"Organizacje zrzeszone w OPZZ wsparły dziś akcję protestacyjną, jaka jest prowadzona na kolei i akcję w województwie śląskim" - poinformował przewodniczący podczas briefingu w przerwie obrad Prezydium OPZZ. "Wsparto również protesty w branżach, które aktualnie przeprowadzają postępowania referendalne (decydujące o ewentualnym strajku - PAP). Dotyczy to komunikacji miejskiej w Warszawie, dotyczy to ochrony zdrowia, dotyczy to przemysłu specjalnego. OPZZ podjął się roli zsynchronizowania i koordynowania akcji protestacyjnych" - powiedział Guz.
Wyjaśnił, że OPZZ zwrócił się do wszystkich organizacji związkowych, które prowadzą teraz referenda strajkowe, by podporządkowały się inicjatywie Porozumienia, by wspólnie przygotować akcję protestacyjną.
"Ciężar kryzysu jest przerzucany na barki społeczne. W związku z tym narasta niezadowolenie społeczne" - powiedział Guz. Podkreślił, że związkowcy chcą, by tworzono nowe miejsca pracy i by rosły realne płace.
Według szefa OPZZ rząd nie chce rozmawiać ze związkowcami i spełniać postulatów strony społecznej. Porównał obecną sytuację do tej z lat 80. "Ministrowie są tylko zderzakami, jak to określił premier na początku kadencji. Nic nie mogą, nie potrafią, nie chcą. W związku z tym trwa marazm, trwa gra, na to branżowy ruch zawodowy pozwolić nie może" - powiedział. "Chcemy uczestniczyć w dialogu społecznym i będziemy w nim uczestniczyć, ale nie chcemy być ogrywani (...) dłużej nie możemy pozwolić na lekceważenie inicjatyw obywatelskich" - dodał.
Zdaniem Guza, gdyby działające w Porozumieniu związki zawodowe porozumiały się co do przeprowadzenia akcji protestacyjnej razem z kolejarzami, to taki protest byłby dla rządzących bardzo dotkliwy.
Obecny na briefingu przewodniczący Branży "Transport" OPZZ i zarazem przewodniczący Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych Leszek Miętek poinformował, że w jego opinii strajk na kolei staje się coraz bardziej prawdopodobny. Przyznał, że związki jeszcze nie podpisały protokołu rozbieżności z pracodawcami, ale - jak ocenił - ani pracodawcy, ani rząd nie wykazują woli porozumienia. "Od listopada i grudnia zeszłego roku ze strony rządu jest prowokacja w sprawie ulg. Brak ustępstw, niezdolność do kompromisów w obszarze ulg przejazdowych ma sprowokować strajk" - powiedział Miętek.
"Rząd dąży do strajku po to, żeby zlikwidować związki zawodowe na kolei i mieć otwartą drogę do upadłości Przewozów Regionalnych (największy polski przewoźnik pasażerski - PAP), do likwidacji linii kolejowych, do sprzedaży firm kolejowych tylko po to, by spłacić długi PKP" - powiedział Miętek.
Spór zbiorowy między kolejowymi związkami zawodowymi a pracodawcami dotyczy ulg przejazdowych dla kolejarzy. Związki zawodowe od początku sprzeciwiają się jakimkolwiek zmianom w sposobie ich naliczania, tłumacząc, że to już ostatni kolejarski przywilej, a pracownicy spółek kolejowych potrzebują ulg, by dojeżdżać do pracy.
Pracodawcy proponują, by pracowników obowiązywały 99-proc. ulgi przejazdowe, a emerytów kolejowych 80-proc. Ulgi mają - według propozycji pracodawców - dotyczyć tylko przejazdów drugą klasą.
25 stycznia doszło do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego, zatrzymano wówczas ponad 380 pociągów. Od tego czasu odbyło się kilka wielogodzinnych spotkań związkowców i pracodawców, ale porozumienia nie osiągnięto. Związkowcy grożą, że jeśli nie dojdzie do takiego porozumienia, to są gotowi przeprowadzić na kolei strajk generalny.