Życie towarzyskie i biznesowe od czasu wybuchu pandemii COVID-19 w większym niż wcześniej wymiarze toczy się za pośrednictwem internetu. Dobrodziejstwem jest szybkie i stabilne łącze internetowe, które zabiera uczestników wydarzeń w odległe miejsca bez konieczności opuszczenia domu lub biura. Polski ustawodawca, idąc z duchem czasu, dostrzegł potrzebę reformy procedury cywilnej i wprowadził możliwość prowadzenia rozpraw odmiejscowionych (hybrydowych) oraz zdalnych. Ogromnym plusem jest możliwość prowadzenia rozpraw cywilnych przy zachowaniu dystansu społecznego, co jest ważne w trudnym czasie pandemii. Rozprawy on-line są nie do przecenienia, jeśli mogą w niej brać udział strony chore, znajdujące się na kwarantannie, jak i te, które z przyczyn od nich niezależnych nie mogłyby na czas dotrzeć do sądu znajdującego się w odległej miejscowości.

- Rozprawy zdalne mają zalety, jeśli pojawia się konieczność spotkania w sądzie oddalonym od miejsca zamieszkania stron i świadków, którzy mogą być poza Polską – zaznacza adwokat Zbigniew Bakalarczyk. Sędzia Rafał Zawalski z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi Południe w Warszawie wskazuje, że ostatnio w jednej z jego rozpraw zdalnych brał udział pełnomocnik, który łączył się z Michigan w USA. Zwraca uwagę, że to poważna zaleta rozpraw zdalnych, skoro z sądem można połączyć się w czasie wyjazdów zagranicznych. - Niezakłócone połączenie on-line może zaoszczędzić wiele czasu, kosztów i nerwów – podkreśla adwokat Bakalarczyk. Zdaniem adwokata Wojciecha Wróbla prowadzącego kancelarię adwokacką w Rzeszowie, szczególnie można odnotować pozytywy płynące z rozpraw zdalnych w postępowaniach uproszczonych, bazujących w większości przypadków na dowodach z dokumentów.

Czytaj: Rozprawy online codziennością sądów, ale podstawą nadal prawna prowizorka>>

Halo, czy się widzimy i słyszymy?

Są jednak i minusy rozpraw w nietradycyjnym wydaniu. Nie każdy jest szczęśliwym posiadaczem urządzeń elektronicznych z dostępem do internetu, zaś w gronie osób, które takie sprzęty mają w swoim zasięgu, pojawić się mogą problemy z obsługą aplikacji do nawiązania łączności z sądem. I kłopot gotowy.

Jeśli rozprawa trwa, a łącze internetowe szczęśliwie się nie zrywa, problemem może okazać się niemożność zobaczenia lub usłyszenia uczestników spotkania. Bywa i tak, że połączenie z sądem może zostać nawiązane w momencie, gdy zawiadomiony o rozprawie znajduje się poza zaciszem domowego ogniska lub siedzibą kancelarii. Tego rodzaju problemy zostały ukazane w filmiku przygotowanym przez sędziów Stowarzyszenia Sędziów „Iustitia” o wymownym tytule „Jak to bywa na rozprawie on-line?”. W trwającym kilka minut obrazie sędzia Anna Wypych-Knieć odgrywa rolę przewodniczącej sądu, radząc sobie z różnymi wyzwaniami, które mogłyby przydarzyć się każdemu sędziemu. Akompaniujący jej sędziowie Anna Begier i Maciej Plaskacz wcielili się w role pełnomocników stron, zaś sędziów Rafała Cebulę i Rafała Zawalskiego obsadzono w roli świadków. 

Sędzia Zawalski odgrywa rolę świadka - kierowcy łączącego się z sądem na ruchliwej trasie, zaś sędzia Cebula odtwarza postać świadka mającego składać zeznania w otoczeniu najbliższych. Zanim jednak przyjdzie na nich kolej, pojawia się techniczny problem u jednego z pełnomocników stron postępowania. Po obejrzeniu scenek możemy łatwo wczuć się w sytuację osób, które mają styczność ze zdalnymi rozprawami. Czasami muszą wykazywać się inwencją, gdyż krótko mówiąc, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.

Rozmówcy Prawo.pl zwracają uwagę, że problemy techniczne – z głosem i obrazem to pewnego rodzaju norma. Jak podkreśla sędzia Anna Wypych-Knieć, problemy techniczne na rozprawach zdalnych zdarzają się często. - Na początku tych problemów było więcej. Wtedy w zasadzie na każdej rozprawie były problemy techniczne, kłopoty z nawiązaniem połączenia. Teraz nie jest jednak tak, że trudności techniczne zdarzają się tylko sporadycznie – mówi sędzia. Opisuje, że regularnie powtarza się problem z dźwiękiem i obrazem. Na czym mogą dokładnie polegać te problemy? Radca prawny Aleksandra Ejsmont prowadząca kancelarię radcowską w Warszawie, opowiada o trudnym doświadczeniu z jednej z rozpraw zdalnych.

- Rozprawa była prowadzona przy użyciu platformy udostępnianej przez Ministerstwo. Narzędzie wtedy okazało się bardzo mocno niedoskonałe. Nikt nie mógł usłyszeć pozostałych osób, gdyż dźwięk był zniekształcony. Pojawiły się próby, aby wyłączyć obraz, co budziło poważne wątpliwości. Nie wiedzielibyśmy w jakich okolicznościach czynności są dokonywane – mówi mec. Ejsmont. I dodaje, że sąd zdecydował się odroczyć rozprawę. Jak podkreśla prawniczka, termin wyznaczono zgodnie z możliwościami sądu po kilku miesiącach, a więc wszyscy stracili czas.

 

Sale rozpraw też nie przygotowane

Sale rozpraw nie są akustycznie dostosowane do prowadzenia rozpraw zdalnych i hybrydowych. Jak podkreśla sędzia Begier, to rozprasza sędziego. - Jest echo, pogłos. Gdy próbujemy podgłośnić dźwięk, pojawia się sprzężenie. Mikrofon sędziego zbiera ten dźwięk. W trudnej sytuacji są osoby niedosłyszące, noszące aparaty słuchowe. One nie słyszą poprawnie tych dzięków, nawet jeśli głos będzie wzmocniony – zaznacza sędzia Begier, która dodaje, że w takich przypadkach sąd musi powtórzyć słowa drugiej strony czy pełnomocnika. Powodować to może pewne zniekształcenie przekazu, a także dyskomfort u uczestników procesu.

Sędzia Begier opisuje, że niejednokrotnie widać tylko obraz i nie można usłyszeć osoby, która zalogowała się. Bywa, że można ją tylko usłyszeć, ale nie działa przekaz obrazu. - Jeśli kogoś nie słychać, ale widać obraz, teoretycznie można byłoby do niego zadzwonić. Pojawia się jednak problem, że nie każdy usłyszy to, co strona powie przez telefon. Sąd musiałby przekazywać informacje – wskazuje sędzia Anna Begier, zaznaczając, że najczęściej w razie takich sytuacji rozprawa powinna zostać odroczona. Podkreśla, że w przypadku rozpraw każdy ma prawo brać w niej udział. Zdaniem sędzi Begier nie można porównać rozprawy zdalnej do wykładu uniwersyteckiego, na którym nie pojawia się jeden ze studentów, a wykład może być kontynuowany.

- Kluczowe jest to, że strony mają prawo wysłuchać obecnych, ustosunkować się do przedstawionych twierdzeń. Trudności techniczne eliminują w całości możliwość prowadzenia rozprawy – stwierdza sędzia Begier.

Czytaj: Nie tylko e-doręczenia - od soboty w sprawach cywilnych posiedzenia niejawne i jednoosobowe składy>>
 

Brak sprzętu, pogłos i inne problemy

- Sędziowie i protokolanci nie zostali wyposażeni w słuchawki – mówi mec. Bakalarczyk. Opisuje sprawę, w której ten problem techniczny uniemożliwiał naturalne wypowiadanie się. Gdy przedstawiał swoje stanowisko, musiał oczekiwać aż zdanie wybrzmi na rozprawie, gdyż dopiero wówczas można było powiedzieć kolejne zdanie.

- To było przedziwne i nienaturalne, ale nie dało rady inaczej. Pełnomocnik nie powinien skupiać się na problemach technicznych i zastanawianiu, czy z powodu pogłosu będzie on słyszalny na rozprawie – wskazuje adw. Bakalarczyk.

Sędzia Zawalski opisuje jedną ze spraw, którą rozpoznawał. - Na rozprawie skontaktował się z sądem tylko pełnomocnik jednej strony i informował mnie o tym, co mówi drugi pełnomocnik. Okazało się, że przesłany link nie pozwalał na połączenie drugiego pełnomocnika z ekranem przewodniczącego. Tylko pełnomocnicy mogli połączyć się ze sobą. Jeden z pełnomocników zaczął więc raportować stanowisko drugiego. Ja słyszałem wyłącznie szum – wskazuje sędzia. Dodaje, że w tej sytuacji musiał odroczyć rozprawę, skoro i tak w sprawie należało podjąć dalsze czynności. Inaczej doszłoby do naruszenia prawa strony do obrony jej interesów.

Strony i pełnomocnicy mogą mieć problem z nieprzerwanym udziałem w rozprawie. - Figle to problemy techniczne. Znam panią mecenas, która może się połączyć na rozprawę zdalną, ale za chwilę zostanie wyrzucona ze spotkania, choć udaje jej się powrócić. Zawsze łączy się mniej więcej na 10 minut, system ją wyrzuca, a następnie znów może powrócić. Wiem, że sędzia, która prowadziła rozprawę oczekiwała aż pani mecenas powróci na rozprawę po każdym jej wylogowaniu z systemu – opowiada adwokat Bakalarczyk.

Czasami można się połączyć z innym sądem

- Przypomina mi się sytuacja, którą opisywał jeden z sędziów. Prowadzone były wysłuchania w sprawach o ubezwłasnowolnienie. Uczestnicy tych postępowań byli umieszczeni w szpitalach psychiatrycznych. Sprawy prowadzono na łączach. W toku jednego z połączeń okazało się, że pomimo wysłania unikatowego linku do rozprawy na wskazany adres mailowy oddziału szpitalnego – na rozprawę połączył się oddział z innej miejscowości w celu udziału w rozprawie dotyczącej innej osoby i przed innym sądem - opowiada sędzia Zawalski. Zwraca uwagę, że gdy ma miejsce taka sytuacja nie pozostaje nic innego jak tylko odroczyć rozprawę.

Nie zawsze więc zdalnie oznacza szybciej, skoro trudności techniczne uniemożliwiają prawidłowe procedowanie.