Krzysztof Sobczak: Duża nowelizacja prawa karnego z 2013 roku weszła w życie w 2015 r., ale już po kilku miesiącach, gdy władzę przejęło Prawo i Sprawiedliwość, a ministrem sprawiedliwości został Zbigniew Ziobro, rozpoczął się demontaż tej reformy. I jedną z jego pierwszych ofiar stały się wprowadzone wtedy elementy kontradyktoryjnego procesu. Będzie powrót do tamtego modelu?
Włodzimierz Wróbel: Ta zmiana rzeczywiście została cofnięta po objęciu władzy przez PiS, ale już wcześniej, gdy te przepisy zostały uchwalone i czekały na wejście w życie, był ogromny opór ze strony ludzi, którzy mieliby ten model procesu stosować.
Prokuratura była temu przeciwna. Jeszcze jakieś środowiska?
Prokuratura mówiła to głośno i jednoznacznie, ale paradoksalnie opór był prawie ze wszystkich stron. Prokuratura najbardziej była tą zmianą przerażona, bo nie była do tego przygotowana. To można częściowo zrozumieć, bo tamta reforma nie została dokończona, bo nie objęła przygotowania przygotowawczego i nie zmieniała nic w strukturze prokuratury. Ona dotyczyła postępowania sądowego, ale ten etap trzeba przygotować.
Czytaj: Prof. Wróbel: Po ustawie naprawczej czas na konsensualizm w postępowaniu karnym>>
Świadomie pominięto ten etap?
Nie, prace nad tym już prowadzono, ale w styczniu 2016 roku Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego została rozwiązana i na tym to się zakończyło. A ponieważ wkrótce cofnięto te zmiany w przepisach procesowych, to też nie było już uzasadnienia dla takich prac.
Mówiło się wtedy, że to prokuratorzy przekonali nowego ministra do cofnięcia tej zmiany.
Być może, ale wbrew pozorom, także wielu adwokatów było temu przeciwnych. Oni uświadomili sobie, że model kontradyktoryjny to także zwiększone obowiązki dla nich, że nie da się wygrać procesu, jeśli nie będzie się aktywnym. Że tego też trzeba się nauczyć robić. W tym tradycyjnym modelu wszystko spoczywa na barkach sądu, a tu okazało się, że sąd tylko słucha i podejmuje decyzje, a o dowody, przesłuchanie świadków, mają zadbać strony. W kontradyktoryjnym procesie jest duża odpowiedzialność stron za przebieg postępowania, obu stron.
Adwokaci i radcowie prawni w procesie cywilnym, który od lat jest w Polsce kontradyktoryjny, sobie radzą i nie protestują.
Ale tam też było dużo krytyki wobec procedury i kodeks postępowania cywilnego wiele razy się zmieniał, zresztą teraz też trwają prace mające na celu skorygowanie niektórych zmian wprowadzonych w ostatnich latach. Także tych, które nałożyły na strony postępowania różne obowiązki. Były one krytykowane za zbytni formalizm, że to wręcz proces formułkowy, że trzeba się mieścić w rygorystycznych terminach pod groźbą nieuznania dowodów, że drobny błąd w piśmie pełnomocnika może zablokować sprawę. Wcale nie jest to tak bezkrytycznie przyjmowane.
Ale jakoś to działa.
To prawda, w procesie cywilnym doszło do pewnej zmiany kulturowej. To cały czas się reformuje, ale mimo ciągłej krytyki i dalszych zmian, ten model już co do zasady chyba można uznać za utrwalony.
Cena promocyjna: 84.16 zł
|Cena regularna: 99 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 79.2 zł
A w procesie karnym to niemożliwe i nieuzasadnione?
W procesie karnym te przyzwyczajenia do tradycyjnego, inkwizycyjnego modelu postępowania były tak mocne, że tego nie udało się przezwyciężyć. Ale analizując ten problem, także patrząc co dzieje się w innych krajach, można zauważyć coś, do czego pasuje popularne kiedyś słowo konwergencja. Że dzisiaj proces karny składa się z tak wielu elementów, pochodzących z różnych kultur, że próba tworzenia takiego modelu opartego na jednej idei nie uda się. Dzisiaj myśli się raczej kryteriami efektywnościowymi, które też trzeba na nowo redefiniować, ale które nie powinny ograniczać praw gwarancyjnych. Myślę więc, że to, na czym obecnie powinniśmy się koncentrować, to nie to, czy będzie większa inkwizycyjność, czy kontradyktoryjność, ale przede wszystkim na tym, jak do procesu przywrócić sensownie konsensualizm. Bo to jest przyszłość. W wielu krajach to się dzieje, zarówno w tych, w których dominuje proces inkwizycyjny, jak i tych stosujących model kontradyktoryjny. Wszędzie widać, że to nieprawdopodobne rozrośnięcie się prawa karnego spowodowało zatory, które muszą jakoś być rozładowywane. To trochę jak ten słynny triage, czyli segregowanie i sortowanie pacjentów podczas epidemii. Także w wymiarze sprawiedliwości trzeba oceniać, w które przypadki trzeba się angażować, stosować do nich rozbudowane procedury, a które traktować w sposób uproszczony. Ja nie zapomnę takiej dyskusji w ekspertami od przestępstw narkotykowych z USA, którzy będąc w Polsce dziwili się, że obowiązująca u nas zasada legalizmu nakazuje prokuraturze ściganie wszystkich sprawców takich czynów. – Ale przecież to jest kompletnie niemożliwe, tego się nie da zrobić – mówili. I oni mają rację. To nasza idee fixe, że to możliwe.
Czyli różne zakresy zaangażowania organów ściągania i wymiaru sprawiedliwości w różne przestępstwa?
Ten system musi mieć takie wentyle, które pozwalają na pewną elastyczność w tym zakresie. Ale wolę konsensualizm, czyli układ między organem procesowym i oskarżonym, którego treścią są wzajemne ustępstwa towarzyszące zakończeniu sprawy karnej, niż odmawianie prowadzenia postępowania w pewnych sferach, albo brak zainteresowania niektórymi rzeczami.
A więc Komisja Kodyfikacyjna nie chce wracać do kontradyktoryjnego procesu?
Nie chcę zamykać sprawy definitywnie, ale dla mnie obecnie priorytetem jest konsensualizm. Jeśli mamy coś polepszyć w takiej perspektywie, którą widzimy przed sobą, to dzisiaj dla mnie spór, czy lepsza jest inkwizycyjność, czy kontradyktoryjność, nie jest najważniejszy. Mnie kontradyktoryjność podoba się, wolałbym być sędzią w takim procesie, widzę w nim też więcej cech gwarancyjnych, ale nie tu upatruję największych obecnie wyzwań dla naszego wymiaru sprawiedliwości..
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.