Ustawa została w czwartek 1 kwietnia opublikowana w Dzienniku Ustaw

Skarga nadzwyczajna wpisała się już do polskiego systemu prawnego. Z najnowszych danych wynika, że do Sądu Najwyższego od momentu wejścia w życie przepisów o tym narzędziu - wprowadziła ją nowa ustawa o SN z 3 kwietnia 2018 r. - do 31 marca marca wpłynęło w sumie 415 skarg. Przeważają zdecydowanie skargi w sprawach cywilnych, co też ma związek z tym, że w przypadku spraw karnych przesłanki skargi nadzwyczajnej właściwie dublują się z przesłankami skargi kasacyjnej. Efekt? Przez trzy lata wniesiono do SN takich skarg ... 21. 

Kolejna kwestia - aż 56,6 proc. wszystkich zarejestrowanych spraw zostało zwróconych w celu uzupełnienia braków - m.in. nadania prawidłowego biegu skardze nadzwyczajnej poprzez prawidłowe doręczenie jej odpisów stronom postępowania. 

Czytaj: Skarga nadzwyczajna topi sądowe archiwa>>

Dużo wniosków, mało skarg, jeszcze mniej uwzględnionych

Nieco więcej o skali zjawiska mówią dane głównych uprawnionych do wnoszenia skarg. I tak do Rzecznika Praw Obywatelskich - według danych z lutego - wpłynęło ok. 9 tys. wniosków o skierowanie skargi nadzwyczajnej, podobnie do Prokuratora Generalnego. Z kolei jeśli chodzi o ich rozpatrywanie przez SN - to do 31 marca Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Sprawy Publicznych rozpoznała 55 sprawy. Co ważne, 28 spośród tych skarg zostało oddalone, w 23 orzeczenia uchylono, w trzech skargę odrzucono i tylko jedno orzeczenie zostało uznane za niezgodne z prawem. 

Problemem są tutaj m.in. braki formalne. - Skarga nadzwyczajna jest nowym instrumentem i z tą okolicznością wiąże się najwięcej komplikacji. Wszyscy muszą się nauczyć posługiwać tym specyficznym środkiem zaskarżenia. Obecnie, 2/3 skarg które wpłynęły, musiało być zwróconych ze względu na braki formalne. Ta sytuacja się systematycznie poprawia, jednak widać, że potrzebny był jakiś okres adaptacyjny - mówi Prawo.pl sędzia Aleksander Stępkowski, rzecznik Sądu Najwyższego. 

W jego ocenie również sposób przygotowywania samej skargi jeszcze nastręcza wiele trudności. - Nasze orzecznictwo już zdążyło odpowiedzieć na wiele znaków zapytania w tym względzie, jednak wciąż jeszcze nie widzimy by ten dorobek orzeczniczy przekładał się pozytywnie na jakość skarg, które wpływają - dodaje. 

 

Cena promocyjna: 56.99 zł

|

Cena regularna: 76 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Zasada pewności prawa drży w posadach

Warto przy tym przypomnieć, że wprowadzając skargę nadzwyczajną krótszy okres - trzy lata na "stare" sprawy, ustawodawca uzasadniał właśnie tym, że orzeczenia mają nawet po 20 lat. I przypominała o tym niedawno w rozmowie z Prawo.pl m.in. Kamilla Dołowska, dyrektor zespołu prawa cywilnego Biura RPO. 

Wskazywała, że RPO od początku zgłaszał wątpliwości co do samej instytucji skargi nadzwyczajnej, z uwagi na to, że zasada pewności prawa i związana z nią zasada stabilności prawomocnych orzeczeń sądowych jest wartością samą w sobie, która wynika zarówno z konstytucji jak i Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka. - W związku z tym podważanie prawomocnego orzeczenia, które funkcjonowało w obrocie prawnym 15, 10 lat i wywołało określone skutki prawne, wydaje się co najmniej wątpliwe. Bardzo często prowadzi również do ingerencji w prawa i wolności obywatelskie innych osób, np. na których korzyść zapadł ten prawomocny wyrok, który chcemy podważać. Przedłużanie jeszcze terminu na wniesienie skargi - jeszcze bardziej te wątpliwości pogłębia - podkreślała. 

Czytaj: Ponad 300 skarg nadzwyczajnych w trzy lata - prezydent i Senat chcą wydłużenia czasu na stare sprawy>>

Sędziowie z kolei podkreślają, że w polskim systemie prawnym jeszcze przed wejściem w życie przepisów o skardze nadzwyczajnej istniały i ciągle istnieją instrumenty, które – jeśli zostaną właściwie użyte – pozwalają na doprowadzenie do wyeliminowania z obrotu prawnego orzeczeń, podobnie jak skarga nadzwyczajna. 

- Nie chodzi tylko o nadzwyczajne środki zaskarżenia ale i powództwa przeciwegzekucyjne, a w postępowaniu nieprocesowym wniosek o zmianę postanowienia spadkowego. Jakoś tak jest, że wielu uprawnionych nie korzysta z tych instrumentów na czas, a za skuteczny środek obrony przed orzeczeniem, którym czują się skrzywdzeni uważają skargę do Elżbiety Jaworowicz - mówi sędzia Marta Romańska z Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. I dodaje, że ma czasem wrażenie, iż ustawodawca pod wpływem "chwytających za serce historii, nie zawsze zweryfikowanych, tworzy przepisy, które mają zapełnić jakąś wydumaną lukę". - I tej kazuistyki, takich rozwiązań, które nie przystają do innych, kłócą się z nimi, mamy w systemie ponad miarę - dodaje.

Archiwa sądowe na granicy przepełnienia

W tle pojawia się kolejna istotna kwestia - jednym ze skutków skargi nadzwyczajnej było wstrzymanie możliwości brakowania (niszczenia) akt sądowych po upływie okresu ich przechowywania, w sprawach które uprawomocniły się po 17 października 1997 r. 

Problem tkwi w tym, że chodzi o dużą liczbę spraw, w których dokumentacja w normalnej sytuacji byłaby niszczona po 10 lub 20 latach - różne sprawy cywilne, sprawy o zapłatę i liczne choć drobniejsze sprawy karnych. - Taki przeciętny polski sąd wytwarza rocznie ok. 500 metrów bieżących akt, a przechowuje od 5 do 10 km, największe nawet do 15 km akt. Generalnie nie mamy już miejsca na akta, rzadko który sąd jeszcze je ma. Archiwiści muszą przyjąć z wydziałów bieżącą dokumentacje, a nie mają gdzie jej wcisnąć - mówi Prawo.pl jeden z sądowych archiwistów. Skutek - sądy szukają nowych pomieszczeń, jak nie u siebie, to za pieniądze wynajmują przestrzeń.    

Larum podniósł Krajowy Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Ad Rem, bo równocześnie w związku z oszczędnościami w sądach następuje też cięcie etatów w archiwach. - Bezduszne i nierealne wskaźniki etatyzacji doprowadziły w praktyce do zabierania etatów po odchodzących na emeryturę pracownikach, nawet jeśli był nim archiwista. I tu zaczyna się kolejny problem, bo ktoś musi to robić, więc szuka się osoby, która zajmie się archiwizacją, a że warunki są jakie są, są to zazwyczaj osoby bez odpowiedniego wykształcenia, ktoś z przypadku komu np. „wrzuca” się to jako dodatkowe obowiązki - mówi Justyna Przybylska, przewodnicząca Prezydium związku.