"Motywem decyzji są obawy, że zagraniczni inwestorzy aktywni na brytyjskim rynku nieruchomości pompują nową +bańkę+, uznając mieszkania i domy, zwłaszcza w Londynie i południowo-wschodniej Anglii, za bezpieczną inwestycję" – napisała gazeta.
O planie podatku poinformował wicepremier Nick Clegg, zaznaczając, że na obecnym etapie nie jest to jeszcze decyzja dopracowana w szczegółach. 5 grudnia w Izbie Gmin minister finansów George Osborne przedstawi tzw. jesienne sprawozdanie z wykonania budżetu i niewykluczone, że wówczas ją ogłosi.
W odróżnieniu od Brytyjczyków, którzy płacą podatek od zysków kapitałowych, sprzedając nieruchomość niebędącą ich głównym miejscem zamieszkania, obcokrajowcy są od niego zwolnieni. Rząd, jak przekonuje Clegg, chce jednak "dopilnować, by ludzie lokujący bardzo duże sumy pieniędzy w nieruchomościach w centralnym Londynie, które na ogół stoją puste, wnosili rzetelny wkład podatkowy od tego rodzaju transakcji".
Według "Daily Telegraph" stawka podatku wyniesie 28 proc. ceny rynkowej nieruchomości. Przychód dla fiskusa z wpływów z podatków szacowany jest na ok. 100 mln funtów rocznie.
W ub.r. zagraniczni inwestorzy zainwestowali na rynku nieruchomości w Londynie 7 mld funtów. Rosnące ceny domów i mieszkań w brytyjskiej metropolii przy niskiej podaży powodują, że własny kąt jest nieosiągalnym marzeniem zwłaszcza dla ludzi młodych wchodzących na rynek pracy.
Rząd zainaugurował program Right to Buy, gwarantując do 15 proc. kredytu hipotecznego. Niektórzy eksperci sądzą, że wypaczy on rynek, powodując dodatkowy wzrost cen, które i tak szybko rosną.
asw/ awl/ kar/