W środę nieczynne są szkoły i sądy, a szpitale przyjmują tylko nagłe wypadki. Na cztery godziny staną pociągi, a w państwowych mediach w godzinach 9-12 (godz. 8-11 czasu polskiego) nie są nadawane programy informacyjne.
Około południa planowane są także uliczne demonstracje pod hasłem "Nieustająca walka przeciw polityce oszczędnościowej".
Oczekuje się, że promy, stanowiące często jedyny środek transportu między licznymi greckimi wyspami, będą kursowały normalnie. Strajk nie wpłynie też na pracę banków, hoteli i taksówek.
Od poniedziałku w Grecji protestują już nauczyciele szkół średnich i szkolni ochroniarze, którzy sprzeciwiają się rządowym planom uszczuplenia sektora publicznego. Zgodnie z tzw. planem mobilności część z nich musi być gotowa na przeniesienie do szkół w innej części kraju lub ewentualne zwolnienia. Do końca roku władze greckie muszą objąć tym planem 25 tys. pracowników sektora publicznego.
We wtorek strajkowali również wykładowcy akademiccy, pracownicy kas emerytalnych i kas chorych, a także pracownicy urzędów pośrednictwa pracy.
Rozpoczęty 48-godzinny strajk generalny ma za zadanie skłonić rząd grecki do wycofania się z niepopularnych posunięć oszczędnościowych wymaganych przez międzynarodowych pożyczkodawców zadłużonej Grecji - Międzynarodowy Fundusz Walutowy, euroland i Europejski Bank Centralny.
Wśród warunków stawianych Grecji przez wierzycieli znalazła się nie tylko redukcja rozdętego sektora publicznego, ale także znaczne cięcia wynagrodzeń i emerytur osób zatrudnionych w sektorze budżetowym oraz podwyżki podatków.
Reformy są bardzo dotkliwe dla Greków. W kraju, który od sześciu lat pogrążony jest w recesji, bezrobocie sięga 28 proc.