Szef nie zawsze musi być na samej górze płacowej drabinki, może być na samym dole, albo i niżej.
Roczne dochody Steve’a Jobsa są już kultowe. Prezes najbardziej wartościowej technologicznej marki świata pobiera za swoje dzieło zaledwie dolara rocznie. Bez obaw, Jobs nie przymiera głodem, bo posiada spory pakiet udziałów w firmie. Na podobne „wychowawcze” gesty zdecydowali się inni potentaci technologiczni, jak Larry Page i Sergey Brin, założyciele Google, czy Jerry Yang, współtwórca portalu Yahoo. Wielkie oddanie firmie i gotowość pracy „prawie za darmo” prezentują także szefowie potężnych banków, którym na co dzień daleko do nonszalancji i luzu spółek technologicznych. Vikram Pandit, prezes Citigroup i Richard Fairbank szefujący Capitol One postanowili dać dobry przykład w czasach kryzysu i pobierają minimalne wynagrodzenie. W grupie „jednodolarowych szefów” są też politycy. Arnold Schwarzenegger zarabia 175 tys. USD rocznie, ale całą sumę przekazuje na cele charytatywne. Charyzmatyczny burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg też ma skromną jednodolarową wypłatę, ale wcześniej stał się miliarderem dzięki finansowej agencji informacyjnej.
Źródło: pb.pl/life.com, 11 października 2010 r.