Prezes PiS Jarosław Kaczyński inaugurując debatę wyraził nadzieję, że przyczyni się ona do powstania "wielkiego planu pracy dla Polaków", który będzie realizowany w przyszłości.

"Możemy powiedzieć, że państwo samo z siebie nie tworzy miejsc pracy, ale niewątpliwie państwo tworzy warunki, aby te miejsca pracy powstawały" - powiedziała posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz. Pracę nazwała najważniejszym czynnikiem rozwoju. "Nie chodzi tutaj tylko o to, by było więcej pracy - choć to jest dzisiaj bardzo ważne. Dzisiaj niewykorzystane zasoby pracy w Polsce to 5 mln obywateli zdolnych do pracy" - powiedziała.

Przytoczyła też dane, z których wynika, że w przemyśle pracuje 15 proc. zatrudnionych Polaków. Strategia rozwoju gospodarczego jest według niej potrzebna także po to, by wiedzieć, jak kształcić kadry pod potrzeby rynku pracy.

Zdaniem prof. Grażyny Ancyparowicz państwo wycofuje się z gospodarki i jeśli nadal będzie to robić, to żaden pracodawca "pracownikowi nie da nic poza tym, co musi dać". "Jeśli nawet będziemy mieli legalne zatrudnienie, to ono będzie wyglądało tak, że ludzie będą zatrudnieni na najniższą krajową (...) i nie liczmy na to, że jakikolwiek pracodawca postąpi cokolwiek na rzecz pracownika, jeżeli nie wymusi na nim tego rynek" - mówiła.

Jej zdaniem konkurencję na rynku pracy może stworzyć tylko państwo. "Nie bójmy się interwencjonizmu. Państwo musi przejąć na siebie ciężar tworzenia miejsc pracy. I wokół tych dużych, państwowych przedsiębiorstw dopiero zaczną się tworzyć inne, mniejsze" - tłumaczyła.

W jej ocenie nawet najlepiej zorganizowany polski kapitał nie da rady konkurować "z korporacjami, które tutaj weszły po to, żeby niszczyć nasz przemysł, po to, żeby stworzyć przestrzeń zbytu dla swoich produktów, a Polaków zmieniać w niewolników".

"Interwencjonizm jest potrzebny (...) W wielu gałęziach gospodarki mamy do czynienia z nieuzasadnioną redukcją etatów" - powiedziała prof. Ewa Leś z Instytutu Polityki Społecznej. Dodała, że często zdarza się, że ktoś odchodzi z danej firmy, ale na to miejsce nie przyjmuje się nowej osoby, tylko jej obowiązkami obarcza się pozostałych pracowników.

Zdaniem profesor w Polsce występuje także ogromna nadetatyzacja na stanowiskach dyrektorskich i menedżerskich. Dodała, że zarządzający często zmieniają branże, a ich powołania nie mają merytorycznego uzasadnienia.

Podczas debaty zwracano także uwagę, że w Polsce są obszary utrwalonego bezrobocia. "Musimy się zastanowić, jak takie tereny masowego, utrwalonego bezrobocia pobudzać do rozwoju, jak je ratować przed wyludnieniem i degradacją" - mówiła Hrynkiewicz.

Prof. Witold Modzelewski zwracał uwagę, że młodzi ludzie nie znajdują w Polsce zatrudnienia, dlatego wyjeżdżają, co z kolei przyczynia się do wyludniania. "Wiele państw (...) przeżywa ten sam problem, przy czym my startujemy z bardzo złego punktu i nigdy chyba publicznie nie zastanawialiśmy się, co z tym robić" - mówił.

Wyraził pogląd, że deregulacja nie jest dobrym sposobem na uwolnienie potencjału rynku pracy. "Ciągle jesteśmy takimi niepoprawnymi liberałami, a musimy przestać nimi być" - powiedział Modzelewski. Jego zdaniem nie da się skonstruować jednego programu walki z bezrobociem, który odpowie na potrzeby wszystkich pozostających bez pracy.

Zdaniem Modzelewskiego należy się skupić na ludziach młodych. "Musimy walczyć o pokolenie, które jeszcze nie wyjechało. Ci ludzie uciekają, wyjeżdżają i nie chcą wrócić" - mówił ekspert. "Musimy adresować program do ludzi, których chcemy przekonać. W ten program ktoś musi uwierzyć. To pokolenie dwudziestopięcio- i dwudziestoośmiolatków" - dodał.

Prezes Atlantic SA Wojciech Morawski podkreślił z kolei, że "największym skarbem w przedsiębiorstwie jest właśnie pracownik, nie pracodawca", którego rolą jest to, aby pracownik czuł się usatysfakcjonowany zarówno wynagrodzeniem, jak i warunkami, które zostaną mu stworzone.

Zaznaczył, że największym problemem na rynku pracy jest odkładanie zatrudniania ludzi młodych, tuż po szkole. W jego ocenie dzieje się tak głównie dlatego, że polskie szkoły przygotowują dobrze jedynie teoretycznie. Jak dodał, dobrym pomysłem byłoby powstanie programu wsparcia przedsiębiorców zatrudniających pracowników bez doświadczenia zawodowego.

Zbigniew Żurek z Business Centre Club przekonywał natomiast, że należy zwiększać konkurencyjność firm. Sama wola stworzenia nowego miejsca pracy nie wystarczy - podkreślał. Jego zdaniem propozycje PiS zawarte w Narodowym Programie Zatrudnienia zapłacić mieliby pracodawcy i "to wcale nie mało". Koszty pracy - w jego ocenie - mogłyby zwiększyć się o kolejne 2,5 proc. i "o tyle firmy tracą na konkurencyjności". "Państwo proponują podrożenie kosztów pracy w zamian za szlachetne wyrównanie szansy" - mówił.

W debacie nie uczestniczy minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. (PAP)

her/ mca/ mmu/ pad/ jbr/