Założenie jest takie, że wszyscy sędziowie, w których procedurze wyboru brała udział neo-KRS, czyli Krajowa Rada Sądownictwa ukształtowana po 2018 r. (której sędziowie/członkowie byli wybierani przez Sejm, a nie sędziów), powinni wrócić na swoje poprzednie stanowiska, czyli do sądów, w których pracowali przed udziałem w konkursach. A to dlatego, że uchwały neo-KRS, jako organu niekonstytucyjnego, nie będą wywoływać skutków prawnych.  Co więcej, sędziowie ci będą mogli ponownie wziąć udział w konkursie ogłoszonym na stanowisko, które zajmowali. Pojawia się pytanie co z tymi, którzy przyszli spoza zawodu.   

Przypomnijmy, że zgodnie z art. 61 Prawa o ustroju sądów powszechnych, sędziom sądu rejonowego może zostać (bez złożenia egzaminu sędziowskiego lub prokuratorskiego i zajmowania stanowiska asesora sądowego) m.in. prokurator, osoba, która pracowała w polskiej szkole wyższej, w Polskiej Akademii Nauk, w instytucie badawczym lub innej placówce naukowej i ma tytuł naukowy profesora albo stopień naukowy doktora habilitowanego nauk prawnych, ponadto - adwokat, radca prawny lub notariusz z  co najmniej trzyletnim doświadczeniem, prezes, wiceprezes, radca Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej (także co najmniej trzy lata doświadczenia).

Czytaj: Prof. Markiewicz: Nie tylko kwestia neo-sędziów, potrzebne też zmiany w nadzorze nad sądami>>
 

Taryfy ulgowej nie będzie

Profesor Krystian Markiewicz, przewodniczący Komisji w rozmowie z Prawo.pl podkreśla, że założenie powinno być to samo dla wszystkich neo-sędziów. Przy czym - jak przyznają - inną kwestią jest to, gdzie powinni wrócić ci spoza zawodu.

- Zdania są podzielone. Jedni uważają, że powinni wrócić do swoich korporacji – czyli ponownie zostaną adwokatami, radcami, prokuratorami. Drugi pogląd jest taki, że nie jest to możliwe, bo mówiąc kolokwialnie - "wyszli z zawodu". W związku z tym powinni się ubiegać np. o wpis na listę adwokatów, radców. Wiemy jakie są zalety i wady obu tych rozwiązań. Będziemy rozmawiać z korporacjami. Czekamy też na szczegółową mapę skali wadliwych nominacji w całej Polsce. Mam nadzieję, że MS w krótkim czasie przedstawi nam takie dane. Trzeba przeanalizować sytuację w każdym sądzie tak, by rozwiązania, które zaproponujemy wdrożyć bez szkody dla obywateli. Jeżeli będzie kilkuletni okres przejściowy, to minister sprawiedliwości będzie w określonej kolejności ogłaszał konkurs, biorąc pod uwagę sądy, które najszybciej będą potrzebowały nowych sędziów - zaznacza.

Dopytywany czy będzie ich dotyczyć ewentualna delegacja "na zakończenie spraw" (rozważana w przypadku pozostałych tzw. neo-sędziów), Markiewicz mówi, że "nie, bo nigdy nie byli sędziami, więc nie mogliby być delegowani". Same prowadzone przez nich sprawy będą więc musiały - dodaje - zostać przekazane sędziom.

- Zgodnie z Konstytucją do nich należy sprawowanie wymiaru sprawiedliwości. Na szczęście skala nie jest duża i sądownictwo sobie z tym poradzi - zapewnia.

Czytaj też w LEX: Indywidualny test niezawisłości sędziego powołanego z naruszeniem prawa – uwagi na tle orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego >

 

Dla jednych miękkie lądowanie, innym będzie znacznie trudniej  

W skrócie - na stole mogą znaleźć się więc dwa rozwiązania. Według pierwszego, tacy prawnicy (sędziowie spoza zawodu) powinny wrócić do swoich korporacji, czyli ponownie zostać adwokatami, radcami, prokuratorami. Drugie rozwiązanie zakłada, że pierwsza opcja nie jest możliwa do zrealizowania, skoro „wyszli z zawodu”. W związku z tym powinni się ubiegać np. o wpis na listę adwokatów, radców.

- W pierwszym przypadku chodzi więc o pewien „automat” – powrót z mocy ustawy do poprzednio wykonywanego zawodu. Podkreślenia jednak wymaga, że osoby, które zostały neo-sędziami, są bardzo różnorodne – zostali nimi nie tylko ci, którzy wcześniej byli członkami korporacji, to także np. naukowcy – często „samodzielni” pracownicy naukowi (doktorzy habilitowani i profesorowie) – oni mogą wrócić na uczelnię. Często zresztą nie zrezygnowali z uczelni - będąc neo-sędzią, nadal na niej pracują. Znam wiele takich przypadków - w takiej sytuacji ich „lądowanie” po „zwolnieniu” z sądu byłoby miękkie. Utraciliby „tylko” sędziowską pensję. Chociaż w przypadku np. sędziego SN czy NSA taka utrata pensji byłaby bardzo dotkliwa - mówi  - wskazuje dr hab. Grzegorz Krawiec, profesor Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.

Dodaje, że zna też takie osoby, które były profesorami uczelni, a potem zostały sędziami i po nominacji zrezygnowały z pracy na uczelni. - Praca w sądzie to ich jedynie źródło dochodu. One nie mają gdzie wracać. I w takim przypadku zapewne „lądowanie” byłoby twarde. Musieliby ubiegać się o pracę na uczelni. Myślę jednak, że nie byłoby najgorzej – przedstawiciele resortu nauki zapowiadają, że powrócą minima kadrowe dla jednostek naukowych, które chcą mieć uprawnienia doktorskie i habilitacyjne – zwolnieni neo-sędziowie ze stopniem doktora habilitowanego lub tytułem naukowym profesora, to łakomy kąsek dla uczelni, które chcą utrzymać uprawnienia doktorskie czy habilitacyjne - przyznaje profesor Krawiec.

W jego ocenie druga opcja - ubieganie się o wpis na listę - może być dla tzw. neo-sędziów niekorzystna. - Dlaczego? Otóż jedną z przesłanek, jakie musi spełniać kandydat na radcę prawnego czy adwokata, jest dysponowanie nieposzlakowaną opinią. Przedstawiciele niektórych samorządów mogą uznać, iż świadomy udział w konkursie, w którym brała udział neoKRS (niekonstytucyjnie obsadzona), może świadczyć o tym, że dana osoba nie dysponuje nieposzlakowaną opinią. W takim przypadku powrót do poprzedniego zawodu wcale nie musi być taki oczywisty - podsumowuje.

Czytaj: Nowa KRS przejmie nadzór nad sądami?

 

Rękojmia przed wpisem musi być sprawdzona

Potwierdza to zresztą w rozmowie z Prawo.pl Przemysław Rosati, prezes NRA. -  Tzw. neo-sędziowie, którzy w związku z uregulowaniem ich statusu, przestaną być sędziami, nie mogą z automatu wrócić do zawodu adwokata. Zgodnie z ustawą Prawo o adwokaturze przy każdorazowym wpisie na listę trzeba zbadać rękojmię należytego wykonywania zawodu, czyli innymi słowy - odpowiedzieć na pytanie czy kandydat do wpisu jest nieskazitelnego charakteru i swym dotychczasowym zachowaniem daje rękojmię prawidłowego wykonywania zawodu adwokata? A - przypominam, że na rękojmię składają się też takie przymioty jak stosunek do przestrzegania prawa i zachowanie danej osoby okazujące lub nie okazujące szacunku dla wartości jakimi kieruje się m.in. Adwokatura. Myślę tu o stosunku do praworządności, w tym zgodności działania z prawem, czy szanowania fundamentów, na których zbudowana jest Adwokatura - mówi Przemysław Rosati, prezes NRA.

Przypomina, że Adwokatura apelowała do adwokatów, by nie brali udziału w procedurach prowadzonych przez KRS, ukształtowaną po 2018 r. (w marcu 2022 r.) - Uzasadnialiśmy to spodziewanymi przez Adwokaturę, a wyrażonymi w szeregu orzeczeń ETPCz i TSUE zastrzeżeniami, co do legalności całej procedury - podsumowuje. I dodaje, że automatu w tym zakresie nie może być. Nie można nikogo w takiej sytuacji wpisywać z automatu na listę adwokatów. Te osoby przecież zostały z tej listy skreślone w związku z funkcją, którą objęły w wymiarze sprawiedliwości, podejmując świadomie decyzję o wyborze swojej ścieżki zawodowej kształtowanej w oparciu o postępowanie wątpliwe pod względem prawno-etycznym - dodaje.

Czytaj też w LEX: Status sędziego powołanego z rażącym naruszeniem prawa. Glosa do wyroku TS z dnia 6 października 2021 r., C-487/19 >

Prezes dodaje, że w całym spektrum tego zagadnienia najciekawsza będzie jednak dyskusja o spełnianiu przez sędziów, którzy mieliby wrócić na poprzednio zajmowane stanowiska sędziowskie, wymogu nieskazitelnego charakteru. - Ciekaw jestem argumentów, które będą musiały przekonać zwykłych obywateli, takich postronnych obserwatorów, a zapewne często też podsądnych, że udział w sprzecznej z prawem procedurze nominacyjnej nadal pozwala na legitymowanie się wymogiem nieskazitelnego charakteru - podsumowuje.

Czytaj też w LEX: Znaczenie orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dla naprawy wymiaru sprawiedliwości po kryzysie praworządności w Polsce >

Także Włodzimierz Chróścik, prezes KIRP zaznacza, że w tym zakresie nie może być automatyzmu, a jeśli pojawią się propozycje zmian w zakresie neo-sędziów, którzy przyszli spoza zawodu, to będą analizowane i opiniowane przez Radę. - Każdy wpis na listę radców prawnych jest poprzedzony postępowaniem wpisowym i za każdym razem bada się przesłanki wpisu, w tym przesłankę rękojmową, czyli, czy dana osoba daje rękojmię należytego wykonania zawodu. W każdej indywidualnej sprawie takie decyzje muszą być podjęte przez specjalną komisję, o automatyzmie nie może być mowy. Chodzi też m.in. o ocenę postawy etyczno-moralnej kandydata. Więc zobaczymy jak komisje będą to  oceniać - zaznacza.

Dodaje, że trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że sytuacja każdego człowieka przez okres kilku lat się zmienia. - Więc osoba, która chce być radcą, lub po kilku latach, po wykreśleniu się z listy wrócić do zawodu, musi przejść procedurę i weryfikację - zaznacza.

Czytaj też w LEX: Perspektywa prawa jednostki do sądu należycie ustanowionego: zastosowanie testu Ástráðsson w Polsce >

 

Wybór mniejszego zła

Na generalny problem dotyczący neo-sędziów zwraca uwagę dr Paweł Czarnecki, nauczyciel akademicki w Katedrze Postępowania Karnego WPiA UJ. - Owszem jest mi znanych 5 czy nawet 6 wariantów stworzonych przez mądre głowy, ale każda z tych koncepcji ma wady i moim zdaniem nic innego jak wybór mniejszego zła.  Kategoria neo-sędziów nie jest jednolita, chociażby dlatego, że sędziami zostawili osoby, które już miały status sędziego, lub też były asesorami, czy też zostali adwokatami lub radcami – skreślając się z listy lub zawieszając status w samorządzie zawodowym - mówi.

I dodaje, że początkowo był zwolennikiem indywidualnego podejścia do sytuacji każdego sędziego, a zatem przeprowadzania procedury weryfikacji i kierując się sercem w duchu przywrócenia praworządności. - Aktualnie kierując się rozumem i mając na względzie fakt, że według różnych danych już 1/4 lub nawet 1/3 ma status neo-sędziów, uważam, że taka procedura jest kosztowna i niemożliwa do przeprowadzenia w krótkim czasie bez jeszcze większego zamętu w wymiarze sprawiedliwości. Jeśli ktoś uważa, że przykładowo z dnia na dzień należy odsunąć neo-sędziów od wydawania orzeczeń, to znaczy, że kompletnie jest oderwany od rzeczywistości i nie wie jak funkcjonują na co dzień sędziowie z wydziałów rejonowych, na barkach których spoczywa w Polsce wymiar sprawiedliwości - ocenia.

Jego zdaniem biorąc pod uwagę to, że codziennie setki orzeczeń są wydawane przez neo-sędziów trzeba przyjąć procedurę jurydycznej grubej kreski. - Skoro w obiegu są już dziesiątki, a może nawet setki tysięcy orzeczeń wydanych przez neo-sędziów z uwagi na konstytucyjną zasadę stałości orzeczeń i zaufanie do państwa ze względów pragmatycznych, finansowych i organizacyjnych już nie rozum, ale serce podpowiada mi, że nie należy kwestionować, ani statusu sędziów ani też tych orzeczeń - mówi. - Jestem przekonany, że skoro niestety polski wymiar sprawiedliwości nie jest w stanie przeprowadzić rzetelnej procedury weryfikacji (z konstytucyjnym prawem do odwołania i do odszkodowania) trzeba tolerować taki stan rzeczy. Pieniądze, władza, awans zawodowy, a wręcz zmiana statusu w społeczeństwie – są zbyt poważną pokusą dla wielu wykształconych prawników, którzy biorą udział w wadliwej procedurze nominacji - podsumowuje.

Czytaj też w LEX: Przywracanie praworządności a reguła uznania - jak uzdrowić TK? >