Według GUS, w sierpniu 2019 roku, w sektorze przedsiębiorstw pracowało 6389,6 tys. osób, co oznacza wzrost zatrudniania o 2,6 proc. w stosunku do roku ubiegłego. W porównaniu z latami ubiegłymi widać wyraźnie spadek dynamiki wzrostu liczby zatrudnionych. Dane z analogicznego okresu w roku 2018 wskazywały na przyrost zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw o 3,4 proc., a w 2017 roku – o 4,6 proc.
Pierwsze oznaki spowolnienia?
Monika Fedorczuk, ekspert Konfederacji Lewiatan uważa spadek dynamiki może być spowodowany ograniczeniem planów zatrudnieniowych przez przedsiębiorstwa w związku z sygnałami wskazującymi na nadchodzące spowolnienie gospodarki i negatywnymi danymi dotyczącymi sytuacji ekonomicznej u naszych zachodnich sąsiadów.
- Poza tym, długotrwałe problemy z pozyskiwaniem pracowników i ograniczenia w możliwości zatrudnienia cudzoziemców na dłuższe okresy dla części przedsiębiorstw mogły również stanowić impuls zmiany sposobu organizacji i wprowadzenia przynajmniej częściowej automatyzacji. Szczególnie w większych przedsiębiorstwach, które miały możliwości finansowe pozwalające na zakup nowych technologii - dodaje.
Ekspert przypomina, że przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w sierpniu 5 125,26 zł i było wyższe od wypłacanego rok wcześniej o 6,8 proc. - Wzrost wynagrodzeń nadał utrzymuje wysoką dynamikę. W sierpniu 2018 roku przeciętne wynagrodzenie wynosiło 4 798,27, a wzrost rok do roku również był na poziomie 6,8 proc. Stosunkowo duży wzrost wynagrodzeń może być związany z trudnościami z pozyskaniem pracowników – przy znaczących brakach pracowników, szczególnie tych wykwalifikowanych, podnoszenie wynagrodzeń staje się jednym z elementów konkurowania o pracownika i czynników ograniczających rotację w firmach - komentuje.
Dużo zależy od niemieckiej gospodarki
Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński ocenił, że w polskiej gospodarce musimy spodziewać się konsekwencji tego, co się dzieje w Niemczech. - Branża motoryzacyjna, która jest najważniejszą branżą w przemyśle niemieckim, faktycznie ma w tej chwili kłopoty, więc wiedzieliśmy, że to będzie miało jakieś efekty dla naszej gospodarki, ale czy to jest głównie efekt tego spowolnienia, czy to jest efekt wakacyjny, musimy jeszcze poczekać na potwierdzenie tego w kolejnych miesiącach - podkreślił.
- Polska gospodarka, a szczególnie sektor przemysłowy jest znacznie bardziej zdywersyfikowany, nawet silniej zdywersyfikowany niż w gospodarce niemieckiej, czyli w mniejszym stopniu jesteśmy uzależnieni gospodarczo od szoków w branży motoryzacyjnej. To widać przy porównaniu naszego kraju z gospodarkami np. Słowacji, czy Czech, które są w znacznie większym stopniu uzależnione od branży motoryzacyjnej, aniżeli my jesteśmy - dodał minister.
Odzywa się demografia
Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Emerytalnego zwraca uwagę, że najnowsze dane GUS na temat zatrudnienia trzeba czytać w szerszym kontekście. - Odnoszą się one do 2018 roku, w którym zanotowaliśmy szczyt koniunktury na rynku pracy - podkreśla.
Jak zaznacza, jednym niepokojących elementów jest to, że przestały w Polsce rosnąć w szybkim tempie (rok do roku) wakaty. - To generalnie istotny element, który pokazuje, że rynek stygnie. Dosięga nas już demografia. Firmy mimo wszystko mają mniejszy zasób osób, o które mogą walczyć. Warto tutaj przytoczyć dane BAEL, które wskazują, że co prawda rośnie w Polsce poziom aktywności zawodowej, ale liczba osób pracujących na rynku spadła - mówi ekspert.
Czytaj też: PiS zapowiada podwyżkę najniższych emerytur, pracodawcy i związki chcą zmian systemowych >>>>
Zwraca uwagę, że spadek wzrostu zatrudnienia odnotowano w środku wakacyjnego sezonu, który jest wspierany przez prace sezonowe. - To jest pierwsza taka sytuacja od kilku lat. To jest pewna anomalia - ocenia Kubisiak.
Według niego trudno jest przewidzieć jak będzie się rozwijała w kolejnych miesiącach sytuacja na rynku pracy. - Mamy bardzo niskie bezrobocie. Uważam, że lepiej byłoby, gdyby one dalej nie spadało, bo możemy popaść w podobne kłopoty jak Czesi. Tam niska stopa bezrobocia stała się barierą w rozwoju - mówi ekspert.
Zwraca uwagę, że na polski rynek pracy mocny wpływ ma to, co się dzieje w międzynarodowych gospodarkach. - Mamy przed sobą brexit, który może negatywnie odbić się na krajach mocno rozwiniętych. A to właśnie te państwa są głównym odbiorcą naszych produktów i usług. Chodzi m.in. o polską żywność, branżę samochodową, transportową. Te gałęzie gospodarki są narażone w pierwszej kolejności na konsekwencje bezumownego brexitu. To bezpośrednio przekłada się na rynek pracy - wyjaśnia Kubisiak.
- Innym niepewnym elementem jest wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. To silnie odbija się na niemieckiej gospodarce. Rykoszetem dostaniemy my - dodaje.
Kubisiak zaznacza, że Polska gospodarka może uchronić się przed niektórymi negatywnymi międzynarodowymi trendami. - Jednym takich elementów jest wzrost konsumpcji, która nakręca rynek usług, czy handlu. Te branże zatrudniają i generują wiele miejsc pracy. Ponadto warto zauważyć, że w pierwszych miesiącach tego roku zanotowano wzrost inwestycji w Polsce, a to właśnie one dają nowe zatrudnienie. To może zamortyzować negatywne czynniki koniukturalne - wskazuje Kubisiak.