Nie milkną echa słynnej akcji urzędniczek urzędu skarbowego z Bartoszyc. Z medialnych relacji wynika, że panie pojechały do pobliskiego warsztatu samochodowego wymienić żarówkę w aucie. Tego dnia właściciel warsztatu zamknął dzienny raport kasy fiskalnej, bo jechał do lekarza. W warsztacie był jeszcze mechanik i to on zamontował własną żarówkę a za „usługę” wziął 10 złotych. Jak mówił mediom, panie prosiły, wręcz nalegały, by im pomóc, bo miały jechać „w trasę”. Jednak wyrok Sądu Rejonowego w Bartoszycach rzuca zupełnie nowe światło na sprawę. I nie chodzi tylko o to, że mandatem w wysokości 500 zł za niewystawienie paragonu fiskalnego za wymianę owej żarówki ukarany został pracownik warsztatu, a nie jak donosiły niektóre media, właściciel.

Biorąc pod uwagę fakt, iż mechanik, jak wynika z materiału, ustalił sobie honorarium za wykonaną przez siebie czynność, bo ja nie mówię w tym wypadku o usłudze wykonanej na rzecz przedsiębiorstwa (przedsiębiorstwo było jedynie miejscem popełnienia tego czynu), wydaje mi się, że sąd w pierwszej kolejności powinien był rozważyć, czy dane zdarzenie w ogóle było obrotem podlegającym rejestracji w rozumieniu przepisów ustawy o VAT. Ponieważ jeśli był to obrót, który nie był obrotem należnym przedsiębiorstwu ‒ bo mechanik nie był już w czasie pracy (to, że przebywał w miejscu pracy nie oznacza wcale, że pracował) i wykonał to wszystko na własny rachunek a nie na rachunek swojego pracodawcy ‒ to powstaje zasadnicza wątpliwość, czy to zdarzenie w ogóle powinno być zarejestrowane na kasie fiskalnej. A jeśli nie, to ściganie na podstawie tego przepisu (tj. art. 62 par. 5 w związku z art. 62 par. 4 Kodeksu karnego skarbowego – przyp. red.) było niedopuszczalne i wydanie wyroku skazującego, nawet przy odstąpieniu od ukarania, również było niedopuszczalne. Wydaje mi się, że sąd skupił się nie na tym, co trzeba.

 

Cena promocyjna: 47.2 zł

|

Cena regularna: 59 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Grażyna Leśniak: Czy na rozstrzygnięcie wpłynęło rozpoznanie sprawy przez sąd w trybie nakazowym?

Sławomir Sadocha: W każdej sytuacji, nawet gdy wniosek o ukaranie jest kierowany w trybie nakazowym, sąd nie jest zwolniony od analizy akt sprawy. Jeśli wniosek o ukaranie wzbudza zasadnicze wątpliwości, sędzia ma obowiązek np. wezwać do jego uzupełnienia. Wyobraźmy sobie sytuację, że sąd np. uzyskuje informację, choćby z samych akt, że sprawca w czasie popełnienia przypisywanego mu czynu przebywał za granicą, np. w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem sprawcy przypisuje się, że dokonał tego czynu będąc tu w Polsce. Czy wobec tego sąd analizując akta sprawy może, tylko dlatego, że jest to sprawa prowadzona w trybie nakazowym, wydać wyrok skazujący? Przecież nie może pominąć tej okoliczności. A skoro nie może pominąć tej okoliczności, to nie może też pominąć innych okoliczności, które są mu znane choćby nawet z lektury akt sprawy.

W przypadku mechanika sąd dowiedział się, kto wykonał całą tę czynność wymiany żarówki, wiedział wszystko o okolicznościach, w związku z tym powinien był zażądać doprecyzowania kwestii tego, kto był wykonawcą tej usługi: czy przedsiębiorstwo, czy też człowiek ten zrobił to zupełnie na własny, prywatny rachunek. Nie można tu pomijać kwestii zakresu stosunku pracy. Działanie w ramach stosunku pracy to jest działanie nie tylko i wyłącznie w miejscu wykonywania pracy, bo pracodawca może nas skierować w różne miejsca, jeżeli wymagają tego okoliczności. Tak więc do miejsca pracy w tym konkretnym przypadku specjalnie bym się nie przywiązywał, bo przede wszystkim chodzi tutaj o ustalony regulaminem czas pracy, w ramach przypisanego zakresu obowiązków, oraz na rachunek i odpowiedzialność tego zakładu pracy. I tu, moim zdaniem, sąd co najmniej powinien był nabrać wątpliwości, czy te przesłanki uznania, że był to obrót podlegający opodatkowaniu podatkiem VAT i rejestracji za pomocą kasy fiskalnej, w ogóle miały miejsce. No bo niby dlaczego ten człowiek pieniądze, które schował do swojej kieszeni po zakończeniu czasu pracy, miałby nabijać na kasę fiskalną swojego pracodawcy? Nie rozumiem tego.

 

Właściciel warsztatu zapewniał w mediach, że w związku z wyjściem do lekarza nie planował już przyjmować żadnych klientów i tego dnia zamknął kasę. Choć w warsztacie był jeszcze mechanik.

Wiadomo, że zamknął kasę, ale nie wiadomo, czy zamknął zakład. Sąd powinien był to wyjaśnić, a nie przesądzać samodzielnie. Chyba, że całość akt sprawy odpowiadała na te pytania, ale uzasadnienie wyroku w ogóle do tej kwestii się nie odnosi. Dlatego moim zdaniem, również uzasadnienie wyroku w tym zakresie jest wadliwe, bo nie pozwala na pełne odkodowanie procesu rozumowania sądu, który doprowadził go do wniosku, że obowiązek rejestracji tego obrotu spoczywał na przedsiębiorstwie prowadzonym przez właściciela.

Zobacz również:
Jak amortyzować firmowy samochód >>

Wykorzystywanie samochodu w biznesie trzeba będzie udowodnić >>

NSA: Zakwaterowanie pracownika za granicą to jego przychód >>

Świąteczne prezenty dla klientów kosztem podatkowym >>

Właściciel warsztatu tłumaczył, że mechanik nie był przeszkolony w obsłudze kasy fiskalnej. Potwierdził to Sąd Rejonowy w Bartoszycach w uzasadnieniu wyroku stwierdzając, że „wykroczenia dopuściła się niewątpliwie osoba o niewielkiej wiedzy z zakresu prawa podatkowego, nie przeszkolona w zakresie obsługi fiskalnej klientów warsztatu samochodowego”. Co więcej, według sądu, „brak jest też jednoznacznych dowodów, by to właściciel nakazał mu pobranie wspomnianej kwoty za wymianę żarówki, w tym zakresie uznać należy, że była to własna inicjatywa oskarżonego”. Dalej sąd podkreśla, „iż oskarżony nie tylko wykonał usługę ale także z własnych zapasów przełożył brakującą żarówkę”. Według sądu, oskarżony chciał udzielić pewnej formy pomocy dwóm podróżującym kobietom „za symboliczną kwotę 10 złotych”, z uwzględnieniem ceny samej żarówki.

Tłumaczenia właściciela warsztatu o braku przeszkolenia pracowników paradoksalnie nie stawiają go w dobrym świetle, o ile ci pracownicy w swoim zakresie obowiązków mieli pobieranie honorarium za wykonane przez zakład usługi. Ponadto nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka. Przepisy karne dotyczące niewykonania obowiązku rejestracji obrotu za pomocą kasy fiskalnej w ogóle nie odnoszą się do wysokości kwoty niezaewidencjonowanej. Prawo jest w tej kwestii jednoznaczne: kto nie dokonał rejestracji, popełnił wykroczenie ze wszystkimi tego konsekwencjami. W tym kontekście nie rozumiem publicznych lamentów nad dysproporcją między kwotą mandatu a kwotą domniemanego uszczuplenia.

Moi zdaniem, to, że sąd tak grzecznie w stosunku do sprawcy skupił się na tym, że ten sprawca nie zna się na podatkach jest dowodem na to, że sąd zaczął rozważać kwestie nie mające żadnego znaczenia dla sprawy. Bo gdyby ten pracownik zmieniał tę żarówkę na rzecz swojego pracodawcy, to tłumaczenie, że on nie zna się na przepisach prawa automatycznie uderza w jego pracodawcę. Ponieważ w takim wypadku jego pracodawca ‒ gdyby się okazało, że rzeczywiście był to obrót firmy ‒ odpowiada wówczas za brak przeszkolenia pracownika, który jest równoznaczny z brakiem nadzoru. Tak więc sąd badał nie to, co trzeba. Sąd powinien był na początku rozważyć, czy mechanik działał w ramach przedsiębiorstwa swojego pracodawcy, czy też robił tzw. fuchę na boku. Jeśli wykonał to wszystko w ramach przedsiębiorstwa swojego pracodawcy, to w tym wypadku ścigany powinien być równolegle także pracodawca a tłumaczenie, że nie pouczył swojego pracownika o obowiązkach rejestracji nic by mu w tym wypadku nie dało.

Zobacz również:
Utrudnianie czynności kontrolnych >>

Przebieg kontroli podatkowej >>

Zażalenie w sprawach karnych skarbowych >>

Kto w takim razie za ten czyn powinien zostać ukarany?

Za mało wiemy. Być może nikt. Ponieważ, jeśli to była fucha na boku tego pracownika, nie mająca nic wspólnego z działaniem na rzecz i rachunek swojego pracodawcy, w godzinach pracy, to w tym wypadku nie można ścigać pracownika za to, że nie nabił 10 złotych na kasę fiskalną, skoro nie miał obowiązku jej prowadzenia. Podstawowe pytanie, na które należy znaleźć odpowiedź brzmi: czyj był to obrót, czyj był to przychód. Jeżeli nie był to przychód firmy i w żaden sposób nie można go firmie przypisać, tylko działanie po godzinach pracy pracownika w warunkach tzw. fuchy, to ukaranie go za naruszenie przepisów dotyczących stosowania urządzeń rejestrujących jest zupełnie chybione.

Wyrok jest już prawomocny, bo jak rozumiem, mechanik od niego się nie odwołał, a Naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach wycofał swoją apelację, więc Sąd Okręgowy w Olsztynie nie ma już szansy zweryfikowania i ewentualnej zmiany tego wyroku. Czy można coś jeszcze w tej sprawie zrobić?

Wyrok jest prawomocny i jego wzruszenie byłoby bardzo utrudnione chociażby z uwagi na to, że nie można mu zarzucić, iż został wydany w sytuacji, gdy obwiniony nie miał możliwości czynnego udziału w postępowaniu, bo miał.

Urząd skarbowy, zgodnie z przekazami medialnymi, twierdził, że sąd nie zakwestionował winy mechanika i legalności działania urzędniczek. Czy ten wyrok daje podstawę do takiego twierdzenia?

No nie. (śmiech) O tym przecież od początku rozmawiamy. Sąd się nad tym nie pochylił i w ogóle tą kwestią się nie zajmował. Jak mógł zakwestionować skoro w ogóle tego nie rozważał? To znaczy nie dokonał oceny legalności samego zebrania dowodów w sprawie, bo tego nie poddał analizie. Ja przynajmniej tego nie znalazłem ani w wyroku, ani w jego uzasadnieniu. A pani znalazła?

Nie znalazłam i dlatego o to pytam.

No właśnie, czyli to w ogóle nie było rozważane. Druga kwestia, której sąd nie rozważał to, czy w ogóle został popełniony czyn zabroniony w ujęciu Kks, w postaci odstąpienia od rejestracji obrotu za pomocą urządzenia fiskalnego. To też powinno być rozważone zarówno w ujęciu przedmiotowym, jak i podmiotowym. Żeby wiedzieć, czy osoba, która uzyskała ten przychód, miała w ogóle obowiązek używania kasy fiskalnej. Jeśli uznamy, że to była fucha na boku, z którą przedsiębiorstwo nie miało nic wspólnego, to w takiej sytuacji w ogóle nie ma mowy o konieczności stosowania kasy fiskalnej. Wystarczy po prostu zajrzeć do przepisów, by wiedzieć, kiedy należy stosować kasę fiskalną.

W tej sprawie ciekawa jest jeszcze jedna kwestia, o której się w ogóle nie mówi. Mianowicie to, w jakim trybie były prowadzone czynności w tym warsztacie. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach nie odpowiedział nam na to pytanie. Tymczasem z relacji mechanika wynika, że w jednej z lamp auta, którym przyjechały urzędniczki odłączona była wtyczka, w drugiej zaś lampie w ogóle nie było żarówki. To może wskazywać na działanie przygotowane. Czy to oznacza, że panie planowały prowokację lub zakup kontrolowany?

Okoliczności wskazują na przygotowanie podłoża do dokonania zakupu kontrolowanego.

Czy urzędniczki z Urzędu Skarbowego w Bartoszycach miały prawo dokonać zakupu kontrolowanego?

Nie miały, bo nie mają takich uprawnień. Nie mogli im tego też zlecić ich przełożeni. Prowokację i zakup kontrolowany mogą stosować tylko urzędy celno-skarbowe na mocy odrębnych przepisów. Panie mogły co najwyżej po powrocie z warsztatu złożyć w komórce karno-skarbowej swojego urzędu informację o podejrzeniu popełnienia wykroczenia karnego skarbowego przez pracownika warsztatu.