Tylko w ten sposób nasz kraj może osiągnąć około trzyprocentowy wzrost PKB.
– Powinniśmy jeszcze trochę obniżyć stopy procentowe, ale ze względu na ryzyko jakie się z tym wiąże, powinniśmy to raczej robić małymi krokami. Myślę, że jest miejsce do obniżki o 100 punktów bazowych, o ile nie będziemy obserwować nowych silnych zaburzeń na rynkach finansowych – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Andrzej Bratkowski, członek Rady Polityki Pieniężnej.
Obecnie stopa referencyjna Narodowego Banku Polskiego jest na najniższym poziomie w historii – 2,0 proc. Rada Polityki Pieniężnej obniżyła ją do tego poziomu w październiku ubiegłego roku. Na posiedzeniach w listopadzie, grudniu i styczniu padały wnioski o dalszą obniżkę stóp, jednak RPP ich nie przyjęła.
Bratkowski argumentuje, że dalsza obniżka stóp procentowych jest jednak niezbędna. Podkreśla, że w sytuacji dużych zaburzeń na rynkach finansowych RPP nie powinna podejmować gwałtownej decyzji i obcinać ich od razu o 100 punktów bazowych, ale cztery kolejne, comiesięczne obniżki po 25 punktów bazowych są potrzebne. Jego zdaniem tylko w ten sposób RPP może pobudzić polską gospodarkę do wyjścia z deflacji.
– Nie mamy danych, które by wskazywały, że z tej deflacji szybko wyjdziemy. Bo żebyśmy mogli szybko wyjść z deflacji, musimy mieć prognozy pokazujące bardzo silny wzrost gospodarczy. Na razie spodziewamy się raczej w najlepszym razie utrzymania wzrostu gospodarczego z 2014 roku, ale to za mało, żebyśmy mogli szybciej zwiększyć inflację. To jest podstawowa informacja, którą teraz bierzemy pod uwagę – wyjaśnia Bratkowski.
Deflacja w ujęciu rok do roku utrzymuje się w Polsce od lipca 2014 r. Spadki cen pogłębiają się coraz bardziej i w grudniu wyniosły już 1,0 proc.
Niskie stopy procentowe mają umożliwić osiągnięcie większego wzrostu PKB, bo w ocenie Bratkowskiego motorem napędowym wzrostu mogą być jedynie inwestycje. Niskie stopy procentowe pobudzają inwestycje, ponieważ przedsiębiorcy mogą liczyć na tanie kredyty, a z drugiej strony nisko oprocentowane lokaty i depozyty nie zachęcają do oszczędzania.
– Problemem gospodarki jest to, że nie da się utrzymać sytuacji, w której wzrost inwestycji wynosi ponad 10 proc. Mamy osłabienie w eksporcie, mamy spadek eksportu netto i konsumpcję, która, owszem, rośnie dosyć stabilnie, ale nie jest to bardzo wysokie tempo wzrostu – ocenia Bratkowski. – W takiej sytuacji ważne jest to, by niskimi stopami procentowymi zachęcić inwestorów do podtrzymania akcji inwestycyjnej w oczekiwaniu na trochę lepszą koniunkturę.
Członek RPP dodaje, że wzrostu PKB nie napędzi eksport, bo słaba koniunktura w strefie euro zmniejszy popyt na polskie towary i usługi. Dodatkowym problemem może być zapowiedziany w ubiegłym tygodniu przez Europejski Bank Centralny skup rządowych obligacji w krajach strefy euro, który ma ruszyć w marcu – napływ europejskiej waluty na rynek osłabi ją wobec złotego, co wpłynie na mniejszą konkurencyjność cenową polskiego eksportu.
Bratkowski ocenia, że m.in. dzięki postulowanym przez niego cięciom stóp procentowych polska gospodarka może w tym roku osiągnąć około 3-proc. wzrost. To mniej niż prognozy Ministerstwa Finansów (3,4 proc.) i Banku Światowego (3,2 proc.).
– Dwa miesiące temu sądziłem, że to będzie między 2 a 3 proc. Dane z ostatniego miesiąca są bardzo dobre, ale widać, że jest dużo efektów jednorazowych. W dalszym ciągu uważam, że podstawowy scenariusz to jest nieco poniżej 3 proc. Ale rzeczywiście niepewność jest duża, może być zarówno trochę powyżej 3 proc., jak i bliżej 2 proc. – mówi Bratkowski.