Na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok skazana została urzędniczki kancelarii premiera Monika B., która według sądu nie dopełniła ona obowiązków funkcjonariusza publicznego. Troje pozostałych oskarżonych urzędników sąd uniewinnił.
Zdaniem sądu w związku z planowaną na 10 kwietnia 2010 r. wizytą zagraniczną prezydenta RP oraz towarzyszących mu osób na terytorium Rosji Arabski dopuścił do wykorzystanie specjalnego transportu lotniczego, wiedząc, że w Smoleńsku nie ma lotniska, na którym dopuszczone byłoby wykonanie operacji lądowania, czym spowodował rzeczywiste niebezpieczeństwo.
Cena promocyjna: 63.2 zł
|Cena regularna: 79 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Proces rozpoczął się w marcu 2016 r. i zainicjowany został prywatnym aktem oskarżenia wniesionym po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. Oskarżycielami byli bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
Czytaj: Ruszył proces ws. organizacji lotu do Smoleńska>>
Podważone zaufanie do państwa
- Sytuacja, jaka zaistniała przy organizacji lotu z 10 kwietnia 2010 r. podważa zaufanie do państwa; co ma pomyśleć obywatel o państwie, które w sposób prawidłowy nie potrafi zorganizować lotu dla prezydenta i najważniejszych osób w państwie - wskazał sąd w uzasadnieniu wyroku. Zdaniem sądu, w tej sprawie zawinili nie tylko skazani w czwartek oskarżeni, ale również instytucje państwa, w tym także Kancelaria Prezydenta i wojsko.
- Trzy instytucje miały obowiązek dopilnować, by samolot wylądował na lotnisku czynnym - wskazał w uzasadnieniu wyroku sędzia Hubert Gąsior. W ocenie sądu były to: Kancelaria Prezydenta, która złożyła zapotrzebowanie na lot, koordynator-szef KPRM i 36 specpułk. Tymczasem - jak wynika z ustaleń sprawy - lotnisko w Smoleńsku nie było lotniskiem czynnym.
Sąd jednocześnie zastrzegł, że "nie ma dowodów na to, że niedopełnienie przez oskarżonych ciążących na nich obowiązków spowodowało katastrofę samolotu Tu-154". Jak jednak przypomniał sprawa dotyczyła kwestii niedopełnienia obowiązków.
Politycy zadowoleni ze wskazania winnych
Wyrok spodobał się politykom PiS. - Uznajemy to za słuszne - skomentowała rzeczniczka PiS Anita Czerwińska. Ale dodała, że zdaniem jej partii wyrok jest "wyrokiem symbolicznym wobec tego, co się wydarzyło, wobec skali szkód, jaka została wyrządzona Polsce i wszystkim tym, którzy zginęli, 96 osobom na czele z panem prezydentem". - Oczywiście, jest to pierwsza instancja, oczekujemy na dalszy bieg wydarzeń i ewentualne reakcje stron" - dodała. Także wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) ocenił, że wyrok ma charakter symboliczny. - Ale dobrze, że została orzeczona wina - podkreślił.
Skazani będą się odwoływać
- Wyrok skazujący Tomasza Arabskiego w sprawie organizacji lotu do Smoleńska jest niesprawiedliwy; będę zalecał apelację - powiedział w czwartek obrońca Arabskiego adwokat Andrzej Bednarczyk. - Po zapoznaniu się z uzasadnieniem, będę mógł w pełni poznać motywy sądu jeśli chodzi o wyrok. Będę zalecał mojemu klientowi złożenie apelacji, bo po prostu się z tym wyrokiem i argumentami sądu nie zgadzam - oświadczył.
- W zakresie uznania winy dwojga oskarżonych i przyjętej kwalifikacji prawnej wyrok oceniam pozytywnie - powiedział o wyroku prok. Przemysław Ścibisz. W maju w mowach końcowych prokurator wnioskował o karę 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata dla Arabskiego. - Wyrok ten wykazał w pełni zasadność stanowiska prokuratury w zakresie przystąpienia do aktu oskarżenia złożonego przez pełnomocników pokrzywdzonych - podkreślił po wyroku prok. Ścibisz.