W ostatnich latach przy bardzo wysokiej inflacji obserwowaliśmy ogromną presję na wzrost płac, podbijaną wysoką dynamiką wzrostu minimalnego wynagrodzenia.  Rosło ono w latach 2023-2024 dwukrotnie - w styczniu i lipcu łącznie o 20 proc. i 19 proc. W tym samym czasie wzrost płac utrzymywał się na przeciętnym poziomie 12,8 proc. w 2023 roku i prawdopodobnie nieznacznie osłabnie w 2024 roku, przy czym płace w sektorze przedsiębiorstw rosną zdecydowanie szybciej.

Czytaj również: Prof. Męcina: Spór wokół wysokości płacy minimalnej>>

Wysoka presja płacowa

W I kwartale 2024 roku przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 11,3 proc., a nominalnie osiągnęło 8579 zł. Presja płacowa nadal się utrzymuje i to mimo znacznego spowolnienia gospodarczego i odczuwalnego w całym 2023 roku spadku zamówień krajowych i zagranicznych. Obserwujemy też rosnące koszty produkcji, zwłaszcza energii. To wszystko, przy wyraźnym spowolnieniu gospodarczym (0,2 proc. wzrostu PKB w 2023 roku), a także w strefie euro, w szczególności w Niemczech, oznaczało spadek zamówień w gospodarce i zapowiedzi zwolnień grupowych w bieżącym roku. Mimo, że 17 tysięcy redukowanych miejsc pracy nie jest dotkliwe dla polskiej gospodarki i nie wpłynie na poziom bezrobocia, to zapowiedź likwidacji miejsc pracy ulokowanych w kluczowych inwestycjach takich firm jak Dell, Ericcson, IBM, Nokia,  Atallantis, decydujących o  nowoczesności i konkurencyjności gospodarki musi niepokoić. 

 

Krzysztof Baran, Dominika Dörre-Kolasa

Sprawdź  

Czy stracimy pozycję lidera inwestycji zagranicznych?

Czy Polsce grozi zatem utrata pozycji lidera inwestycji zagranicznych, a jeśli tak, to co zrobić, aby uchronić gospodarkę przed niebezpieczeństwem delokalizacji inwestycji kluczowych dla gospodarki i rynku pracy?

- Tym, co napawa pewnym optymizmem jest rosnący PKB (w I kwartale br. wzrósł o 2 proc.), co oznacza ożywienie naszej gospodarki oraz szanse na wzrost zamówień oraz konsumpcji krajowej. Inflacja utrzymywać się będzie na wysokim poziomie, choć spadnie w przyszłym roku do 5,1 proc. Niestety, w związku z uwolnieniem cen energii elektrycznej i ograniczoną interwencją państwa (po odmrożeniu VAT 8 proc. na żywność) można spodziewać przyspieszenia inflacji w drugiej połowie roku, co może na powrót uruchomić presję płacową w gospodarce. Stąd można spodziewać się w drugim półroczu trudności w osiąganiu porozumień płacowych – podkreśla prof. Jacek Męcina.

 

Sprawdź również książkę: Prawo pracy >>


O ile wzrosnąć powinna płaca minimalna?

W tym kontekście kluczowy jest wzrost płacy minimalnej w 2025 roku, który ogłoszony w lipcu br. nie powinien przekroczyć 6 proc., a wynagrodzeń w sferze budżetowej 15 proc.

Zdaniem prof. Jacka Męciny to cele, które musimy osiągnąć, jeśli chcemy odbudować skłonność przedsiębiorców do inwestycji i wzrostu zatrudnienia. Przedstawione w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa dane pokazują trudności, jakie stoją przed gospodarką i finansami publicznymi odziedziczonymi w fatalnym stanie po poprzednim rządzie. Nie będzie łatwo, ale jeśli uda się zracjonalizować podejście rządu i partnerów społecznych do płac, przywrócić zaufanie przedsiębiorców do państwa i kształtowanego przez rząd otoczenia prawnego, mamy szansę na wyższy poziom inwestycji.

Ekspert podkreśla, że zgodnie z obowiązującą ustawą o minimalnym wynagrodzeniu jego poziom będzie kształtowany przez planowany wskaźnik inflacji i procent PKB – zatem zgodnie z projekcją Ministerstwa Finansów płaca minimalna powinna wzrosnąć nie więcej niż o 6 proc. - co spełniać będzie warunek referencyjnej wysokości płacy minimalnej na poziomie 50 proc.  przeciętnego wynagrodzenia. Byłby to dobry sygnał dla gospodarki, a zwłaszcza dla sektora MŚP i wielu słabszych branż, na które wysokość płacy minimalnej mocno oddziałuje, jak hotelarstwo, turystyka, gastronomia i niektóre usługi.