EEA jest unijną agencją zajmującą się monitorowaniem stanu środowiska naturalnego.
PAP: Coroczne rozmowy nt. globalnego porozumienia klimatycznego skupiają niemal 200 państw, co oznacza duże konflikty interesów. Czy w takim układzie jest faktycznie miejsce na kompromis?
Hans Bruyninckx: Miejmy nadzieję, że tak, bo takie jest polityczne zobowiązanie przywódców państw - aby do 2015 r. osiągnąć kompromis. Moim zdaniem podstawą takiego kompromisu powinno być zrozumienie przez polityków kilku kwestii - zwłaszcza tego, że trzeba działać naprawdę szybko. Nie mamy zbyt wiele czasu, by osiągnąć scenariusz, w którym temperatury na świecie nie wzrosną bardziej niż o 2 st C. (według agend ONZ większy wzrost spowoduje lawinowy wzrost kosztów związanych ze zmianami klimatu - PAP). Należy też zrozumieć, że wszyscy jedziemy na jednym wózku. Nie jest to sytuacja, w której Europa albo nawet kraje uprzemysłowione mogłyby cokolwiek zdziałać na własną rękę. To wymaga pełnej zgody ze strony wszystkich państw, jakie istnieją na Ziemi, a nawet ich sektorów energetycznych – inaczej daleko nie zajdziemy.
PAP: Co uważa pan za najsłabsze ogniwa w globalnej polityce klimatycznej?
H.B.: Najsłabszym ogniwem jest prawdopodobnie fakt, że ruchy wszystkich uczestników tej gry są uzależnione od ruchów innych. Wszyscy działają według zasady: „zrobimy swoje tylko wtedy, kiedy wy zrobicie swoje”. To trochę jak gra w tchórza (w której najwięcej można zyskać lub stracić, decydując się na konfrontację. Strategia pokojowa chroni wprawdzie przed największą stratą, ale nie przynosi nagrody - PAP). Ścigamy się, ale chodzi o to, kto się pierwszy poruszy, aby wszyscy uniknęli dramatów związanych z nadmiernym ociepleniem, gdy przekroczymy scenariusz 2 st. C.
W czasie takich negocjacji jednoczesne ruchy do przodu, wykonywane przez wielu aktorów naraz, są postrzegane jako coś, czego nigdy nie osiągniemy. To trochę tak, jakbyśmy jechali jednym samochodem w stronę muru. Mamy hamulce, wiemy, jak ich użyć, ale nikt nie chce ich wcisnąć. Wszyscy czekają do ostatniej, naprawdę ostatniej sekundy - mając nadzieję, że się z tą ścianą jednak nie zderzymy.
PAP: Jakie są zatem mocne strony takiej wspólnej polityki klimatycznej?
H.B.: Jako mieszkaniec Europy widzę ich naprawdę wiele. Europa dowiodła, że 28 krajów jednocześnie może podejmować wiążące zobowiązania. Moim zdaniem jest to bardzo mocny sygnał, że skuteczne porozumienie wielu stron jest jak najbardziej możliwe. Unia ustala cele i ściśle się ich trzyma.
PAP: Spotkanie stron konferencji klimatycznej COP19 w Warszawie zakończy się za kilkadziesiąt godzin. Jakie jest minimum, którego by Pan oczekiwał po tym spotkaniu?
H.B.: Nikt nie oczekuje, że w Warszawie znajdziemy się w punkcie, w którym tak naprawdę powinniśmy się znaleźć w Paryżu (gdzie odbędzie się COP w 2015 r., które – zgodnie z oczekiwaniami - ma zostać podpisane porozumienie klimatyczne - PAP). Optymalny wynik warszawskiego COP powinien oznaczać, że dostrzeżmy wyraźniej, gdzie stoimy, jeśli chodzi o zobowiązania prowadzące nas do scenariusza utrzymania ocieplenia poniżej 2 st. C.
PAP: Polityka energetyczna w naszym kraju sprawia, że jesteśmy w bardzo dużym stopniu zależni od węgla. Jak Pana zdaniem, przy naszych uwarunkowaniach, możemy się stać krajem bardziej ekologicznym, jeśli chodzi o produkcję energii?
H.B.: Właściwym krokiem może być np. branie na poważnie waszych własnych wyników badań i analiz, dotyczących różnych scenariuszy rozwoju systemu energetycznego. Wczoraj słuchałem naukowców z Instytutu Zrównoważonego Rozwoju UW, mówiących o kosztach i korzyściach związanych z ograniczeniem zużycia węgla do 2015 r. Jeśli przedłużymy wykres przedstawiający zależność Polski od węgla wydobywanego na miejscu i sprowadzanego, okaże się, że zamykacie się w systemie opartym na węglu, który - jak wyliczyli ci naukowcy, co bardzo do mnie przemawia - będzie z czasem kosztować o wiele więcej niż przestawienie się na system obejmujący inne źródła energii albo wybranie innego miksu energetycznego.
Bardzo dużo można też zrobić poprawiając wydajność energetyczną. W Polsce w ostatnich latach przeprowadzono modernizację wielu budynków, choć duża ich część nadal nie jest wydajna. Z drugiej strony można też mówić o nowych źródłach energii. Każdy kraj sam musi wybierać to, co dla niego najlepsze. Warto zauważyć, że odnośnie źródeł energii UE zajmuje stanowisko, które można wyrazić: nie wkładaj wszystkich jaj do jednego koszyka. Mieszać trzeba zawsze: to może być biomasa, energia wiatrowa, słoneczna, wodna, gaz. Każdy musi określić, co jest dla niego najbardziej odpowiednie.