"Na początku wiele entuzjazmu towarzyszyło budowie parków (wiatrowych) przy zapominaniu o sprawach dziedzictwa; obecnie już wszyscy są tego świadomi" - powiedziała Bokowa na konferencji prasowej.
"W łonie Komitetu Światowego Dziedzictwa toczy się bardzo żywa debata" na temat wiatraków - podkreśliła dyrektor generalna. "Bardzo dobrze zdajemy sobie sprawę z presji wywieranej na obiekty dziedzictwa" - dodała.
"Mówi się o energii odnawialnej; jak jednak znaleźć równowagę w związku z obu tymi wyzwaniami? - kontynuowała. - Na tym polega cała trudność i to też jest celem debaty". "Oczywiście możemy znaleźć tę równowagę na różne sposoby" - mówiła.
UNESCO, zaniepokojone zagrożeniem słynnej Mont Saint-Michel w Normandii, niedawno zażądało ustanowienia 20-kilometrowej strefy ochronnej wokół tego miejsca, wpisanego na listę światowego dziedzictwa kultury.
Bezprecedensowa batalia o ochronę pejzażu, którego walorom historycznym i przyrodniczym zagrażają powstające parki i turbiny wiatrowe, toczy się zwłaszcza we Francji. W kraju tym, będącym głównym celem turystycznych podróży z całego świata, połowa spraw o ochronę pejzażu znajduje finał w sądach.
W tym miesiącu firma produkująca energię wiatrową La Compagnie du Vent (należąca do grupy GDF-Suez) została zmuszona wyrokiem sądu do zlikwidowania dziesięciu turbin wiatrowych w pobliżu XVIII-wiecznego zameczku we Flers w Normandii. Sprawę wygrali właściciele, emerytowany belgijski weterynarz z żoną, którzy w 1996 roku nabyli posiadłość ze zrujnowanym obiektem i pieczołowicie przywrócili jego świetność. Postawione w 2007 roku wiatraki, wysokie na 110 metrów, zakłócają widok z parku na wzgórza Artois; stanowią zgrzyt estetyczny, "degradację środowiska naturalnego wynikającą z całkowitego zniekształcenia sielankowego krajobrazu" - uznał sąd. Firma musi również zapłacić odszkodowanie w wys. 37,5 tys. euro, a za każdy dzień zwłoki w demontażu wiatraków grozić będzie jej kara 500 euro od każdej turbiny.
We Francji znajduje się ponad 43 tys. zabytków i miejsc objętych ochroną oraz 4 tys. turbin wiatrowych. Tymczasem państwo francuskie chce do 2020 roku potroić liczbę wiatraków, co budzi niepokój obrońców dziedzictwa.
Podczas wtorkowej konferencji Bokowa podkreśliła również konieczność zaprowadzenia w UNESCO jeszcze "bardziej wydajnej administracji z mniejszą biurokracją" przy jednoczesnym wzmocnieniu "przywództwa intelektualnego" tej agendy w ramach Narodów Zjednoczonych.
Po odmowie płacenia w 2011 roku składek członkowskich przez USA z powodu przyjęcia do UNESCO Palestyńczyków, organizacja znalazła się w kłopotach finansowych. Składka amerykańska stanowiła 22 proc. jej budżetu. Finansowania odmówił także z tych samych powodów Izrael.
Obradująca obecnie w Paryżu konferencja generalna UNESCO odebrała zgodnie ze swymi przepisami obu tym państwom prawo głosu.
Za pierwszej kadencji Bokowej organizacja zmniejszyła koszty administracyjne na podróże (o 73 proc.), meble i sprzęt (o 46 proc.), na zatrudnianie pracowników tymczasowych (o 44 proc.) i konsultantów (o 70 proc.) oraz zebrała ponad 75 mln dolarów dodatkowo z darowizn i wkładów na projekty specjalne.
"Będziemy nadal pracować, aby przywrócić finansowanie przez Stany Zjednoczone" - powiedziała Bokowa, zaznaczając przy tym, że szuka również nowych sposobów zbierania funduszy na UNESCO.