Grażyna J. Leśniak: W weekend PiS ustami prezesa kolejny raz zapowiedziało, że wprowadzi emerytury stażowe dla kobiet ze stażem 38 lat i mężczyzn ze stażem 43-letnim. W poniedziałek minister Marlena Maląg przybliżyła nieco pomysł stwierdzając, że okresy te muszą być oskładkowane, by odprowadzone składki pozwoliły na obliczenie minimalnej emerytury. Zaznaczyła, że świadczenie nie musi być dla osób pracujących w warunkach szkodliwych, ale również dla tych, których zdrowie nie pozwala na to, by pracować aż do osiągnięcia wieku emerytalnego. Jednocześnie minister nie doprecyzowała, czy do stażu będzie wliczał się okres studiów. Ponadto wiceminister Stanisław Szwed, w rozmowie z PAP stwierdził, że mowa o przepracowaniu tych lat – po czym można byłoby wnosić, że chodzi wyłącznie o okresy składkowe. Jednak z drugiej strony mówił też, że ta propozycja jest kompromisem między propozycją prezydencką a solidarnościową, w której mowa jest też o uwzględnianiu okresów nieskładkowych. Wreszcie też premier Mateusz Morawiecki w czwartkowym spocie wyraźnie wskazał na okresy składkowe. O co więc chodzi?

Tomasz Lasocki: Sęk w tym, że po 8 latach mydlenia oczu potencjalnie zainteresowanym, proponujący nadal nie doprecyzowali, o co im tak naprawdę chodzi. Przez ten okres nie wykonano żadnej pracy, by świadczenia za staż dostali faktycznie ci spracowani, a bazując na obserwacjach polityki społecznej oraz przytoczonych bardzo chaotycznych wypowiedziach przedstawicieli tej władzy w kwestii uwzględnianego stażu pracy sądzę, że decyzja o ponownym podgrzaniu stażówek zapadła nie tak dawno, gdy partia rządząca nie była w stanie znaleźć świeższego pomysłu. Nie zdziwiłbym się też, gdyby celem udzielania tak dwuznacznych odpowiedzi była chęć wczytania się w rozmowy takie,  jak nasza, by ułatwić sobie później pracę nad konkretniejszą propozycją.

Czytaj również: Dr Lasocki: Dla spracowanych osób lepsze świadczenie przedemerytalne niż emerytura stażowa>>

Proszę wobec tego podpowiedzieć legislatorom – nie stać nas przecież na złą legislację.

W takim razie – partio władzy – wyrzuć do kosza ogłoszoną propozycję, bo to ślepy zaułek. Od 8 lat przy okazji kolejnych wyborów obiecujecie osobom w wieku przedemerytalnym, że będą mogły jeszcze szybciej pójść na emeryturę. Czas płynie i w międzyczasie populacja potencjalnie zainteresowanych, a tym samym potencjalny koszt realizacji flagowej obietnicy, skurczyły się o 20 proc.! Spryt godny samego Witalisa, jeśli do tego doda się odwołanie prezesa partii nie tyle do powtarzanej przy każdych wyborach od 2015 roku obietnicy, lecz do porozumień sierpniowych. Chwalebna spuścizna pierwszej „Solidarności” brzmi dumniej niż tłumaczenie się ze swojej opieszałości, choć to przecież zwykła bujda dla nieznających choćby podstaw historii ubezpieczeń społecznych w Polsce.

 

Jaka bujda?! Przecież w sierpniu 1980 r. przyobiecano emerytury stażowe.

Owszem, ale rozporządzeniem z 7 lutego 1983 r. rząd niejakiego Jaruzelskiego to zobowiązanie wypełnił, ustanawiając niezwykle szerokie uprawnienia do przechodzenia na emeryturę w niższym wieku emerytalnym dla osób wykonujących te trudniejsze czy ważniejsze zdaniem  ówczesnej władzy prace. Te uprawnienia były tak hojne, że zgodnie z ustaleniami prof. Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego, w 1996 r. 4 na 5 ubezpieczonych rozpoczynało korzystanie ze świadczeń przed osiągnięciem powszechnego wieku emerytalnego, zaś przeciętny wiek przechodzenia na emeryturę wynosił zaledwie 56,7 lat!

To właśnie nadmiar przywilejów był jednym z najważniejszych powodów dokonania wielkiej reformy emerytalnej z 1999 r. Po 20 latach możemy niemal wrócić do punktu wyjścia – z tą różnicą, że sposób obliczania emerytur będzie o wiele mniej korzystny. Partia władzy nie powinna jednak uwodzić dążeniem do wypełnienia zobowiązań zaciągniętych przez komunistów, bo tamci swoje zobowiązania wypełnili – z resztą na pohybel ówczesnej gospodarce. Postawmy sprawę jasno. Widmo utraty władzy skłoniło rządzących do powrotu do powtarzanej od lat obiecanki, a powoływanie się na wielkie chwile w polskiej historii służy temu, by nikt nie zapytał, co w sprawie swojej obietnicy zrobili przez 8 lat.

 

Cena promocyjna: 179.1 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 39.8 zł


Zatem zapytam: co wobec tego zrobili przez 8 lat?

W zasadzie to niemal nic. Wszystkie projekty składane w Sejmie w tej kadencji, w tym również te „Solidarności” i prezydencki, są konstrukcyjną kalką rozwiązań proponowanych przez OPZZ już w 2010 r., choć w tych ostatnich projektach dodano jeszcze jedną przesłankę otrzymania stażówki – zgromadzenie środków na koncie i subkoncie, pozwalających na otrzymanie przynajmniej najniższej emerytury. Niestety wszystkie dotychczasowe projekty są opatrzone tymi samymi wadami, które powinny je zdyskwalifikować z dalszego procedowania. Tymczasem najnowsza zapowiedź – chociaż dwuznaczna - prowadzi do wniosku, że ta propozycja nie będzie rewolucyjna. Twierdzę tak dlatego, że staż zapowiedziany na konwencji PiS – 38/43 wymusza powtórzenie dotychczasowych błędów.

 

Jakie to błędy?

Rządzący próbują lepić świadczenie dla spracowanych na tak zwanym ogólnym stażu emerytalnym, który się do tego nie nadaje. Nie ma przy tym znaczenia, czy wybiorą okresy składkowe, czy również okresy nieskładkowe, bo i tak nie będzie można doszukać się w takim świadczeniu konsekwencji, a tym samym sprawiedliwości. Staż składający się z okresów składkowych i nieskładkowych został wymyślony na potrzeby nabycia uprawnień do emerytury i renty na zasadach ogólnych. Obejmuje różne sytuacje życiowe i żaden z katalogów nie jest adekwatny do wskazania osób spracowanych.

Zobacz w LEX: Możliwość zaliczenia okresu zasadniczej służby wojskowej do okresu pracy w szczególnych warunkach, wymaganego do nabycia wcześniejszej emerytury - linia orzecznicza >>>

 

Sprawdź również książkę: Meritum Ubezpieczenia społeczne >>


Dlaczego staż nadający się do ustalenia emerytury ma się nie nadać do stażówek?

Dlatego, że emerytura powszechna ma być dla każdego, a stażówki dla osób szczególnie spracowanych. Choć nie rozumiem dlaczego pani minister powiedziała, że mają przysługiwać również tym, którzy niekoniecznie wykonując ciężkie zawody nie mogą pracować ze względu na stan zdrowia. To przecież ta ekipa ograniczyła dostępność rent. Dwuznaczność odpowiedzi pani minister w kwestii wliczania okresów studiów, można tłumaczyć politycznym wyrafinowaniem – skoro wyborca nie wie, czy się załapie, to może zagłosuje. Przyjmując jednak, że premier w spocie nie rzuca słów na wiatr i będą się liczyły tylko okresy składkowe, trzeba stwierdzić, że wywoła to spore zamieszanie i uzasadnione pretensje pominiętych.

Czytaj w LEX: Zasady zaliczania do stażu pracy okresów pracy w gospodarstwie rolnym >>>

Czytaj również: Emerytura stażowa wpędzi wiele osób w ubóstwo, szczególnie kobiety>>

Skoro te emerytury mają przysługiwać za staż, to czy nie powinny liczyć się właśnie tylko składkowe?

Pominięcie okresów nieskładkowych to wielki prztyczek w nos tym, którym przytrafił się w toku kariery poważny wypadek przy pracy czy choroba zawodowa. Okres dochodzenia do siebie zostanie pominięty. To również zignorowanie osób pracujących w trakcie studiów, ponieważ ich rzeczywista praca jest niewidoczna w systemie, jeśli pracowali na zleceniu – a ze względu na oszczędności tak właśnie zatrudnia się w Polsce studentów. Ja miałem szczęście przez rok pracować na studiach na etacie, ale moja żona pracowała przez 5 lat na zleceniach. Te same aktywności będą też różnie traktowane. Np. urlopy wychowawcze przed 1999 r. zostaną pominięte, ale te późniejsze już uwzględnimy. Podobnie gorzej potraktowane będzie całe pokolenie pracowników naukowych, którzy zaczęli studia doktoranckie przed 2018 r., a państwo kazało im prowadzić zajęcia w ramach nieoskładkowanego stypendium.

Czytaj w LEX: Staż pracy i jego rodzaje >>>

 

Czyli lepiej jak doliczy się te nieskładkowe?

Nie ma na to dobrej odpowiedzi, bo katalogi okresów składkowych z czy też bez okresów nieskładkowych nie nadają się do zrobienia sprawiedliwych stażówek. Jeśli przyjrzymy się okresom składkowym, z których średniorocznie 10 proc. w skali systemu nie jest związane z pracą, to ten katalog też nie bardzo się nada. Czy urlop wychowawczy, zasiadanie w radzie nadzorczej lub status wspólnika spółki powinny uprawniać do świadczenia przeznaczonego dla osób spracowanych? Ba! Czy każda umowa o pracę lub zlecenie powinny do tego uprawniać, czy jednak w naszym państwie ktoś byłby w stanie przepracować całe życie do osiągnięcia wieku emerytalnego? Zaproponowanie w sobotę tak długiego stażu oznacza, że by ktokolwiek dostał emeryturę stażową, konieczne będzie bardzo szerokie ujęcie katalogów stażu, co zarazem wykluczy precyzyjny dobór beneficjentów. Ciekaw jestem też jak „szczęśliwi” będą beneficjenci innej „flagowej” ulgi PiS – tzw. ulgi na start, gdy się dowiedzą, że pół roku faktycznego prowadzenia firmy opóźni przejście na stażówkę. Lepiej na tle konstruowania świadczeń wypadła ekipa Jaruzelskiego, która stawiając sobie podobne pytania, wyselekcjonowała listę zawodów, których wykonywanie uprawni do szybszej emerytury. O tym jak szeroka to była lista, mówiłem wcześniej, ale przynajmniej dyrektor zakładu pracy na takie świadczenie dla spracowanych nie mógł się załapać.

Czytaj w LEX: Zasady przyznawania świadczeń przedemerytalnych >>>

 

A teraz się załapie?

On przede wszystkim. Gorzej sam robotnik, a zwłaszcza robotnica, która będzie miała problem ze zgromadzeniem odpowiedniej wysokości składek. Minister Maląg stwierdziła przecież, że emerytury stażowe będą uzależnione od zgromadzenia składek w wysokości pozwalającej na ustalenie minimalnej emerytury. Taki warunek ma sens, ponieważ ogranicza dostęp do świadczenia osobom, które owszem zgromadziły staż, ale pracowały na cząstkę etatu. Z drugiej strony istnienie tego warunku oznacza, że ktoś, kto doświadczył "uroków" rodzimego rynku pracy: bezrobocia rzeczywistego i ukrytego w nielegalnym zatrudnieniu, umów cywilnych, „współpracy biznesowej” czy minimalnej płacy połączonej z wypłacaniem części wynagrodzenia „pod stołem”, czy również rządowej ulgi „mały ZUS+”, na emeryturę poczeka do 60/65 roku życia. Lepiej ma ktoś, kto zdążył popracować w PRL – choćby wykonując ciężkie, a zarazem niskopłatne płace, ponieważ dzięki kapitałowi początkowemu jest szansa, że taki warunek spełni.

To prowadzi do innego wniosku. Jeśli za niecałe dwie dekady połowa emerytur wypłacanych w powszechnym wieku będzie emeryturami minimalnymi, to należy wnioskować, że dzisiejsi 40-latkowie osiągający zarobki nieprzekraczające przeciętnego wynagrodzenia o skorzystaniu ze stażówek będą mogli zapomnieć. Porównanie wszystkich projektów składanych w tej sprawie od 2010 r. prowadzi do wniosku, że ta propozycja jest najbardziej restrykcyjna. Niby rok mniej stażu niż w projekcie prezydenckim, ale jego struktura wykluczy z uprawnienia mnóstwo oczekujących osób. Warto zatem zauważyć, że emerytury stażowe z ZUS będą dla stosunkowo niewielkiej liczby beneficjentów, a z biegiem lat będą się stawały się jeszcze bardziej elitarnym przywilejem dla osób dobrze zarabiających, a przy tym niekoniecznie spracowanych. 

 

Czy to się nie mija z celem?

To jest właśnie jeden z powodów, dla których ta koncepcja powinna wylądować w koszu. Nawet jeśli ostatecznie z wymogu wypracowania minimalnego świadczenia ustawodawca miałby zrezygnować, to pomyślmy – ilu wykonujących niskopłatne i ciężkie zawody wykaże tak długi staż w państwie, które do dzisiaj nie zadbało należycie o to, by każda rzeczywiście wykonywana praca oznaczała objęcie składkami. Jestem przeciwnikiem byle-jakości, a tak - wzorem poprzednich projektów - zapowiada się ta ustawa. Podobnie na łapu-capu zmieniono przepisy o emeryturach pomostowych. Jeśli pomyślimy o kierowcy wykonującym trudną pracę, który zasługiwałby na wcześniejszy odpoczynek, to w pierwszej kolejności kojarzy nam się kierowca TIR-a. Tymczasem mało który z nich załapie się na świadczenie, skoro przytłaczająca ich większość od lat działa jako jednoosobowa firma. To samo zapowiada się w przypadku stażówek. Byle jak, dla wielkiego picu, a później zostanie zawód i pretensje do „złego" ZUS i „opieszałych", bo zapchanych sprawami sądów. Przecież rząd nawet nie zreformował zasad podlegania ubezpieczeniom umów cywilnoprawnych, do czego sam się zobowiązał w Krajowym Planie Odbudowy. Wobec tego albo przez 8 lat przed wprowadzeniem świadczenia opartego na tak długim stażu należało uporządkować rynek pracy albo opracować inne kryteria przyznania emerytury stażowej, wzorując ich konstrukcję na tej z lat ‘80. Bez tego nowe świadczenie będzie elitarne w systemie powszechnym i przeznaczone przede wszystkim dla pokolenia dzisiejszych 60-latków.

Czytaj też w LEX: Zmniejszanie i zawieszanie emerytur i rent z FUS w związku z osiąganiem przychodu w państwach członkowskich UE >

 

Czyli znowu kroczymy od przypadku do przypadku?

Tutaj akurat nie zakładam przypadkowości. Rząd wie, że ma minimalny margines finansowy na to, by posłać kolejną grupę ludzi na zieloną trawkę. Możliwe, że zgodnie ze słowami premiera, na stażówki czekają miliony Polaków, ale ich oczekiwania przy wymogu 38/43 lat stażu składkowego i warunku wypracowana minimalnej emerytury, zostaną zawiedzone. Na stażówki załapie się maksymalnie sto tysięcy osób w okresie dwu-trzyletnim, a liczba ta będzie z czasem spadała.

 

Jeśli uprawnionych będzie rzeczywiście po sto tysięcy w okresach kilkuletnich, to czy nie pozostaje pociecha, że dla finansów publicznych nie będzie to zbyt obciążające?

Owszem, ale jeszcze nie powiedziałem o KRUS! Rolnicy i ich domownicy płacą niskie składki, a KRUS nie prowadzi dla nich kont emerytalnych. Wobec tego nie można zastrzec, że oprócz stażu muszą wpłacić do systemu określoną kwotę. Staż - już bez podziału na składkowy i nieskładkowy - zbierają najczęściej od 16. roku życia, ponieważ wówczas są zgłaszani do ubezpieczenia rolniczego jako domownicy rolnika. Jeśli staż dla mężczyzny ma wynosić 43 lata, to dodając 16 lat wychodzi 59 lat. To oznacza, że już o 6 lat szybciej zaczynalibyśmy wypłatę emerytury niemal każdemu ubezpieczonemu w KRUS. Dla takich osób zwlekanie z emeryturą do wieku powszechnego w nadziei na wyższe świadczenie nie będzie miało sensu, ponieważ i tak w wieku powszechnym otrzymają najniższą, gwarantowaną emeryturę.

Czytaj w LEX: Ubezpieczenia emerytalne i rentowe osób mających ustalone prawo do emerytury lub renty >>>

 

Skoro mowa o wysokości świadczeń. Jak niskie będą to emerytury?

Osoba podlegająca pod system ZUS-owski, która przejdzie na emeryturę 5 lat wcześniej niż wynosi powszechny wiek emerytalny, będzie miała emeryturę niższą średnio o 1/3 niż gdyby poczekała do wieku emerytalnego. Co jeszcze bardziej interesujące, różnice w stosunku do tej indywidualnej emerytury docelowej będą bardzo uzależnione od roku przejścia, czyli cyklu gospodarczego - dla jednych roczników ubytek wyniesie niecałą ¼ emerytury powszechnej, podczas gdy dla innych niemal połowę! Będzie można zatem mówić o swoistej klątwie daty urodzenia – dla jednych emerytura stażowa będzie bardziej dostępna i niewiele tylko niższa niż powszechna, podczas gdy dla innych będzie trudniej dostępna, a „kara” za wcześniejsze przejście będzie dwukrotnie większa. W efekcie ta emerytura stażowa będzie bardzo niesprawiedliwa.

Czytaj również: Emerytury stażowe mają więcej wad, niż zalet>>

Chce Pan powiedzieć, że nie da się wprowadzić świadczenia dla spracowanych, które by jednocześnie nie karało za wcześniejsze przejście na emeryturę?

Da się, ale nie jako emeryturę. Mało tego nie trzeba odkrywać koła na nowo. Mamy w systemie emerytury pomostowe, których instrukcja idealnie nadaje się do docenienia osób zasługujących na wcześniejszą dezaktywację zawodową. W nich nie ma kary za skorzystanie, mają transparentny system finansowania, a zasady nabywania są tak przemyślane, że nie dostanie ich dyrektor, ale właśnie robotnik. Zamiast rzetelnie popracować nad jedną ustawą i dopisać do niej po prostu kolejną kategorię uprawnionych – osoby wykonujące konkretne prace przez np. 30 lat, zrobiono to na łapu capu. Przykładowo, jeśli pomyślimy o kierowcy wykonującym trudną pracę, który zasługiwałby na wcześniejszy odpoczynek, to w pierwszej kolejności kojarzy nam się kierowca TIR-a. Tymczasem mało który z nich załapie się na świadczenie, skoro przytłaczająca ich większość od lat działa jako jednoosobowa firma, a nowelizacja pomimo zgłaszanych uwag, nie objęła takich osób. Zamiast jednej porządnej ustawy będziemy mieli dwa buble, które ponownie zapchają sądy. Nie ma przy tym znaczenia, czy wynika to z niewiedzy czy niechęci partii władzy do emerytur pomostowych, które są całkiem udanym tworem ich oponentów politycznych.

 

Czyli do ideału może być daleko?

Wielu ważnych wątków jeszcze nie ujawniono – np. zasad łączenia tej emerytury z zarobkiem - w tym możliwości powrotu do wykonywanego wcześniej zawodu na podstawie tej lub innej formy zatrudnienia. Jednak na podstawie dotychczas przekazanych informacji jestem przekonany, że rzeczywistym powodem nieujawnienia przed wyborami szczegółów propozycji jest świadomość, że wielu oczekujących na te świadczenia może być rozczarowanych zasadami nabywania i wypłaty tak długo wyczekiwanych stażówek. Żałuję, że zapewne nie będzie miejsca na lepszy dobór kryteriów przyznania – takich, by w pierwszej kolejności dostali te świadczenia naprawdę spracowani.

Dr Tomasz Lasocki, adiunkt w Katedrze Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, autor pierwszej prawno-naukowej analizy problematyki emerytur stażowych od czasu reformy z 1999 r.

Czytaj też w LEX:

Lasocki Tomasz, Prawne aspekty emerytury stażowej, cz. I. Nabycie uprawnienia >

Lasocki Tomasz, Prawne aspekty emerytury stażowej, cz. II. Wymiar świadczenia i jego konsekwencje >