Zdaniem ministra decyzja Komisji Europejskiej w sprawie polskiego podatku od handlu detalicznego jest sukcesem lobbystów, bo KE wsparła ponadnarodowe korporacje, które nie płacą w Polsce podatków. Wspomaga też filozofię gospodarczą, w wyniku której od lat w Europie "mamy do czynienia ze stagnacją".
Szałamacha podkreślał, że w sprawie tego podatku MF od jakiegoś czasu prowadziło korespondencję z Komisją Europejską. Mimo to "Komisja w ogóle nie czytała argumentów strony polskiej, ale przyjęła wstępną tezę o tym podatku i do niej dostosowywała swoje argumenty".
Komisja Europejska wszczęła w poniedziałek postępowanie w sprawie polskiego podatku od handlu detalicznego i wezwała Polskę do zawieszenia jego stosowania. Zdaniem Brukseli jego konstrukcja może faworyzować mniejsze sklepy, co może być uznane za pomoc publiczną.
Zobacz: KE wzywa Polskę do zawieszenia podatku od sprzedaży >>
We wtorek szef MF zorganizował konferencję prasową, by przedstawić stanowisko swego resortu wobec decyzji Komisji.
Wyjaśnił, że aby chronić przedsiębiorców przed konsekwencjami "kontrowersyjnej, nieroztropnej decyzji" Komisji Europejskiej Ministerstwo Finansów zawiesi pobór podatku od sprzedaży detalicznej w obecnej formie. "Ministerstwo Finansów przedstawi Radzie Ministrów projekt ustawy, który wprowadzi podatek obciążający handel wielkopowierzchniowy według innej formuły, w pewnym zakresie dokona korekt w projekcie ustawy budżetowej na rok 2017" - powiedział.
"Będzie podatek opodatkowujący handel wielkopowierzchniowy według innej formuły i w pierwszej kolejności chciałbym, aby to Rada Ministrów, rząd zapoznał się z naszymi propozycjami. (...) On będzie wprowadzony 1 stycznia 2017 w związku z zawieszeniem podatku sklepowego w obecnej formule. W tym roku budżet nie uzyska tych wpływów, które założyliśmy - to jest oczywiste" - mówił minister.
Szałamacha wskazał, że wobec formalnego wszczęcia postępowania przez KE strona Polska będzie mogła składać wyjaśnienia dotyczące podatku od sprzedaży i przedstawiać swoje argumenty. "Decyzja (...) będzie mogła być zaskarżona przez RP do Trybunału Luksemburskiego. Jeżeli ostateczna decyzja (KE-PAP) będzie negatywna, to będziemy ją zaskarżać" - zapowiedział. Zapewnił, że Polska wykorzysta wszelkie uprawnienia traktatowe i procesowe, które przysługują nam z tytułu przynależności do UE.
Minister podczas wtorkowej konferencji przekonywał też, że decyzja KE jest "działaniem na korzyść korporacji ponadnarodowych z pokrzywdzeniem przedsiębiorców".
"Jest trudna do zaakceptowania, jest niejasna ze względu na to, że wielokrotnie KE wzywała do opodatkowania dochodu tam, gdzie on jest wytwarzany (...). Nasz podatek doskonale realizuje ten postulat opodatkowania dochodów tam, gdzie one są wytwarzane, tam gdzie biznes jest generowany" - poinformował. Zarzucił Brukseli, że popiera doskonale zoptymalizowane podatkowo ponadnarodowe korporacje.
Zaznaczył, że ze względu na tajemnicę skarbową nie jest w stanie przekazać danych dotyczących kwot i nazw firm, które od wielu lat funkcjonują w Polsce i realizują obroty rzędu 3-5 miliardów złotych - koncernów handlowych, które - mówił - od lat nie zapłaciły ani złotówki podatku dochodowego w Polsce. "Te koncerny teraz uzyskują wsparcie ze strony Komisji Europejskiej" - ocenił.
Według niego Komisja zaatakowała progresywny charakter obciążenia, tymczasem - jak podkreślił - wszyscy wiedzą, że progresja podatkowa jest jednym ze stałych elementów systemów podatkowych, bierze pod uwagę zdolność płatniczą podatnika wraz ze wzrostem firmy.
Ponadto, zdaniem szefa MF, decyzja KE niszczy "piękno Europy", które polega na jej różnorodności, także pod względem systemów podatkowych. "Decyduje się KE, że musi przejechać walec i wyrównać różnice" - dodał.
Według niego Komisja nadużyła też swoich uprawnień, jej decyzja jest działaniem, które w wielu krajach spowoduje sprzeciw opinii publicznej, "ponieważ jest po prostu wzrostem centralizmu brukselskiego". "Osoby, które wydały tę decyzję podważają szereg wartości bliskich wielu krajom europejskim, bliskim Polsce. Decyzja jest w naszym przekonaniu arbitralna, czysto polityczna" - ocenił.
Kwestionowana przez KE ustawa weszła w życie 1 września br. Wprowadziła dwie stawki podatku od handlu: 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Kwota wolna od podatku w skali roku wynosi 204 mln zł.
Według założeń rządu w przyszłym roku podatek ten miał przynieść budżetowi 1,6 miliarda złotych wpływów.
Odpowiadając na pytania, szef MF powiedział, że jego resort nie spodziewa się zmniejszenia w przyszłym roku dochodów budżetowych o 1,6 mld zł w związku z zamieszaniem wokół podatku. Przyznał zarazem, że w tym roku dochodów z tego podatku oczywiście nie będzie (wstępnie szacowano je na 300-400 mln zł). Dopytywany, nie ujawnił, kiedy projekt nowego podatku zostanie przedstawiony rządowi i jaką będzie miał konstrukcję, czy np. będzie to powrót do kryterium powierzchni sklepu, zamiast obrotu.
Szałamacha był pytany, czy nie spodziewał się jednak takiej decyzji KE, skoro Komisja analogiczną decyzję podjęła w odniesieniu do podatku handlowego na Węgrzech. Odpowiedział, że nie, bo polski podatek "jest inny od rozwiązań węgierskich".
"Trudno mi było zakładać, że druga strona uprzedzi się" - zaznaczył szef MF. "Ta decyzja odzwierciedla filozofię gospodarczą, która powoduje, że w Europie mamy od szeregu lat do czynienia ze stagnacją" - dodał. (PAP)
pś/ aop/ mmu/ son/