W poniedziałek wieczorem odbyła się kolejna runda negocjacji w sprawie budżetu UE na lata 2014-2020. Ministrowie ds. europejskich rozmawiali podczas kolacji z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem. We wtorek, dwa dni przed kluczowym szczytem, odbędzie się ich posiedzenie w Brukseli.
Polskę będzie reprezentował jednak nasz ambasador przy UE, bowiem Serafin wyjechał z Belgii z samego rana do kraju. W rozmowie z polskimi dziennikarzami w Brukseli nie chciał powiedzieć, czy wylatuje, bo nie ma już sensu brać udziału w kolejnych rozmowach.
"Rozum podpowiada, że szanse na porozumienie są ograniczone, ale to wczorajsze spotkanie, a przede wszystkim determinacja Van Rompuya daje jakiś cień szansy" - podkreślił.
Jak zaznaczył, jest pod wrażeniem determinacji przewodniczącego Rady Europejskiej, który prowadzi negocjacje w ostatnich dniach przed szczytem przywódców unijnych. "To, co zapamiętam najbardziej z tego spotkania, to przekonanie Van Rompuya, że musimy osiągnąć porozumienie w tym tygodniu; że w przyszłym tygodniu, ani za miesiąc, ani za trzy miesiące nie będzie łatwiej, tylko będzie trudniej" - mówił wiceszef MSZ.
Zauważył jednak przy tym, że państwa członkowskie poświęcają coraz większą uwagę swoim indywidualnym problemom. Zastrzegł jednocześnie, że na tym etapie negocjacji jest to zupełnie naturalne.
Według Serafina nie powinno być kolejnych cięć w budżecie. Jak relacjonował, dyskusja podczas kolacji pozwala odnieść wrażenie, że "osiągnięte zostało dno". "Mam nadzieję, że 80 mld euro (cięć - PAP) to jest maksimum. Naszym zadaniem, naszą rolą jest wskazywanie, że ta propozycja już jest obecnie zbyt daleko od tego, co proponowała KE" - dodał. Podkreślił jednocześnie, że dopiero za dwa dni na szczycie zobaczymy jaki będzie finał.
Serafin chwalił przedstawiciela Wielkiej Brytanii za prezentowanie w poniedziałkowych rozmowach "bardzo konstruktywnego stanowiska". Londyn, który domaga się najgłębszych cięć i straszy zawetowaniem budżetu, jest postrzegany jako największa niewiadoma czwartkowo-piątkowego szczytu.
Polski minister przyznał, że podczas kolacji z przewodniczącym Rady Europejskiej nie było czasu na pogłębioną dyskusje na temat brytyjskich postulatów. "Padło zapewnienie o gotowości Wielkiej Brytanii do tego, by konstruktywnie pracować nad porozumieniem także w tym tygodniu" - mówił Serafin.
W poniedziałek rzeczniczka premiera Davida Camerona powiedziała, że jej kraj jest zdania, że w tym tygodniu na szczycie w Brukseli unijni przywódcy mogą osiągnąć porozumienie w sprawie budżetu UE. Nie podała jednak powodu zmiany tonu wypowiedzi szefa brytyjskiego rządu w sprawie możliwości porozumienia.
Na początku listopada Cameron uznał za "niedorzeczne" propozycje budżetowe Komisji Europejskiej oraz groził, że jego kraj mógłby zablokować projekt nowego budżetu UE, jeśli uzna, że jest on nie do przyjęcia ze względu na zbyt duże wydatki i jest wymierzony w brytyjskie interesy. W poniedziałek Cameron sygnalizował, że brytyjskie stanowisko dotyczące budżetu zyskało poparcie niektórych państw.
Źródła dyplomatyczne mówią, że Herman Van Rompuy przedstawi nową propozycję budżetu UE dopiero tuż przed szczytem. Nie należy w niej oczekiwać wielkich zmian liczbowych, bo zdaniem Van Rompuya zaproponowane przez niego redukcje wydatków są znaczące.
Po dokonanych cięciach około 75 mld euro w ostatniej propozycji, teraz projekt zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat, podczas gdy trwający obecnie budżet UE na lata 2007-13 jest o 20 mld większy. Czy ta argumentacja zadowoli płatników netto - pokaże szczyt, na którym "wszytko się może zdarzyć" - uważają źródła PAP.
Polska zgodnie z tą propozycją może liczyć na ok. 73,9 mld euro na politykę spójności, czyli mniej niż proponowała KE, ale więcej niż proponowała cypryjska prezydencja w poprzednim projekcie budżetu.
KE zaproponowała w czerwcu ubiegłego roku budżet, który zakłada wydatki UE na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach (988 mld euro w tzw. płatnościach). Płatnicy netto od razu ogłosili, że to za dużo, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Płatnicy netto różnią się jednak w skali swych postulatów: Niemcy i Francja chciały dotychczas cięć w wysokości około 100 mld euro, a Wielka Brytania nawet do 180-200 mld euro.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka
stk/ ksaj/ ro/