Jolanta Ojczyk: Dużo się dzieje w tzw. sprawach frankowych. W czwartek zapadnie wyrok TSUE w polskiej sprawie - frankowicze liczą na unijny sąd, banki ostrzegają przed tragicznymi skutkami. Z kolei pod koniec sierpnia Sąd Najwyższy opublikował analizę o najtrudniejszych zagadnieniach. Co jest w ważne w tym całym szumie z punktu widzenia prawnika broniącego frankowiczów?

Marcin Szymański: Z pewnością ostatnio widać tzw. szum medialny wokół spraw frankowiczów. Opinia Rzecznika Generalnego TSUE w sprawie państwa Dziubaków (sygn. C-260/18) prezentowana bywa jako zapowiedź rewolucji zagrażającej bankom, tymczasem stanowi ona jedynie logiczną kontynuację dotychczasowego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. 
TSUE już wielokrotnie odpowiadał na pytania prejudycjalne zadane przez sądy z Hiszpanii, Węgier. I tak naprawdę polskie sądy mogłyby się opierać na już wydanych orzeczeniach TSUE. Nie muszą czekać na rozstrzygnięcie pytań warszawskiego Sądu Okręgowego. W swych wyrokach TSUE wielokrotnie podkreślał, że zastąpienie niedozwolonych postanowień umownych innymi dopuszczalne jest wyłącznie w celu uchronienia konsumenta przed niekorzystną dla niego nieważnością umowy i tylko gdy istnieje przepis dyspozytywny mogący zastąpić niedozwolone postanowienie.
Pytania sądu polskiego dotyczyły możliwości zastępowania abuzywnych postanowień umowy w szerszym zakresie niż wskazywał TSUE, a w tym również wbrew woli konsumenta. Chyba mało kto liczył na taką niekorzystną dla konsumentów zmianę stanowiska TSUE. Z pewnością konsumenci w Polsce nie zasługują na niższy poziom ochrony niż obowiązuje w innych krajach Unii Europejskiej.

 

Gdy TSUE wypowie się w tej sprawie, wiele zawieszonych spraw trafi na wokandy, niektóre może dotrą do Sądu Najwyższego. Czy z tej perspektywy - dobrze się stało, że głos zabrało też Biuro Studiów i  Analiz Sądu Najwyższego?

Opublikowana przez Sąd Najwyższy analiza jest cennym zestawieniem problemów prawnych związanych z tzw. „kredytami frankowymi” i zawiera szereg trafnych propozycji ich rozwiązania. Przede wszystkim wskazuje, że sądy powszechne w pierwszej kolejności powinny uwzględniać stanowisko Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ostatecznie jednak linia orzecznicza będzie musiała uwzględniać stanowisko TSUE w sprawie państwa Dziubaków. W świetle dotychczasowego orzecznictwa TSUE oraz opinii Rzecznika Generalnego, sądy krajowe zobowiązane są usunąć z umów kredytu nieuczciwe postanowienia dotyczące przeliczeń walutowych, bez możliwości ich zmiany lub zastąpienia innymi.
W następnym kroku sąd krajowy musi ocenić, czy umowa kredytu po usunięciu z niej abuzywnych postanowień może wiązać dalej, bez żadnych zmian, czy też jest to niemożliwe, co skutkuje jej nieważnością. Ocena ta dokonywana jest przez sądy krajowe w oparciu o przepisy prawa krajowego. Dyrektywa nie narzuca żadnego rozstrzygnięcia tej kwestii, wskazując jedynie, że preferowanym jest dalsze związanie stron umową, a ewentualny upadek umowy może nastąpić tylko, gdyby przepisy prawa krajowego czyniły jej dalsze obowiązywanie obiektywnie niemożliwym.
Chodzi więc o niemożliwość obowiązywania umowy podyktowaną względami prawnymi. Natomiast względy ekonomiczne, tak chętnie powoływane przez banki, nie mogą być brane pod uwagę. W tym zakresie opracowanie Biura Analiz Sądu Najwyższego stanowi próbę uzupełnienia wniosków płynących z oczekiwanego wyroku TSUE, próbę przedstawienia oceny w świetle prawa polskiego możliwości dalszego obowiązywania umów po usunięciu z nich abuzywnych postanowień dotyczących przeliczeń walutowych. W tym zakresie opracowanie Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego może stanowić wskazówkę dla sądów rozpoznających sprawy frankowiczów.

Czy opublikowana przez SN opinia dobrze zdiagnozowała problemy prawne pojawiające się w sprawach frankowych? Wyszło ich dziewięć.

Trafnie wskazano najważniejsze problemy dotyczące kredytów indeksowanych i denominowanych w walucie obcej. Nie z każdą próbą odpowiedzi na budzące wątpliwości kwestie można się jednak zgodzić. Przykładem może być dość niejednoznacznie stanowisko odnośnie wymogu jednoznaczności (transparencji) postanowień umów zawartych z konsumentami.
Można odnieść wrażenie, że autorzy analizy, oceniając transparencję klauzul indeksacyjnych, pomijają dorobek orzeczniczy TSUE i traktują wymóg przejrzystości wąsko, jako odnoszący się jedynie do gramatycznej poprawności postanowienia. Pomijają, że powinno ono być sformułowane tak, by konsument mógł w oparciu o jednoznaczne i zrozumiałe kryteria ocenić konsekwencje ekonomiczne jego stosowania. Odnoszenie się przy ocenie przejrzystości postanowienia do faktycznego sposobu ustalania kursu walut przez banki, nie zaś do tego, czy treść klauzuli indeksacyjnej sformułowana została na tyle precyzyjnie, by wykluczyć dowolność przy ustalaniu kursu waluty przez bank jest w świetle orzecznictwa TSUE, a także uchwały SN z 20 czerwca 2018 r. (III CZP 29/17) oczywiście bezzasadne.  

Z czym pan się jeszcze nie zgadza?

Zagadnienie umów o kredyt denominowany w walucie obcej oraz ubezpieczenia niskiego wkładu własnego potraktowane zostały po macoszemu. Stanowisko Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego o braku przeszkód dla dalszego obowiązywania umowy kredytu po usunięciu z niej niedozwolonych postanowień dotyczących przeliczeń walutowych jest trafne w odniesieniu do umów o kredyt indeksowany do waluty obcej. Pomimo usunięcia postanowień dotyczących przeliczeń walutowych umowa kredytu zawiera wszystkie konstytutywne elementy wskazane w art. 69 § 1 prawa bankowego. Obiektywnie może zatem obowiązywać.
Trafna jest również argumentacja, że stosowanie wskazanego w umowie oprocentowania opartego na stawce LIBOR bez postanowień dotyczących przeliczeń walutowych jest dopuszczalne i nie prowadzi do nieważności umowy. Niestety autorzy opracowania nie docenili odmienności konstrukcyjnych umów o kredyt denominowany w walucie obcej.

Dlaczego?

Bez wątpienia – co należy z naciskiem podkreślić – na aprobatę zasługuje spostrzeżenie, że w umowach o kredyt denominowany waluta obca pełni funkcję jedynie miernika wartości, podczas gdy przedmiotem świadczeń stron jest waluta polska. Pod tym względem kredyt denominowany, jak słusznie zauważono, nie różni się od indeksowanego. Tym niemniej wspomniane różnice konstrukcyjne powodują inne skutki usunięcia nieuczciwych postanowień walutowych.
W przypadku umowy o kredyt indeksowany do kursu waluty obcej postanowienia dotyczące przeliczeń walutowych modyfikują wysokość kwoty, którą kredytobiorca zobowiązany jest zwrócić bankowi, przy czym kwota ta co do zasady jest znana. Dlatego usunięcie z umowy abuzywnych postanowień nie powoduje niemożliwości wykonywania umowy. Pomimo ich braku jesteśmy w stanie w oparciu o treść umowy ustalić rozmiar świadczeń obu stron.
W przypadku umowy o kredyt denominowany w walucie obcej postanowienia dotyczące przeliczeń walutowych nie tylko modyfikują rozmiar kwoty, którą kredytobiorca zobowiązany jest zwrócić bankowi, ale służą również do określenia rozmiaru kwoty, którą bank zobowiązuje się oddać do dyspozycji kredytobiorcy. Eliminacja postanowień dotyczących przeliczeń walutowych z umowy o kredyt denominowany powoduje niemożność określenia sumy pieniężnej, którą bank zobowiązuje się oddać kredytobiorcy, a to jest element przedmiotowo istotny umowy kredytu, którego brak oznacza jej nieważność.

Pana zdaniem zatem umowa o kredyt indeksowany po usunięciu klauzuli abuzywnej może nadal istnieć, ale już umowa o kredyt denominowany - nie?

Stanowisko Biura Studiów i Analiz Sądu Najwyższego, iż po usunięciu niedozwolonych postanowień dotyczących przeliczeń walutowych umowa kredytu powinna wiązać dalej, bez żadnych innych zmian, jest trafne w odniesieniu do kredytów indeksowanych do kursu waluty obcej. Trudno je za takie uznać, gdy chodzi o kredyty denominowane w walucie obcej. W ich przypadku usuniecie abuzywnych postanowień prowadzić będzie raczej do nieważności umowy.

Banki i autorzy analizy twierdzą jednak, że skutki unieważnienia umowy będą niekorzystne dla kredytobiorców.

Trudno się zgodzić z taką opinią. Zarówno eliminacja z umowy abuzywnego mechanizmu indeksacji, jak i nieważność umowy, są dla konsumenta korzystne. Bez cienia wątpliwości są to rozwiązania korzystniejsze dla konsumentów niż zastępowanie abuzywnych postanowieniami podobnymi, odwołującymi się np. do średniego kursu waluty obcej w NBP - takie rozwiązanie jest korzystne dla banków, roniących krokodyle łzy nad losem konsumentów.

Pobierz opinię prawną mec. Marcina Szymańskiego na temat skutków prawnych nieważności umowy!
Sprawdź, co może kredytobiorca, a co może bank >>

W przypadku unieważnienia umowy – co moim zdaniem może dotyczyć tylko kredytu denominowanego – zarówno banki, jak i konsumenci, muszą się liczyć z koniecznością zwrotu na rzecz strony przeciwnej wszystkich otrzymanych od niej w wykonaniu nieważnej umowy kredytu świadczeń pieniężnych. Każda ze stron może domagać się zwrotu kwot pieniężnych przekazanych stronie przeciwnej w wykonaniu nieważnej umowy kredytu, tyle, że roszczenia konsumenta przedawniają się w terminie dziesięciu lat do daty przypadającej ok. 7 dni od dnia dokonania przez niego każdej nienależnej płatności na rzecz banku, a roszczenia banku w terminie trzech lat. Roszczenia banków z tego tytułu są już w przeważającej części przedawnione. Można liczyć się z tym, że sądy nie będą uwzględniać przedawnienia roszczeń banków o zwrot kwot wypłaconych w wykonaniu nieważnej umowy kredytu z uwagi na względy słuszności (art. 1171 § 1 k.c.). Uwzględniając powyższe roszczenia oraz zakładając, że sąd nie uzna roszczenia banku za przedawnione, a jedna ze stron skorzysta z możliwości potrącenia swej wierzytelności z wierzytelnością strony przeciwnej, większość konsumentów będzie musiała w najgorszym przypadku liczyć się z koniecznością zwrotu na rzecz banku kwoty stanowiącej różnicę pomiędzy faktycznie wypłaconą przez bank w złotych kwotą, a sumą dokonanych na rzecz banku płatności. W uzasadnionych przypadkach sąd na zasadzie art. 320 k.c. może rozłożyć obowiązek zwrotu tej kwoty na raty.

Banki jednak twierdzą, że mogą domagać „wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału”.

Formowanie takiego roszczenia na gruncie art. 405 k.c. jest swoistą próbą obejścia przepisu o odsetkach za opóźnienie, których zgodnie z art. 481 § 1 k.c. nie można domagać się za okres, w którym dłużnik nie popadł jeszcze w opóźnienie.

Pana zdaniem zatem nieważność umowy będzie zawsze korzystniejsza?

Rzecz w tym, że o tym, czy umowa ma dalej wiązać, jednak bez mechanizmu waloryzacji, chociaż wciąż z takim samym, opartym na stawce LIBOR procentowaniem, czy też będzie nieważna, nie decyduje ocena co jest korzystniejsze, a jedynie czy jej dalsze obowiązywanie jest w świetle prawa możliwe. W przypadku umów o kredyt indeksowany do kursu waluty obcej trudno dopatrzeć się przeszkód dla dalszego obowiązywania umowy. Inaczej jest w przypadku umów o kredyt denominowany, które po usunięciu abuzywnych postanowień dotyczących przeliczeń walutowych nie zawierają wszystkich konstytutywnych elementów.

Dla konsumenta korzystne są oba rozwiązania. Zarówno nieważność umowy, jak i eliminacja z umowy postanowień dotyczących przeliczeń walutowych z pozostawieniem jej pozostałych postanowień bez zmian (tzw. „odfrankowienie”), powodują znaczące obniżenie zadłużenia konsumenta, który zobowiązany jest zwrócić tylko to, co otrzymał. Główna różnica tkwi w tym, że w przypadku nieważności umowy liczyć należy się z koniecznością niezwłocznego zwrotu różnicy pomiędzy kwotą w złotych wypłaconą przez bank, a sumą dokonanych na rzecz banku płatności, natomiast w przypadku eliminacji mechanizmu indeksacji kredytobiorca może domagać się zwrotu nadpłaconych rat, zaś spłata niespłaconej części wypłaconego mu w złotych kredytu rozłożona jest zgodnie z umową na lata i bardzo korzystnie oprocentowana.

Konieczność natychmiastowej spłaty pozostałej części wypłaconej przez bank kwoty dla niektórych konsumentów może stanowić problem. Nawet w takim przypadku kwota, której domagać się może bank, jest jednak znacząco niższa od zadłużenia z tytułu kredytu obliczonego z użyciem niedozwolonych postanowień.