Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 2 stycznia 2020 r., który był przedmiotem apelacji, dotyczy wydarzenia z sierpnia 2018 r., kiedy to podczas obrad Krajowej Rady Sądownictwa, na których Rada miała zarekomendować kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego, doszło do protestu demonstrantów reprezentujących ruch Obywatele RP. Stanisław Piotrowicz - ówczesny poseł Prawa i Sprawiedliwości, który w KRS zasiadał z ramienia Sejmu - odnosząc się do manifestacji powiedział dziennikarzom, że nie może być takiej sytuacji, by garstka niezadowolonych z utraty przywilejów blokowała prace organu konstytucyjnego. Dopytywany o jakie przywileje chodzi, odpowiedział, że chodzi także o to, żeby "sędziowie, którzy są zwykłymi złodziejami, nie orzekali dalej".

Słowa Piotrowicza wzbudziły oburzenie i sprzeciw części środowiska sędziowskiego, a pierwsza prezes Małgorzata Gersdorf i sędzia SN Stanisław Rączka złożyli pozew cywilny o ochronę dóbr osobistych przeciwko Piotrowiczowi. Sędziowie domagali się przeprosin w mediach oraz wpłaty 50 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce. Zgodnie z decyzją sądu,  Piotrowicz ma wpłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Partyk Aleksandra, Przesłanki odpowiedzialności naruszyciela dóbr osobistych  >

Wypowiedź Stanisława Piotrowicza naruszyła dobra osobiste powodów w postaci ich dobrego imienia i czci - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sądu okręgowego wyroku sędzia Agnieszka Rafałko.

- To odwet za to, że jestem twarzą reformy wymiaru sprawiedliwości - powiedział wtedy Stanisław Piotrowicz. - Jeżeli zapadało takie orzeczenie to znaczy, że fakty nie miały znaczenia i prawo też nie miało większego znaczenia. Odbieram to jednoznacznie jako odwet za to, że jestem twarzą reformy wymiaru sprawiedliwości - oświadczył.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Partyk Aleksandra, Wypowiedzi procesowe stron postępowania a dobra osobiste innych osób >

Piotrowicz: Nie wymieniałem nazwisk

Stanisław Piotrowicz, komentując orzeczenie sądu okręgowego stwierdził, że w wypowiedzi będącej podstawą pozwu nie wymienił żadnego nazwiska. - Moja wypowiedź dotyczyła bardzo wąskiej grupy sędziów, których w mediach ukazywano jako, tych którzy dopuścili się przestępstw i oni w dalszym ciągu nie doczekali się odpowiedzialność dyscyplinarnej i oni orzekają. Uważam, że to zdanie nie jest i nie byłoby dla nikogo obraźliwe - podkreślił.
Według Piotrowicza, sędziowie, którzy wnieśli przeciwko niemu pozew, nie mieli legitymacji procesowej, ponieważ ani ich nazwiska, ani Sąd Najwyższy nie zostały wymienione w spornej wypowiedzi. - Brak legitymacji procesowej powinien skutkować oddaleniem pozwu - dodał. Podkreślił też, że podczas posiedzenia KRS, na którym padły sporne słowa, występował jako przedstawiciel Sejmu. Zaznaczył przy tym, że sąd zignorował podnoszoną przez niego kwestię immunitetu poselskiego.

Czytaj: Pawłowicz, Piotrowicz i Stelina nowymi sędziami TK>>

SA: Mogł się z tego wycofać

Pozwany, jeśli rzeczywiście nie miał na myśli i nie chciał nikogo obrazić, mógł uratować tą sytuację jasno stwierdzając, że wypowiedział się nieprecyzyjnie i nie miał na myśli sędziów SN. Żadnej z jego strony reakcji nie było - powiedział w uzasadnieniu czwartkowego wyroku sędzia warszawskiego Sądu Apelacyjnego Jacek Sadomski. I dodał, że  w związku z tym "wszystkie okoliczności wskazują na to, że odpowiedzialność za słowo, zwłaszcza tak niejednoznaczne wypowiedzi na tak wrażliwe tematy, które padły z ust pozwanego, uzasadniają odpowiedzialność cywilno-prawną zarówno na płaszczyźnie niemajątkowej, jak i majątkowej".

 

 

Zadecydowało nagranie rozmowy

Głównym dowodem było nagranie Stanisława Piotrowicza z 27 sierpnia 2018 r., traktującej m.in o sędziach złodziejach.

Sąd okręgowy przeanalizował treść tego nagrania i okoliczności, jakie tej wypowiedzi towarzyszyły. Te okoliczności odnoszące się do pracy Krajowej Rady Sądownictwa w tym dniu oraz akcji protestacyjnej zaplanowanej na ten dzień w siedzibie Rady miały najistotniejsze znaczenia dla oceny czy doszło do naruszenia dóbr osobistych powodów. Ważne, że Rada miała wyznaczyć w konkursie sędziów na wolne stanowiska w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego. Posiedzenie nie rozpoczęło się zgodnie z planem, gdyż salę zablokowali Obywatele RP.

Granice wolności słowa

Sędzia Rafalko podkreśliła, że szanując wolność słowa nie można naruszać praw innych osób. Wolność słowa ma granice, gdyż gdyby tych granic nie było dochodziło by do dowolności. A to z kolei prowadziłoby do wyeliminowania tych przepisów prawa karnego, które mówią o przestępstwie znieważnia lub zniesławienia.

- Wolność słowa jest dopuszczalna, gdy oscyluje wokół dozwolonej krytyki, tj pojętej w interesie społecznym, ogólnej i rzetelnej    - wyjaśniała sędzia Rafałko. - Nie ma takiego charakteru krytyka w celu dokuczenia innym i jej szykanowania - stwierdziła. - Pozwany nie wykazał, że działał w interesie społecznym, a jego działania nie znajdują uzasadnienia w obowiązującym porządku prawnym - podkreślił sąd. - Działanie zmierzające do obrażenia kogoś w żadnej sytuacji nie może być utożsamiane z działaniem w interesie społecznym. I tak też sąd Okręgowy ocenił wypowiedź pozwanego z 27 sierpnia 2018 r.

Sygnatura akt III C 1786/18, wyrok Sądu Okręgowego z 2 stycznia 2020 r.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Partyk Aleksandra, Znaczenie rozstrzygnięć zapadających w innych podobnych sprawach dla ustalenia wysokości sumy zadośćuczynienia >