Od 29 sierpnia obowiązuje już ustawa 19 lipca 2019 r. o systemie rekompensat dla sektorów i podsektorów energochłonnych, przygotowana przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, która dotyczy blisko 300 firm, które konsumują niemal 20 proc. energii produkowanej w Polsce. Chodzi głównie o huty, rafinerie, papiernie, ale też producentów nawozów i związków azotowych, chemikaliów organicznych podstawowych pozostałych, włókien chemicznych, ubrań ognioodpornych i ochronnych ze skóry. Będą one mogły ubiegać się o rekompensaty z tytułu wzrostu cen energii już za 2019 r. To oznacza, że w sumie w 2020 roku na dopłaty zostanie przeznaczonych ok. 1,8 mld zł.

- Przeznaczono na nie ok. 900 mln zł w przyszłym roku. To jest mechanizm długoterminowy i w każdym roku będzie to ok. 900 mln zł, które na mocy wniosku złożonego przez te zakłady będą mogły uzyskać rekompensaty bezpośrednie - mówi Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości.

Czytaj również: PGE, Energa, Lotos – prezesi tych spółek mogą słono zapłacić za korupcję >>

 

Od kiedy rekompensaty?

Pierwsze wypłaty - za rok 2019 - nastąpią w roku 2020. Przeznaczone na nie będzie ok. 0,89 mld zł rocznie. Tyle, że aby uzyskać wsparcie za 2019 rok, trzeba będzie złożyć wniosek do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki w terminie dwóch miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy. Ta ma zacząć obowiązywać pod 14 dniach od publikacji w Dzienniku Ustaw.  - Dlatego tak istotne jest baczne monitorowanie procesu legislacyjnego dotyczącego tego projektu - mówi  Krzysztof Wiński, starszy menedżer w PwC.  Z tym, że o wsparcie nie będą mogły ubiegać się firmy, które mają zaległości wobec ZUS lub fiskusa. Dodatkowym, nowym warunkiem skorzystania z rekompensat będzie wymóg wdrożenia zakładach certyfikowanego systemu zarządzania energią. Rekompensata będzie wyliczana indywidualnie w oparciu o specjalny algorytm i przyznawana w drodze decyzji prezesa URE. Od tej decyzji będzie można się odwołać do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Formuła wyliczania wysokości rekompensat uwzględnia średnie ceny uprawnień do emisji. Rosnące ceny uprawnień przekładają się zatem na wyższy poziom rekompensat. W rezultacie rekompensaty skutecznie obniżą koszty energii o kilkadziesiąt proc. Zgodnie z, wspomnianą już znowelizowaną Dyrektywą ETS, rekompensaty można finansować z przychodów ze sprzedaży aukcyjnej uprawnień do emisji. W Polsce w 2018 r. dochody z aukcji wyniosły ok. 5 mld zł, w 2019 może to być kwota nawet dwa razy większa.

Czytaj również: Przedsiębiorcy mogą jedynie w sądzie wygrać rekompensatę za wyższe ceny energii >>

Skąd problem firm

Zgodnie z dyrektywą w sprawie systemu handlu przydziałami emisji gazów cieplarnianych (tzw. dyrektywa EU ETS) produkcja prądu ze źródeł kopalnych wymaga zakupu coraz droższych uprawnień do emisji CO2 - pula darmowych uprawnień będzie się stopniowo kurczyć do roku 2027. Od tej daty całość emisji w energetyce będzie wymagać zakupu uprawnień. Poniesione przez wytwórców energii koszty uprawnień do emisji powodują wzrost ceny energii elektrycznej na rynku hurtowym. W Polsce jest on znaczny, bo ponad 77  proc. energii  elektrycznej wytwarzana jest z węgla ( 47,7 proc. z kamiennego i 30,5 proc. z brunatnego). Pozostałe nośniki stanowią 21,8 proc. mixu energetycznego, w tym 13,7 proc. pochodzi z odnawialnych źródeł energii (OZE). Aby wytwórcy energii wydawali mniej na uprawnienia muszą więc zwiększyć udział energii z OZE, jak np. Tauron. Póki się nie przestawią, odbiorcy płacą więcej.

Podejrzenie przestępstwa na giełdzie energii

Choć nie musi to wynikać z wzrostu kosztów zakupu uprawnień do emisji CO2.. 29 maja prezes Urzędu Regulacji Energetyki złożył już kolejne zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu manipulowania cenami na hurtowym rynku energii od września do grudnia 2018 r. Pierwsze zawiadomienie było złożone w grudniu 2018 r. Maciej Bando, prezes URE, uważa, że wzrost cen instrumentu nie może być wyłącznie wynikiem wzrostu kosztów wytwarzania energii elektrycznej, takich jak ceny węgla kamiennego i koszty nabycia uprawnień do emisji CO2. -  Szkody jakie w wyniku takiego działania zostały spowodowane mogą być trudne do usunięcia, szczególnie w sytuacji gdy przeciwdziałanie ich skutkom następuje w drodze „centralnego sterowania” – podkreśla Maciej Bando, szef URE.

Co z tzw. ustawą o cenach prądu

Z powodu bowiem wzrostu cen energii została uchwalona tzw. ustawa prądowa autorstwa Ministerstwa Energii. Obniżyła ona akcyzę, opłatę przejściową, ale też zamroziła ceny. To ostatnie działanie okazało się niezgodne z prawem, przez co ustawa została ostatnio poprawiona. W efekcie duże i średnie firmy w praktyce nie skorzystają z niej. Będą się bowiem ubiegać o zwrot wzrostu kosztów energii na zasadach pomocy de minimis. Stąd ustawa autrostwa resortu przedsiębiorczości może być dla nich dużym wsparciem. Urząd Regulacji Energetyki nie miał uwag do tego projektu. Tyle, że w projekcie zapisano wprost, że przedsiębiorstwa, korzystające z rekompensat nie będą mogły skorzystać z pomocy, oferowanej przez tzw. ustawę o cenach prądu. Przedsiębiorcy w 2019 roku będą mogli wybrać tylko jeden system wsparcia - albo rekompensaty, albo ten wprowadzony na mocy ustawy o cenach prądu z 28 grudnia 2018 r. Warto też pamiętać, że sytuację z cenami energii miało zmienić wprowadzenie obowiązku sprzedaży 100 proc. energii na giełdzie od 1 stycznia 2019 r.  Tyle, że przedsiębiorstwa energetyczne wyprzedzając regulację  zawarły wcześniej umowy sprzedaży m.in. z przedsiębiorstwami obrotu z własnej grupy kapitałowej na 2018 rok. Umowy te nie mogły być anulowane i stanowiły podstawę do „wyłączenia” tej części energii spod obowiązku „obliga”. W efekcie ceny rosły i będą rosły.

Skąd pomysł na rekompensaty?

Dla przedsiębiorstw energochłonnych koszt energii elektrycznej może zaś stanowić nawet 40 proc. kosztów przetworzenia. Dla nich więc szczególnie bolesne są ostatnie znaczne wzrosty cen energii. Tymczasem tworzą one w Polsce 404 tys. miejsc pracy, a firmy z nimi kooperujące - 686 tys. Łącznie w sektorze energochłonnym pracuje ok. 8,3 proc. zatrudnionych w Polsce ogółem. - Wzrost cen uprawnień do emisji CO2 zagraża ich rentowności oraz pozycji konkurencyjnej. Ustawa ma obniżyć ich koszty. Dzięki temu, chcemy zmniejszyć ryzyko wyprowadzania produkcji za granicę. Chcemy, by Polska była atrakcyjnym miejscem do inwestycji przemysłowych – mówi Jadwiga Emilewicz.