Do opiniowania trafił projekt zmian w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym oraz m.in. kodeksie karnym. Zakłada on wprowadzenie w czasie rozwodów i separacji nowej instytucji - rodzinnego postępowania informacyjnego, które ma pomóc w ugodzie pomiędzy rodzicami. Szereg jego zapisów dotyczy alimentów - m.in. wprowadza natychmiastowe świadczenia alimentacyjne oraz kary grzywny i ograniczenia wolności za utrudniania kontaktów z dzieckiem.
Patrycja Rojek-Socha: Pani Adwokat, czy te rozwiązania to krok w dobrym kierunku?
Joanna Parafianowicz: Jestem adwokatem praktykującym głównie w obszarze prawa rodzinnego więc w mojej ocenie wszystkie zmiany ustawodawcze, które mają na celu wzmocnienie pozycji dziecka w sytuacji rozstania rodziców i to nieważne czy rozwodu czy separacji, mają sens. Wydaje mi się jednak, że część propozycji, które przedstawiono w projekcie, w gruncie rzeczy nie ma charakteru rewolucyjnego. Tym bardziej, że gdyby dla zmiany sposobu myślenia rodziców i sędziów kluczowe znaczenie miały przepisy, to równie dobrze można by wprowadzić zapis: drodzy rodzice musicie dbać o dobro dziecka.
Resort sprawiedliwości proponuje m.in. rodzinne postępowanie informacyjne, które ma albo zniechęcić małżonków do rozwodu albo zachęcić do uzgodnienie kwestii wychowawczych i finansowych. Jest na to szansa?
W moje ocenie, rodzinne postępowanie informacyjne to w gruncie rzeczy coś, co i tak w polskim postępowaniu cywilnym obowiązuje. Sąd bowiem na każdym etapie postępowania powinien nakłaniać strony do mediacji. Nie uważam, żeby wprowadzenia odrębnego postępowania w sprawach rozwodowych miało większy sens zważywszy, że nie jest to obligatoryjne i również w tym wypadku najistotniejsza jest wola stron, aby się porozumieć. Nie widzę tutaj zatem większej różnicy w stosunku do przepisów, które już obowiązują. Jest to wprowadzenie nowej instytucji, która nie wprowadza rozwiązań realnie zmieniających sytuację małżonków i ich dzieci.
Ale może wydłużyć rozwód czy separację?
Może. Jeżeli strony i tak będą w każdej takiej sprawie kierowane do postępowania mediacyjnego - bo do tego sprowadza się propozycja - to dla mnie jest to oczywiste przedłużanie postępowania. Już teraz w kodeksie postępowania cywilnego jest przepis, zgodnie z którym już na etapie składania pozwu czy wniosku, strona powinna wskazać czy podjęte zostały próby polubownego załatwienia sprawy pod rygorem negatywnych skutków procesowych. W mojej ocenie, proponowana zmiana niewiele wnosi.
Czyli raczej to postępowanie i dodatkowy czas na mediacje, nie wpłynie na zmianę decyzji o rozwodzie czy separacji?
Osoby, które są na etapie składania pozwu o rozwód co do zasady mają ten problem przemyślany i gdyby można było dojść do porozumienia między małżonkami to raczej tak by się stało przed wszczęciem postępowania. Równie duże jest prawdopodobieństwo osiągnięcia tego w dotychczasowym trybie, nie widzę tu zmiany - ani na lepsze ani na gorsze. Mam wrażenia, że w projekcie chodzi głównie o zwrócenie stronom przez ustawodawcę uwagi na fakt, że w sprawach rodzinnych zawsze najważniejsze jest porozumienie. Jeżeli woli porozumienia się u małżonków nie ma, wejście w życie nowych przepisów, tego stanu nie zmieni.
A kary za utrudnianie kontaktów?
Aktualnie obowiązuje przepis który mówi, że można zagrozić stronie karą płaconą na rzecz drugiego rodzica, właśnie w przypadku utrudniania kontaktów. Te sprawy rozstrzyga sąd rejonowy. Rozwiązanie to zostało przyjęte kilka lat temu i miało na celu mobilizować strony do tego, by wykonywały orzeczenie sądu. Niejednokrotnie w sprawach moich klientów wnioskowałam by było to elementem wyroku rozwodowego i najczęściej sądy tego nie uwzględniały. Mam wrażenie, że narzędzia do mobilizacji rodzica są, natomiast w praktyce, przepisy te nie są przez sądy stosowane. Jestem przeciwnikiem ingerencji karnej w relacje rodzinne, bo jestem przekonana, że jeżeli pieniądze, możliwość kary finansowej nie przemówi do rozsądku to kara ograniczenia wolności i grzywna niczego nie zmieni.
Problem tkwi gdzie indziej?
Według mnie nie chodzi o luki w przepisach tylko przekonanie częste wśród matek, bo niestety muszę to powiedzieć, to one są najczęstszymi sprawczyniami utrudnień w kontaktach, że dzieckiem można rozstrzygać konflikty z ojcem. To jest problem w którego powstaniu i utrzymaniu biorą też w dużej mierze udział sądy, bowiem polskie sądy rodzinne to są sądy matek. O wiele łatwiej jest uprawdopodobnić, że jest się dobrą matką, niż dobrym ojcem. Coś musi drgnąć w orzecznictwie i w sposobie rozpatrywania sprawy przez sądy. Rodzice są takimi samymi opiekunami dla dziecka, mają takie same prawa i obowiązki wobec niego. Zbyt często się o tym zapomina.
A wprowadzenie natychmiastowych alimentów?
W mojej ocenie bardzo dobry pomysł. Z drugiej jednak strony w tym samym projekcie jest niezrozumiały dla mnie zapis, który może nie przełożyć się na dobro małoletniego. Zgodnie z nim wniosek o zabezpieczenie trzeba składać w ciągu pierwszych 30 dni od wniesienia pozwu. Aktualnie obowiązujące przepisy mówią, że jeśli zmieni się sytuacja uprawnionego lub obowiązanego, można wystąpić z wnioskiem o zmianę na każdym etapie postępowania. Wprowadzenie limitu czasowego jest dla mnie niezrozumiałe.
Jest też zmiana dotycząca wygaśnięcia prawa do alimentów.
Tak, ma się to dziać z mocy prawa w momencie ukończenia przez uprawnionego 25 lat. Obecnie jeżeli rodzic jest zobowiązany do alimentów, to w chwili gdy stwierdzi, że dziecko może się już samo utrzymywać, musi składać pozew o uchylenie obowiązku alimentacyjnego. Z pewnością z jego perspektywy określenie tej granicy jest korzystne, natomiast mam wątpliwość czy będzie korzystne dla uprawnionych do alimentacji. Niezależnie bowiem od tego, czy dziecko ma 18 czy 25 lat sytuacja życiowa może być różna.
Są zmiany, które są bardzo dobre?
Tak, jak choćby kwestie związane z wysłuchanie małoletniego. W myśl projektu pokoje wysłuchań muszą spełniać określone warunki, przypominać te, które są w domu. To bardzo dobre rozwiązanie. Z praktyki wiem w jakich okolicznościach takie wysłuchania się odbywają. Często jest to bardzo trudne dla dzieci i nie sprzyja ich komfortowi.