We wtorek, 13 sierpnia, kierowca samochodu marki SsangYong potrącił na warszawskim Mokotowie pieszą, a następnie wjechał w przystanek. Zginęła piesza i jedna z poszkodowanych na przystanku osób. Kolejne w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Służby ratownicze informowały, że poszkodowanych jest 10 osób. Mężczyzna był trzeźwy, w przeszłości odpowiadał za wypadek drogowy.

Czytaj: Rajd śmierci po autostradzie mógłby być kwalifikowany jako zabójstwo drogowe >>

Jednak spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba poinformował, że wszczęte jest śledztwo w kierunku spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby. Zaznaczył, że w tej sprawie prokurator Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutów kierowcy. Poinformował, że mężczyzna złożył wyjaśnienia, nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.

- Z uwagi na grożącą mu surową karę oraz fakt popełnienia przestępstw w ruchu drogowym na terenie Polski i innych krajów, prokurator będzie wnioskował o areszt dla mężczyzny - dodał.  Zaznaczył również, że grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. To wskazuje na zarzuty nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, której następstwem jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób.

Przekazał, że zarządzono przeprowadzenie sekcji zwłok dwóch zmarłych osób, a także powołano biegłych niezbędnych do zbadania przebiegu tego zdarzenia. Podkreślił, że stan osób przewiezionych do warszawskich szpitali jest stabilny.

Z dotychczas zgromadzonego materiału dowodowego wynika, że mężczyzna kierował samochodem z przekroczeniem prędkości dozwolonej w tym miejscu - powiedział rzecznik.

Potwierdził też doniesienia medialne, że mężczyzna, który spowodował wypadek na Woronicza, miał wcześniej zabrane prawo jazdy. Dodał, że odzyskał uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi. Wcześniej był już karany za spowodowanie wypadku w ruchu drogowym.

Ile grozi?  Za katastrofę nawet 15 lat

Prokuratura początkowo informowała, że mężczyźnie może grozić nawet 12 lat więzienia. Tak było do 1 października 2023 r. Wtedy weszła w życie nowelizacja Kodeksu karnego, która zaostrzyła kary m.in. za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym do 15 lat pozbawienia wolności. Prawnicy podkreślają jednak, że wprowadzone zmiany są niekonstytucyjne - chodzi m.in. o sposób wydłużenia vacatio legis noweli nowelizacją procedury cywilnej. Część sędziów zapowiadała, że tych przepisów stosować nie będzie.

I tak zgodnie ze zmienionym art. 173 par. 1 osobie, która sprowadza katastrofę w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach grozi od od roku do lat 10, a jeżeli sprawca działa nieumyślnie od 3 miesięcy do lat 5. Chyba że następstwem tego czynu określonego w par. 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób - wtedy sprawcy grozi kara pozbawienia wolności od lat 2 do 15 lat (wcześniej do 12). A w przypadku działania nieumyślnego - od 6 miesięcy do 8 lat (wcześniej maksymalnie 5 lat).

Z kolei art. 178 k.k. przewiduje zaostrzenie karalności wobec sprawcy katastrofy lub wypadku. I tak, skazując sprawcę, który popełnił przestępstwo określone w art. 173 par. 1 lub 2 (katastrofa), art. 174 (niebezpieczeństwo katastrofy) lub art. 177 (wypadek), znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego lub zbiegł z miejsca zdarzenia lub spożywał alkohol lub zażywał środek odurzający po popełnieniu takiego czynu, a przed poddaniem go przez uprawniony organ badaniu w celu ustalenia w organizmie zawartości alkoholu lub obecności środka odurzającego, sąd orzeka karę pozbawienia wolności przewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo w wysokości od dolnej granicy ustawowego zagrożenia zwiększonego o połowę do górnej granicy tego zagrożenia zwiększonego o połowę. Kara dodatkowo nie może być niższa niż 3 lata, jeżeli następstwem wypadku jest ciężki uszczerbek na zdrowiu innej osoby albo następstwem katastrofy jest ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, do dwukrotności górnej granicy ustawowego zagrożenia, nie niższa niż 5 lat, jeżeli następstwem czynu jest śmierć człowieka, do dwukrotności górnej granicy ustawowego zagrożenia w przypadku katastrofy, a 20 lat pozbawienia wolności w przypadku wypadku.

Wiele osób, czyli ile?

Dla sądów problematyczna w kontekście spowodowania zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym lub katastrofy w ruchu lądowym jest m.in. kwestia  „wielu osób”. Wypowiadał się na ten temat w styczniu br. Sąd Najwyższy.

Przypomnijmy, że w tamtej sprawie sąd II instancji uniewinnił Roberta N. od dwóch czynów: jazdy po ulicach Warszawy oraz jazdy na odcinku Jędrzejów-Kielce. Sąd odwoławczy ustalił, że zagrożenie dotyczyło czterech osób, a więc zagrożenie katastrofą nie dotyczyło wielu osób.

Nie uznał w postanowieniu z 4 stycznia br., że kasacja prokuratury w sprawie była oczywiście bezzasadna. Izba Karna przypomniała, że w orzecznictwie istnieją co najmniej trzy poglądy, odnoszące się do przestępstwa "zagrożenia katastrofą" i "wielu osób".

  • o zagrożeniu można mówić, gdy zagrożonych jest co najmniej sześć osób;
  • wiele osób oznacza co najmniej 10 osobach i SO oparł się na tym poglądzie;
  • trzeci pogląd uznaje, że decyzja co znaczy wiele w każdej konkretnej sprawie należy do sądu.

 

A może czas na zabójstwo drogowe?

Eksperci coraz częściej podnoszą, że warto rozważyć penalizację zabójstwa drogowego. Dr Małgorzata Żołna, biegła z zakresu rekonstrukcji zdarzeń drogowych, nie ma wątpliwości, że są takie zdarzenia, dla których powinno zostać uregulowane w kodeksie karnym przestępstwo zabójstwa drogowego.

- I chodzi mi o takie sytuacje, kiedy sprawca działa pod wpływem alkoholu, narkotyków, kiedy jego prędkość jest ewidentnie nadmierna, kiedy okoliczności wskazują na to, że to nie jest zdarzenie drogowe spowodowane niezachowaniem należytej czy szczególnej ostrożności, ale sprawca swoim zachowaniem narusza wiele zasad ruchu drogowego. Musi to być zachowanie zuchwałe, agresywne, sprawca musi się de facto godzić z tym, że siadając np. za kierownicą w określonym stanie, jadąc w określony sposób, w określonym miejscu, spowoduje zagrożenie dla życia i zdrowia innych osób - wskazuje.

Podaje konkretne przykłady. - Kierowca zażywa leki psychotropowe, łącząc je z alkoholem. A przecież już samo zażywanie różnego rodzaju leków, np. narkotycznych środków przeciwbólowych czy przeciwlękowych niejednokrotnie jest związane z zakazem prowadzenia pojazdu mechanicznego czy obsługi maszyn, o czym pacjenta informuje lekarz, a producent leku pisze o tym w ulotce. Ważna jest więc świadomość kierowcy, wiedza o tym, że w danym stanie – w tym także zmęczenia - nie powinien prowadzić pojazdu - wyjaśnia.

Przyznaje, że trzeba byłoby się zastanowić, jak taki przepis powinien brzmieć. - Ale o tym, że powinno to zostać spenalizowane, mówi się od dłuższego czasu, bo mamy coraz więcej takich zdarzeń, w wyniku których kierowca w poszukiwaniu wrażeń, a nadto wiedząc o tym, że nie powinien prowadzić, znając np. swoje ograniczenia zdrowotne, wsiada za kierownicę, porusza się np. z nadmierną prędkością i doprowadza do zdarzenia, w którym ginie np. kilka osób - zaznacza.

W ocenie biegłej do takiej kwalifikacji, w pewnych sytuacjach, mogłaby wystarczyć sama nadmierna prędkość i brawura.