2017 rok przyniósł nowelizację kodeksu karnego. Zgodnie ze zmianą art. 209 zawiadomienie o uchylaniu się od płacenia alimentów można złożyć już po trzech miesiącach zaległości, a dłużnikowi alimentacyjnemu grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku - przy typie kwalifikowanym do 2 lat. Wcześniej przestępstwo niealimentacji zagrożone było karą do dwóch lat więzienia - w przypadku uporczywego niepłacenia, które narażało dziecko na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych.  

Kolejne zmiany ma przynieść opracowywana nowelizacja kodeksu rodzinnego. Zakłada ona wprowadzenie alimentów natychmiastowych. 

Lawinowy przyrost zawiadomień

Z danych Prokuratury Krajowej wynika, że bezpośrednio po wejściu w życie nowych przepisów liczba osób uchylających się od zobowiązań alimentacyjnych, które trafiły do Krajowego Rejestru Dłużników, spadła prawie czterokrotnie – z 2500 do 650 we wrześniu 2017 r.

Lawinowo wzrosła też liczba składanych zawiadomień dotyczących niealimentacji - z 50 tys. w całym 2017 r. do przeszło 113 tysięcy w połowie października bieżącego roku.

 

Cena promocyjna: 239.2 zł

|

Cena regularna: 299 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


- Wzrósł też wskaźnik spraw zakończonych aktem oskarżenia. W 2017 wynosił on 5,6 proc., a w bieżącym roku już 23,2 proc. Liczbowo? W 2017 r. liczba aktów oskarżenie o uchylanie się od obowiązku akimentacyjnego to 11 tys., zaś w 2018 r. prawie 41 tys. - mówi w rozmowie z portalem Prawo.pl rzecznik Prokuratury Krajowej Ewa Bialik. I dodaje, że prokuratorzy spodziewali się zwiększenia liczby zawiadomień. - I dokładają starań ta ochrona dzieci miała realny wymiar, bez względu na ich zwiększone obowiązki - dodaje. 

2018 rok może być też rekordowy jeśli chodzi o liczbę skazań. W pierwszej połowie - jeszcze nieprawomocnych - wyniosła blisko 17 tys. Dwa razy więcej niż w całym 2017 r. i prawie tyle co w 2010 r., kiedy za niealimentację - ale prawomocnie - skazano 17 900 osób. W tej liczbie ponad 11 tys. to kary ograniczenia wolności, blisko 2 tys. - kary więzienia bez zawieszenia. 

Krok w dobrym kierunku, problem nadal jest

Jak mówi portalowi Prawo.pl dyrektor Zespołu do spraw Wykonywania Kar Biura RPO dr Ewa Dawidziuk zmiany, które nastąpiły i które są planowane idą w dobrym kierunku. 

- Jednak nie tylko akt oskarżenia i nawet skazanie jest w tym zakresie istotne, bo to nie załatwi problemu niespłaconych alimentów. A chodzi nam o to żeby ci ludzie, którzy są zobowiązani te alimenty płacili, bo nie są to pieniądze - jak powszechnie tłumaczą - na rzecz byłej, czy byłego, ale środki dla dzieci. W przypadku skazania na karę do roku pozbawienia wolności najistotniejsze będzie nieumieszczanie takich osoby, dłużnika alimentacyjnego, w zakładzie karnym ale wydanie przez sąd penitencjarny postanowienia o możliwości odbywania kary w systemie dozoru elektronicznego - dodaje. 

Precyzuje, że podstawą jest to, by dłużnik mógł pracować i spłacać dług alimentacyjny. - Żebyśmy mogli kontrolować, że pracuje i żebyśmy przez system GPS mogli zweryfikować, że jest w pracy. A niestety sądy nadal niezbyt chętnie stosują system dozoru elektronicznego, także w sprawach dotyczących niealimentacji. Liczba skazanych w systemie dozoru elektronicznego utrzymuje się na podobnym poziomie - 4,5 tys. osób, a przecież są to nie tylko dłużnicy alimentacyjni - mówi Dawidziuk i przypomina, że system przystosowany jest na 15 tys. skazanych. 

- Zamysł rzeczników Praw Dziecka i Praw Obywatelskich, gdy występowali o nowelizację art. 209 kodeksu karnego był taki, żeby wykorzystać potencjał dozoru elektronicznego, a nie wsadzać dłużników do zakładów karnych - dodaje.

Czytaj: Sędzia to nie terapeuta - skłóconym małżonkom nie pomoże>>

Praca podstawą także w zakładach karnych

Dyrektor zaznacza, że także w sytuacji gdy skazany odbywa karę w zakładzie karnym - co zdarza się, gdy sąd nie wyraża zgody na dozór elektroniczny, lub kara dotyczy innych przestępstw, powinien pracować. - To bardzo ważne, i to pracował odpłatnie. Zobowiązania wynikające z alimentów ma ok. 11 tys. skazanych przebywających w zakładach karnych, ok. połowa z nich pracuje. Mimo, że ze względu na alimenty mają pierwszeństwo w tym zakresie - mówi. 

Zaznacza, że istotna jest także zmiana w podejściu społecznym. - Społeczeństwo musi mieć świadomość, że te alimenty trzeba płacić bo są to świadczenia dla dziecka a nie dla nikogo innego. I ważna jest świadomość sędziów, że system dozoru elektronicznego działa i warto stosować to rozwiązanie prawne - dodaje. 

W jej ocenie bardzo dobrym rozwiązaniem jest też propozycja alimentów natychmiastowych. - Będą zabezpieczeniem dla dzieci, gwarancją, że nie zostaną bez świadczeń. Obecnie - jak wynika ze zgłaszanych do nas skarg - procedura udowodnienia przed sądem potrzeb dziecka i uzyskania alimentów jest często długotrwała - mówi.

Czytaj: Nawet 45.000 zł zapłaci firma, która zatrudnia alimenciarza na czarno >

Obowiązek obojga rodziców? To nadal nieoczywiste

Adwokat Joanna Parafianowicz również wskazuje na konieczność zmian w podejściu społecznym do problemu. 

- W moim odczuciu sprawiedliwość w zakresie alimentów nie polega na tym, że ktoś może złożyć zawiadomienie i nawet doprowadzić do ukarania osoby, która z nimi zalega. Sprawiedliwość powinna polegać na tym, że dziecko dostanie to co mu się należy od obowiązanego rodzica. Niestety teoria nie przekłada się na praktykę. Z doświadczeń moich – głównie - klientek wynika, że nawet jeśli sprawa trafi do sądu, to kary orzekane są na poziomie minimalnym. Niestety rzadko kiedy słyszę, by takie orzeczenie sądu wpływało w jakikolwiek sposób na postawę ojca. Innymi słowy niealimentacja trwa dalej, a skutkiem ubocznym tego jest to, że drugi rodzic – zazwyczaj kobieta – który kierował sprawę dotyczącą alimentów do prokuratury, więcej tego już nie zrobi, bo kara jest nieefektywna, a zatem szkoda wysiłku – mówi. 

Czytaj: Kuratorzy: za utrudnianie kontaktu z dzieckiem nawet więzienie>>

Zdaniem adwokat, poprawę może przynieść jedynie gruntowna zmiana społecznej oceny zjawiska niealimentacji oraz zrozumienie, że łożenie na dziecko jest obowiązkiem rodzica.

- Problemem nie jest to, że przepisy są dziurawe, że ustawodawca nie zadbał o dzieci, ale kuleje świadomość w społeczeństwie, że obydwoje rodzice mają obowiązek łożenia na utrzymanie swoich dzieci. I to jest coś  co trzeba zmienić i nad czym trzeba pracować. Zaostrzenie kar nic mnie zmieni. Nawet najsroższa kara nie wpłynie na rodziców, którzy nie płacą alimentów jeśli oni nie zrozumieją, że to ich obowiązek. Wielokrotnie słyszałam na sali sądowej  jak ojciec proszony o wymienienie niezbędnych własnych kosztów utrzymania wymieniał np. wydatki papierosy. A dopytywany, czy musi palić dodawał, że tak bo to nałóg. Czyli koniec końców przyznawał, że musi wydawać kilkaset złotych miesięcznie na papierosy, ale nie na dziecko – dodaje.

W jej ocenie sytuacji nie zmieni też częściej stosowany dozór elektroniczny.  – Co z ograniczenia wolności jeśli – mówiąc kolokwialnie - w głowie nic się nie zmieni. Dozór nie pójdzie za ojca do pracy, dozór, nie dokona przelewu alimentów. Bez gruntownej zmiany sposobu myślenia nie sądzę by takie rozwiązanie specjalnie pomogło – zaznacza.