Jak pisze Rzeczpospolita, może chodzić o nawet 50 tys. spraw. Każdy sędzia ma wziąć na siebie ok. 20 spraw miesięcznie, oprócz referatu, który prowadzi. Ministerstwo Sprawiedliwości obiecuje dodatkowe etaty. Sędziowie są oburzeni.
– Właśnie to jest równoważenie obciążenia i wpływu spraw według Ministerstwa Sprawiedliwości. Z jednej strony mówią o ważeniu spraw, żeby wyrównać obciążenie, z drugiej dokładają dziesiątki tysięcy spraw jednemu sądowi – mówi jeden z sędziów. I przypomina, że to właśnie sądy warszawskie są najbardziej obciążone w całym kraju.
– W Warszawie jest ok. 300 sędziów. Jeśli wpłynie od 40 do 50 tys. spraw, to my z tych zaległości nie wyjdziemy latami – twierdzi cytowany sędzia. I zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię: specjalizację sędziów, którzy mają załatwiać odwołania. Skoro w grę wchodzą wszystkie piony, to oznacza, że odwołania dostaną zarówno sędziowie cywilni, gospodarczy, jak karni.
Jako resort chcemy pomóc. Staramy się o dodatkowe pieniądze w budżecie, by przyznać Warszawie dodatkowe etaty – 25 sędziowskich dla Sądu Okręgowego, 13 asystenckich, 62 urzędnicze – oraz pięć sędziowskich, dwa asystenckie i 12 urzędniczych dla Sądu Apelacyjnego. To pomoże się uporać z tymi sprawami. Robimy, co możemy, kierownictwo SO też – mówi wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
Źródło: Rzeczpospolita / Autor: Agata Łukaszewicz