Rozmowa z Markiem Furtkiem, prezesem Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej w Warszawie
Krzysztof Sobczak: Czy przybywa spraw trafiających do sądu, którym pan kieruje.
Marek Furtek: Owszem, Sąd Arbitrażowy przy KIG rozpoznaje z każdy rokiem coraz więcej spraw. W ubiegłym roku wpłynęło do naszego sądu 420 spraw, w tym roku spodziewam się, że będzie pomiędzy 420 a 460 spraw. Łączna wartość wszystkich spraw, jakie rozpatrywał nasz sąd, wyniosła w ubiegłym roku 1,5 mld złotych.
To dużo, w kontekście liczby i wartości zdarzeń zachodzących w naszej gospodarce?
Tak, dość wysoka jest też średnia wartość przedmiotu sporu. Ale jestem przeciwny ocenianiu sądu arbitrażowego z takiej perspektywy. Ta forma rozstrzygania sporów nigdy nie będzie się rozwijała w nieskończoność. Dlatego, że sąd arbitrażowy nie jest alternatywą dla sądownictwa państwowego i nie ma takiego potencjału. Nie przekroczymy pewnej liczby spraw arbitrażowych w naszym kraju i nie chcemy jej przekraczać. Bowiem sądownictwo arbitrażowe nie jest dobrym pomysłem na załatwianie milionów spraw w obrocie gospodarczym. Szacuję potencjał polskiego arbitrażu na mniej więcej tysiąc, no może trochę więcej niż tysiąc sporów rocznie. Wliczając w to wszystkie instytucje arbitrażowe oraz arbitraż określany jako ad hoc.
Czy to oznacza, że jest to oferta dla górnego jednego procenta największych sporów gospodarczych?
Nie, nie należy tego tak traktować. Interesują nas nie tylko duże sprawy. Po prostu sądownictwo arbitrażowe nie jest dobrym pomysłem dla wszystkich spraw. Nie jest to np. propozycja dla tych sporów, przy których można zastosować uproszczone tryby dochodzenia roszczeń. Koszty arbitrażu nie są niskie, a więc przy sporach o niskiej wartości zastosowanie tej drogi może nie być opłacalne.
Dopiero przy pewnym pułapie arbitraż staje się opłacalny?
To, czy warto skierować sprawę do arbitrażu, nie zależy wyłącznie od wartości przedmiotu sporu. Zależy przede wszystkim od rodzaju materii, której spór dotyczy, od stopnia jej skomplikowania, od tego jakich specjalistów trzeba zatrudnić itd. Jest kilka dziedzin, w których arbitraż nie ma sobie równych. Przede wszystkim to spory budowlane, w tym dotyczące wielkich inwestycji, jak choćby ostatnio komentowane sprawy związane z realizacją odcinków autostrad czy budową wielkich obiektów sportowych. Niemal wszystkie wielkie inwestycje są realizowane według standardu określanego jako FIDIC (system wzorcowych Ogólnych Warunków Kontraktowych FIDIC wykorzystywanych przy robotach budowlanych, inżynieryjnych stworzonych przez Międzynarodową Federację Inżynierów Konsultantów). Czasem niestety ten standard jest nadmiernie modyfikowany przez strony, ale zawsze przewiduje on komisję rozjemczą i sąd polubowny. Nic nie ujmując sądownictwu państwowemu, ze względu na stopień komplikacji wskazanych spraw, trudno sobie wyobrazić, aby sąd państwowy (dodajmy, że orzekający w I instancji w składzie jednego sędziego) mógł w realnym terminie rozstrzygać spory dotyczące wielkich inwestycji infrastrukturalnych. To są niekiedy dziesiątki metrów bieżących dokumentów, konieczność wizytacji budowy, znajomość międzynarodowych standardów. Sędzia sądu państwowego, zobowiązany, co oczywiste, rozpoznawać różnego rodzaju spory gospodarcze, nie może mieć takiej wiedzy, a przede wszystkim doświadczenia, jak specjalista (prawnik czy inżynier), który danymi zagadnieniami zajmuje się na co dzień.
Tylko sprawy budowlane?
Na pewno do arbitrażu powinny trafiać sprawy z dziedzin wymagających specjalistycznej wiedzy. A więc także np. produkty i usługi z rynku finansowego, w tym głośne niedawno spory opcyjne. Rozstrzyganie takich sporów wymaga szczegółowej wiedzy o zasad obowiązujących na rynku finansowym.
To są te dziedziny, w których arbitraż będzie rozwijał się najszybciej?
Rozwój arbitrażu nie jest celem samym w sobie. Patrzmy na to inaczej. Otóż są dziedziny gospodarki, którym musimy dostarczyć usługi arbitrażowej. Gdyż te dziedziny bez arbitrażu, rozumianego jako kompetentne i szybkie rozpoznawanie sporów, nie rozwiną się. Można tu przywołać wspomniany już rynek wielkich inwestycji infrastrukturalnych. Zatem celem rozwoju polskiego arbitrażu jest to, by istniał niezmiernie ważny element konstytutywny nowoczesnego systemu demokratycznego państwa prawa i obrotu gospodarczego.
Tu warto spojrzeć na świat. Gdzie funkcjonują ważne instytucje arbitrażowe? W krajach, które są najwyżej cenione jako miejsca do inwestowania. To Paryż, Londyn, Zurych. A po drugiej stronie puste miejsca na mapie w rejonach zagrożonych konfliktami zbrojnymi, niestabilnych politycznie, czyli krajach postrzeganych jako niebezpieczne miejsce do robienia interesów. Ta współzależność jest bardzo wyraźna. Chcielibyśmy, by Polska należała do tej pierwszej grupy.