Autorami raportu legislacyjnego „Siedem grzechów głównych stanowienia prawa w Polsce” są eksperci Centrum Monitoringu Legislacyjnego Pracodawców RP: Piotr Wołejko, Katarzyna Siemienkiewicz, Łukasz Czucharski i Beata Rorant, a współpracowała przy nim - Daria Dzieniszewska. Jak podkreślił Piotr Wołejko na wtorkowej konferencji prasowej prezentującej raport, wnioski płynące z analizy aktów prawnych dotyczących prawa gospodarczego, które mają wpływ na prowadzenie działalności gospodarczej w okresie listopad 2019-marzec 2021 r., są przykre i dla przedsiębiorców, i dla decydentów politycznych, którzy odpowiadają za to, jak prawo jest stanowione.

Czytaj również: Nawet RCL nie wytrzymał - z legislacją tak źle jeszcze nie było

Siedem grzechów głównych stanowienia prawa

Problem nierzetelnych konsultacji, jak tłumaczył Wołejko, polega na tym, że coraz mniej projektów aktów prawnych jest konsultowanych z Pracodawcami RP, mimo że przepisy zobowiązują projektodawcę do konsultowania projektów ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców. W tej chwili praktycznie 4 na 5 aktów prawnych nie jest z nami konsultowanych – powiedział Piotr Wołejko. W omawianym okresie aż 79 proc. nie było konsultowanych. Dla porównania - w poprzednich trzech edycjach (zaczynając od I edycji raportu za lata listopad 2015-grudzień 2016) było to odpowiednio 39 proc. (gdy 4 na 10 projektów nie było konsultowanych), 48 proc. i 57 proc.

Drugim grzechem są tajne projekty (49 proc. utajnionych projektów, w III edycji – 27 proc.), o których istnieniu pracodawcy dowiadują się w momencie, gdy projekt trafi do parlamentu. -  To jest bardzo późny etap, kiedy już praktycznie nie ma możliwości składania istotnych propozycji zmian czy poprawek, w związku z czym nasz wpływ na to, jakie prawo dotyczące prowadzenia biznesu jest stanowione, jest ograniczony – podkreślił ekspert.

Trzeci grzech to tzw. wrzutki poselskie, czyli 41 proc. tak zgłoszonych nie tylko projektów, ale i poprawek zgłaszanych czy to przez rząd czy przez posłów w trakcie prac parlamentarnych, które są daleko idące i w istotny sposób zmieniają brzmienie projektu.

Kolejny grzech to pośpiech (w tym trybie pracowano nad 57 proc. projektów). – Tworzenie prawa to nie jest wyścig na 100 metrów, tu nie liczy się czas. To jest raczej maraton, do którego trzeba się dobrze przygotować, czyli przeprowadzić prekonsultacje, konsultacje, następnie być może konferencję uzgodnieniową, przemyśleć gruntownie to co ma być w tych przepisach i dopiero później złożyć projekt do Sejmu. A nie złożyć projekt do Sejmu i niech się dzieje wola nieba – powiedział Piotr Wołejko.

Brak koncepcji to kolejny grzech stanowienia prawa. Jak twierdzą autorzy projektu, chodzi o sytuacje, kiedy nie wiadomo o co chodzi projektodawcy (50 proc.). Szósty i siódmy grzech to odpowiednio nadregulacja i niestabilność prawa, co dotyczyło odpowiednio 28 proc. i 35 proc. stanowionych aktów prawnych. – Niestety w naszym kraju przepisy są nieustannie zmieniane, potrzebne są kolejne nowelizacje i to najczęściej wynika chociażby z pośpiechu. Bo jeżeli ustawodawca mknie przez te wszystkie czytania a następnie lekceważy poprawki senackie, to sytuacja prowadzi do tego, że trzeba te przepisy zmieniać – stwierdził Piotr Wołejko, prezentując raport.  

 

Sprawdź również książkę: Kodeks pracy. Przepisy >>


Dlaczego ważne jest stanowienie prawa?

Jak powiedział prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego, stanowienie prawa to absolutnie kluczowa sprawa dla funkcjonowania państwa. – Tym raportem potwierdzacie państwo trend, który jest niestety widoczny w jakości naszej legislacji. Jest to trend zdecydowanie spadkowy – stwierdził prof. Matczak. Od razu jednak zastrzegł, że nie jest to trend, który się zaczął w ostatnich pięciu czy sześciu latach, ale – jak stwierdził – nabrał ten trend nowej dynamiki, co jest sprawą niedobrą. – Trend psucia legislacji nie jest nowy. Widoczny był już w latach 2004-2008 i już wtedy było źle, a teraz jak widzimy, że jest jeszcze gorzej – oznajmił. Według prof. Marcina Matczaka, pewne zjawiska, które występowały od czasu do czasu, takie jak brak oceny skutków regulacji, brak konsultacji czy przyśpieszenie procesu legislacyjnego teraz stały się zasadą. – Co więcej stały się powodem takiej politycznej dumy. Zamiast wstydzić się tego, że ustawa przechodzi przez parlament w ciągu kilku godzin, przedstawia się to jako dowód dynamiki – wyjaśnił.

Tymczasem tak tworzone prawo ma konkretne skutki dla obywateli. W opinii prof. Matczaka, szybko tworzone prawo, bez oceny skutków regulacji i bez konsultacji to prawo XIX-wieczne, prawo suwerena, który tak naprawdę ma w nosie ludzi, bo uważa, że wszystko wie najlepiej. Nie ma natomiast przepływu informacji między ludźmi a rządem. – To jest władca, który przychodzi i mówi: ja wiem wszystko, teraz będę regulował, a wy macie słuchać. Jeżeli nie ma konsultacji to nie ma inkluzywności, czyli włączania ludzi do tworzenia prawa – zaznaczył.