Kraje UE przyjęły we wtorek stanowisko w sprawie nowych regulacji dotyczących międzynarodowego transportu drogowego. Wypracowano je po kilkunastu godzinach negocjacji. Polska, podobnie jak kilka innych krajów, była przeciwna. Przyjęta propozycja jest stanowiskiem Rady UE do negocjacji z PE nad ostatecznym kształtem nowych przepisów.

Wyłączenia z przepisów o delegowaniu

Kraje członkowskie ustaliły między innymi, w jakich sytuacjach kierowcy będą podlegać przepisom o delegowaniu pracowników. Zgodnie z nim jeśli kierowca będzie wykonywał przewóz z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa, to będzie wyłączony z przepisów o delegowaniu.

Jednocześnie w drodze do kraju docelowego kierowca będzie mógł wykonać jeden dodatkowy załadunek lub rozładunek, co również nie będzie wiązało się z podleganiem przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek będzie mógł zostać przeprowadzony w drodze powrotnej do kraju, gdzie mieści się siedziba firmy. Inna opcja, na którą mają zezwalać nowe przepisy, to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego, a w zamian możliwość dokonaniu dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej.

 

Cena promocyjna: 99 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Kabotaż to delegowanie

W przypadku wszystkich innych rodzajów operacji, w tym kabotażu, będą obowiązywały przepisy dotyczące pracowników. To zapis w propozycji szczególnie niekorzystny dla polskich firm, które wykonują operacje kabotażu, czyli przewóz ładunków pomiędzy dwoma krajami przez przewoźnika nie mającego siedziby w żadnym z tych państw.

W odniesieniu do kabotażu kraje utrzymały obecną zasadę dopuszczającą maksymalnie 3 operacje w ciągu 7 dni. Ustaliły jednak, że "aby zapobiec systematycznemu kabotażowi", wprowadzony zostanie okres "zamrożenia" wynoszący 5 dni, zanim kolejne przewozy kabotażowe będą mogły być przeprowadzone w tym samym kraju i tym samym pojazdem.

Wszystkie samochody muszą mieć specjalne tachografy

Żeby nowe przepisy mogły zostać wyegzekwowane, do 2024 r. wszystkie samochody wykonujące przewozy w transporcie międzynarodowym będą musiały być wyposażone w specjalne tachografy. Będą one rejestrowały, kiedy i gdzie ciężarówka przekroczyła granicę oraz lokalizowały załadunek i rozładunek.

Adamczyk: Nowe obowiązki nie do przyjęcia

Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk opuszczając w nocy budynek Rady powiedział dziennikarzom, że nowe przepisy narzucają obowiązki, które są niestety nie do przyjęcia. - Nie byliśmy w tym osamotnieni, kiedy mówiliśmy, że nie możemy poprzeć przede wszystkim rozwiązań, które zamiast prawdziwego kompromisu, zamiast zrównoważonych rozwiązań, zamiast przyczynić się do dobrego funkcjonowania jednolitego rynku, zakładają restrykcyjne, nieproporcjonalne, protekcjonistyczne środki. To artykułowaliśmy na każdym etapie debaty, która trwała od rana w Brukseli - wskazał. Dodał, że Polska nie chciała się zgodzić na rozdział transportu na ten objęty delegowaniem oraz ten nie objęty.

Czytaj też: Polska skarży do TSUE dyrektywę o delegowaniu pracowników >

Skrytykował też fakt, że wprowadzono restrykcje wobec tych przewoźników, którzy wykonują kabotaż. - Jak można wyłączyć przedsiębiorcę poprzez wyłączenie samochodu, a nie kierowcy, z operacji gospodarczych. Samochód będzie musiał czekać 5 dni, żeby znowu mógł być użyty do pracy. To jest niespotykanie rozwiązanie i dlatego byliśmy przeciw - mówił.

 

 

Adamczyk zaznaczył, że Polska nie była jedynym krajem przeciwnym nowym regulacjom. Tak samo głosowały: Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia, Belgia. Dodał, że podczas negocjacji nie odbyło się głosowanie, ale padło pytanie, kto nie zgadza się z propozycją i te kraje zgłosiły sprzeciw. Zaznaczył, że mimo tego nie udało się zebrać wystarczającej grupy państw, by zablokować regulacje w tym kształcie, ale udało się zablokować jeden z niekorzystnych zapisów propozycji. Chodzi o tzw. "powroty kierowców". - Wycofaliśmy z tego projektu przepisy, które zmuszałyby do kierowania samochodów ciężarowych do kraju. Po 4 tygodniach musiałyby wracać do kraju siedziby przedsiębiorstwa. To kolejna protekcjonistyczna propozycja, która powodowałyby, że wracałaby w ten sposób cała masa samochodów bez ładunków. (...) Skutecznie to zablokowaliśmy - wskazał Adamczyk.

Zgodnie z przyjętym stanowiskiem, przewoźnicy będą musieli też organizować harmonogramy pracy kierowców w taki sposób, aby mogli wrócić do domu co najmniej co cztery tygodnie lub - jeśli kierowca zdecyduje się na dwie zredukowane cotygodniowe przerwy - po trzech tygodniach pracy. Aby zapewnić odpowiednie warunki pracy dla kierowców, regularny tygodniowy odpoczynek będzie musiał odbywać się poza kabiną ciężarówki.

Przyjęta propozycją jest stanowiskiem Rady UE do negocjacji z PE nad ostatecznym kształtem nowych przepisów. Komisarz ds. transportu Violeta Bulc powiedziała w nocy na konferencji prasowej, że żaden z krajów UE nie był do końca zadowolony z przyjętego stanowiska. - To pokazuje, ze to dobra propozycja - zaznaczyła.

Wprowadzenie regulacji, zgodnie z którymi kierowcy w transporcie drogowym zostaną objęci przepisami dotyczącymi delegowania pracowników, zaproponowała Komisja Europejska. Na takie rozwiązania naciskały kraje zachodnie.
Nowych regulacji obawia się Polska, która ma największą flotę samochodów transportowych w UE, jak również inne kraje naszego regionu. To ważna gałąź gospodarki, która tworzy w Polsce dziesiątki tysięcy miejsc pracy.

W czerwcu w Brukseli przyjęte zostały nowe zasady delegowania pracowników, które zaczną obowiązywać w terminie 2 lat od publikacji tekstu zmienionej dyrektywy w europejskim dzienniku ustaw. Przewoźników z niej wyłączono, aby przepisy dotyczące branży znalazły się w oddzielnym pakiecie, który ma kompleksowo uregulować ten sektor.

Agnieszka Matłacz/PAP

Więcej przydatnych materiałów znajdziesz w LEX:

Podstawa wymiaru składek dla pracowników delegowanych >

Procedura: Delegowanie do pracy w kilku państwach >

Delegowanie pracownika a zagraniczna podróż służbowa >

Oddelegowanie pracowników za granicę >