. Niewykorzystanie tej ścieżki w bieżącej kadencji oceniam jako poważny błąd.

 

Co zmieniłaby dla adwokatury większa liczba kobiet we władzach? Czy należy wprowadzić parytety?

Uważam, że wystarczające byłoby ustalenie kwot (błędnie utożsamianych z parytetami) w dostępie do piastowania funkcji samorządowych, w tym najwyższych stanowisk decyzyjnych. Praktyka pokazuje, że kobiety posiadające wymagane doświadczenie oraz kwalifikacje i kompetencje zawodowe wiąż mają utrudniony dostęp do stanowisk, gdyż̇ ich potencjał postrzegany jest przez pryzmat stereotypowego podziału ról. Niewykluczone zatem, że niekiedy tylko dzięki wprowadzeniu mechanizmów kwotowych, część kobiet będzie mogła ubiegać się o piastowanie funkcji – kwoty nie są tu zatem narzędziem dyskryminacji, lecz rozwiązaniem eliminującym stereotypy płci i konsekwencje z nich wynikające.

 

Czy są badania, statystyki na temat sytuacji kobiet w adwokaturze np. czy jest gender gap w zarobkach?

Nie ma żadnych statystyk, adwokatura nie widzi potrzeby badania swojego środowiska, my nawet nie wiemy, ile mamy aplikantów w Polsce, ile jest osób z niepełnosprawnościami. Nie mamy danych o liczbie, kobiet czy mężczyzn, nie mamy żadnych rzetelnych danych statystycznych. Możemy zatem polegać jedynie na miejskich legendach i doświadczeniu życiowym, z którego wynika, że dokładnie sytuacja kobiet w adwokaturze jest taka sama, jak kobiet z innych branż – czyli, że zarabiają z reguły mniej niż ich koledzy na tych samych stanowiskach i o niebo rzadziej zostają partnerami w większych podmiotach. Być może obrona przekonania o równouprawnieniu w adwokaturze ma sens choćby filozoficzny, ale z liczbami dyskutować trudno. Zdaje się, że moje środowisko woli ich nie znać, nie wiedzieć ile jest kobiet, jakie mają potrzeby i czy istnieje gender gap w zarobkach bo konfrontacja z rzeczywistością mogłaby wykazać, że o równych szansach łatwiej rozmawiać niż je praktykować a jak wiadomo orężem adwokatury jest głównie słowo.

 

Chcę podkreślić, że nie przypisuję złych intencji mężczyznom, ani nie widzę potrzeby walki z nimi. Niekiedy krótka rozmowa i wskazanie na to, o czym dziś rozmawiamy wystarcza, aby dostrzegli problem. O wiele większym wyzwaniem jest dla mnie to, że część kobiet po prostu dystansuje się do doświadczeń koleżanek i je kwestionuje twierdząc, że tego problemu nie ma, a to jest dokładnie tak jakby osobie doświadczającej nierównego traktowania ze względu na orientację seksualną tłumaczyć, że źle odbiera zachowanie i postawę innych. Tymczasem to, że nad pewnymi kwestiami się nie zastanawiamy, nie dostrzegamy ich nie może nas zwalniać z uznania ich istnienia, jeśli ktoś twierdzi, że tak jest. Jeśli choć jedna kobieta w środowisku sygnalizuje, że zarabia mniej niż jej kolega na analogicznym stanowisku, jeśli choć w jednej izbie aplikanci są ograniczeni (w stosunku do innych) w podejmowaniu zatrudnienia, jeśli choć jedna osoba z niepełnosprawnością stwierdza, że z tej przyczyny nie podjęto z nią współpracy, to obowiązkiem adwokatury jest znaleźć rozwiązanie tych problemów. Przez większą część historii świata z nowożytnością na czele mieliśmy do czynienia z nierównościami na różnym tle.

Pora z tym skończyć, ale jasne jest dla mnie, że wymaga to pracy, czasu i nade wszystko szacunku dla doświadczenia i odczuć innych. Jeśli zatem część kobiet w naszym środowisku udaje, że nie ma problemu, to reszta – która taki problem widzi albo wręcz jest on ich udziałem – zaczyna się zastanawiać, czy coś im się w życiu nie udało, a to wcale nie o to chodzi. Ważne jest to, aby mieć świadomość, że społeczne mechanizmy, od których nie jesteśmy wolni sprawiają, że mając do wyboru kobietę lub mężczyznę jako kandydata, chętniej wybieramy mężczyznę, niezależnie od merytorycznych przesłanek, które stoją za owymi kandydatami. Świadomość, to jednak pierwszy krok do zmian. Drugim mogą być mechanizmy wyrównawcze. Przydałyby się o niebo bardziej niż jakże popularna, choć niekiedy niefortunnie protekcjonalna uprzejmość objawiająca się w całowaniu kobiet po rękach i komplementach na temat naszej urody lub młodego wyglądu. Nie muszę się kolegom podobać, chcę być traktowana równo i tego oczekuję także dla moich koleżanek. Mam to samo wykształcenie, doświadczenie i chcę być traktowana pod tym względem tak samo dobrze jak koledzy, a jeśli mam przy tym ładną fryzurę i chodzę na obcasach? Komplementy w tym obszarze nie zrekompensują istnienia nierówności ze względu na płeć.

 

A jak pani odbiera to, że np. na konferencji ktoś przedstawia wszystkich jako mecenas taki i taki, a na końcu dodaje i „jeszcze nasza niezastąpiona pani Joasia”?

Swego czasu popadłam w ciągnący się do dziś konflikt z jednym z kolegów, który dotyczył właśnie tej kwestii. W oficjalnej korespondencji w ramach NRA do wszystkich pisał: „panie mecenasie”, „szanowny panie dziekanie”, a do mnie „Joasiu”. Kiedy zwróciłam na to uwagę, okazało się, że kolega chciał być dla mnie miły, choć jego zachowanie jako żywo temu przeczyło. Uważam, że kontrast pomiędzy oficjalnymi tytułami pozostałych i „Joasią”, to nic szczególnie miłego, jest to przykład protekcjonalnego traktowania. Moja uwaga nie spotkała się ze zrozumieniem, a osoba, o której mówię choć pełniła istotną funkcję w strukturze NRA postanowiła…ustanowić pełnomocnika do kontaktów ze mną. Mam wrażenie, że wiele takich sytuacji kończy się tym, że ktoś się obraża, a potem i tak chimeryczność przypisuje się kobiecie.

 

Wydaje się to mało konstruktywne…

Adwokatura to bardzo specyficzne środowisko, ludzie dużo mówią o wartościach, podkreślają, że adwokatura jest jedna, tymczasem to środowisko nad wyraz zróżnicowane. O ile nie wychodzi się z założenia, że dla poglądów i odczuć innych nie ma miejsca, to wszystko jest w porządku. Problem polega na tym, że sygnalizowanie nierówności spotyka się głównie z zaprzeczaniem, a różnicy zdań nie rozwiąże się głosowaniem – konieczne są konkretne badania, statystyki i ewentualne podejmowanie działań. To, że ja nie dostrzegam nierówności na własnym podwórku może oznaczać, że umiem sobie z nimi radzić, ale nie jest dowodem ich nieistnienia po stronie innych. Warto mieć tego świadomość.