Jak pisze Rzeczpospolita, te certyfikaty to wsparcie dla produkcji energii z odnawialnych źródeł, a długoterminowe umowy miały zabezpieczać kredyty pod inwestycje. Ustalone w kontraktach stawki znacząco odbiegają od obecnych cen rynkowych certyfikatów.
Energa żąda zwrotu różnicy między ceną wynikającą z kontraktów długoterminowych a ówczesną ceną rynkową. Jak szacuje Przemysław Maciak, partner w kancelarii SMM Legal reprezentujący Energę, kwota bezpodstawnego wzbogacenia się inwestorów posiadających z gdańską spółką wieloletnie umowy na sprzedaż zielonych certyfikatów to łącznie 600 mln zł.
Inwestorzy o ugodzie nie chcą słyszeć. – Zamierzamy walczyć. Jeśli umowy zostaną uznane za nieważne, to będziemy żądać zwrotu certyfikatów, które przekazaliśmy Enerdze, by ta mogła wykazać się wypełnieniem tzw. zielonego obowiązku – mówi jeden z nich.
Źródło: Rzeczpospolita / Autor: Aneta Wieczerzak-Krusińska