Ministerstwo Edukacji Narodowej podsumowało, że w roku szkolnym 2024/2025 naukę w liceach ogólnokształcących rozpoczęło około 104 tys. uczniów, natomiast w technikach – 88 tys. Do szkół branżowych I stopnia trafiło zaś około 38 tys. uczniów, podczas gdy rok wcześniej było to prawie sześć razy więcej, bo około 217,5 tys. W kontekście najniższego w Europie wskaźnika dzietności, wynoszącego zaledwie 1,12, staje się to powodem do głębszej refleksji nad przyszłością rynku pracy w Polsce.

– Najnowsze dane są bardzo niepokojące. W krajach rozwiniętych uznaje się, że minimalny wskaźnik dzietności potrzebny do zastępowalności pokoleń to 2,1. Tak niski wskaźnik, jak ten w Polsce, będzie miał poważne konsekwencje dla systemu edukacji, a w dalszej perspektywie także dla rynku pracy. Już teraz musimy skupić się na promowaniu zawodów kluczowych dla społeczeństwa i podjąć działania, które pozwolą na skuteczne kształcenie młodych ludzi. Także zakłady rzemieślnicze, często przekazywane z pokolenia na pokolenie, są szczególnie wrażliwe na kryzys demograficzny – coraz częściej firmy rodzinne znikają, bo po prostu nie ma komu ich przekazać. Takie sytuacje będą zdarzać się coraz częściej – ostrzega prof. dr hab. Jan Klimek, prezes Związku Rzemiosła Polskiego. Zrzeszone w ZRP izby rzemieślnicze prowadzą obecnie 43 szkoły branżowe, w których pracuje 923 nauczycieli i kształci się ponad 8 tys. uczniów.

Czytaj w LEX: O polityce w zakresie kształcenia zawodowego w kontekście jego koegzystencji z rynkiem pracy >

Młodych rzemieślników i specjalistów w zawodach technicznych brakuje już dzisiaj. Lekiem miało okazać się dualne kształcenie zawodowe, dzięki któremu młodzi ludzie poza standardowym programem nauczania w szkołach, ok. 60 proc. czasu będą poświęcać na zdobywanie praktycznych umiejętności u przedsiębiorców. Po kilku latach funkcjonowania system wciąż wymaga poprawek, a Polsce pod tym względem daleko do zachodnich standardów.

Czytaj również: Pieniądze za samo podejście do egzaminu zawodowego?>>

Ausbildung, czyli model niemiecki

Za wzór dualnego systemu kształcenia uznaje się Niemcy. Ich model to eksportowy hit, kopiowany na całym świecie. Nie wystarczy jednak przenieść samej struktury funkcjonowania edukacji zawodowej na grunt innego państwa – na sukces składa się wiele czynników i stron współpracy, których zabrakło w polskich próbach wdrożenia tych rozwiązań.

Pierwszym krokiem jest wysoko rozwinięte doradztwo zawodowe. Agencje doradcze współpracują w tym zakresie z jednostkami edukacyjnymi, urzędami państwowymi, organizacjami pracodawców czy samorządowymi. Co istotne, ustawowym obowiązkiem agencji pracy jest prowadzenie orientacji zawodowej, która pozwala ocenić jakie zawody i umiejętności są aktualnie poszukiwane na rynku pracy, jakie należy zdobyć wykształcenie, aby je wykonywać, ile zarabiają specjaliści danej branży czy jakie są możliwości rozwoju zawodowego. Według kontroli przeprowadzonej niedawno przez NIK, to właśnie brak rzetelnej diagnozy potrzeb lokalnych rynków pracy i wysoki poziom bezrobocia wśród absolwentów szkół zawodowych i techników jest jedną z głównych bolączek polskiego systemu nauczania zawodowego.

Czytaj w LEX: Rekrutacja do branżowej szkoły I stopnia i branżowej szkoły II stopnia >

Dualne kształcenie zawodowe w Niemczech łączy naukę ogólną w szkole z praktyką zawodową w firmie, organizowaną przez pracodawcę. W proces zaangażowane są instytucje federalne, kraje związkowe, izby gospodarcze oraz pracodawcy. Uczniowie podpisują umowę o pracę z firmą, a ich edukacja dzieli się na teoretyczną w szkole (finansowaną przez kraje związkowe) i praktyczną w przedsiębiorstwie (finansowaną przez firmę). Uczniowie powyżej 16. roku życia mogą brać udział w praktykach, a brak górnej granicy wieku pozwala na elastyczność. W ramach tego systemu dostępne jest 350 zawodów, a uczniowie otrzymują wynagrodzenie i są objęci ubezpieczeniem społecznym. Pracodawca ma obowiązek zapewnić uczniowi odpowiednią wiedzę teoretyczną i praktyczną, aby ten zdał państwowy egzamin zawodowy. Nauka trwa od 2 do 3,5 roku.

– System niemiecki działa, czego potwierdzeniem jest, że około 2/3 uczniów zatrudnia się w firmach, które ich szkoliły. To jest istotą tego modelu, aby nasycać rynek specjalistami, których w danym obszarze brakuje i szkolić ich tak, aby od razu po zakończeniu nauki byli gotowi do podjęcia pracy. To korzyść i dla uczniów, i dla lokalnych biznesów. Abyśmy jednak choć trochę zbliżyli się do tego poziomu, na jakim znajdują się nasi zachodni sąsiedzi, potrzebne jest naprawdę silne wsparcie systemowe, o które cały czas zabiegamy – podkreśla prof. Jan Klimek.

Czytaj w LEX: Pomoc dla młodzieży na starcie w dorosłość. Rozmowa z Piotrem Ambroszczykiem, starostą powiatu starachowickiego >

 

Cena promocyjna: 178.21 zł

|

Cena regularna: 297 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Oczekiwania kontra polska rzeczywistość

Dualny model kształcenia pojawił się w Polsce w 2015 r. po nowelizacji rozporządzenia o praktycznej nauce zawodu. Sam zamysł, choć bez umocowania w ustawie, funkcjonował już w II RP. Organizacje takie jak cechy rzemieślnicze i izby gospodarcze wspierają organizację praktyk oraz uczestniczą w tworzeniu programów edukacyjnych dostosowanych do potrzeb rynku pracy. W ramach Związku Rzemiosła Polskiego działa 25 izb i 445 cechów.

Jak wynika z raportu NIK, jednym z kluczowych problemów stojących na drodze do realizacji efektywnej nauki w modelu dualnym jest brak porozumienia na linii szkoła-pracodawca. Trudności występowały na każdym etapie – od nawiązania kontaktu, przez ustalenie warunków współpracy, aż po techniczne szczegóły dotyczące przebiegu kształcenia. W efekcie, ok. 30 proc. absolwentów szkół branżowych I stopnia nie uzyskiwało kwalifikacji.