"Niemcy dążą do zwiększenia udziału energii odnawialnej, a jednocześnie - do poprawy wydajności całego sektora energetycznego" - podkreślał Franzjosef Schafhausen z Ministerstwa Środowiska Niemiec na czwartkowym spotkaniu towarzyszącym szczytowi COP19 w Warszawie. Jak przypomniał, niemiecki rząd zdecydował się zmienić koncepcję energetyczną kraju i zrezygnować z energetyki jądrowej do 2020 r.
Obecnie ok. 22 proc. niemieckiego zapotrzebowania na energię zaspokajają odnawialne źródła energii, atom - ok. 16 proc., a gaz - ponad 11 proc. Węgiel brunatny i kamienny pokrywają niemal 40 proc. zapotrzebowania. Niemcy odchodzą jednak od węgla m.in. ze względu na jego rosnące światowe ceny - mówił Schafhausen.
"Naszym celem jest też zapobieganie zmianom klimatu. Dlatego podjęliśmy decyzję związaną z przejściem z tradycyjnego miksu energetycznego ku energii odnawialnej" - dodał. Tylko w ubiegłym roku w Niemczech zainstalowano turbiny wiatrowe o mocy 32 GW. Realizacja założeń wymaga jednak inwestycji, m.in. w przebudowę infrastruktury, restrukturyzację sieci przesyłowej czy wyposażenie nowych elektrowni, co pozwoli przygotować system na wykorzystanie energii z nowych źródeł.
Schafhausen zwrócił też uwagę, że Niemcy już dawno "oddzieliły emisje gazów cieplarnianych od wzrostu PKB". "Kiedy porównamy rok 1990 i sytuację obecną, to okazuje się, że jeśli chodzi o PKB, jesteśmy na plusie 27 proc., a jednocześnie nasze emisje gazów spadły o 24 proc" - mówił.
Jego zdaniem wysokie ceny energii są bodźcem do większej wydajności w jej wykorzystaniu. "Każdy medal ma dwie strony. Jeśli mamy wyższe ceny energii, lepiej ją wykorzystujemy. Często się o tym zapomina, także w Polsce, gdzie - jak wynika z moich obserwacji - dyskusje koncentrują się zwykle tylko na cenach" - zauważył Schafhausen.
Podczas spotkania przedstawiono przykład miasta Feldheim (k. Berlina), które stało się niezależne pod względem produkcji energii. Projekt energii wiatrowej zaczęto tam rozwijać w 1995 r. Dziś w Feldheim działają 43 turbiny o wydajności 47,1 MW, obsługując miasteczko liczące ponad 7 tys. mieszkańców. Zbudowano też infrastrukturę, m.in. transformatorownię i sieci przesyłowe - opowiadał burmistrz Michael Knape.
Miasto rozwija też energetykę słoneczną. "Na terenie zajmowanym dawniej przez radzieckie wojska powstał m.in. system paneli, które poruszają się za słońcem, o mocy 2,2 MW" - opowiadał. Energię cieplną miasto uzyskuje ze spalania biomasy, dającej ok. 4,3 mln kWh, przy lokalnym zapotrzebowaniu na poziomie 3,76 kWh. Zbudowano sieć cieplną, do której przyłączyło się ponad 90 proc. mieszkańców i miejscowe zakłady. Inwestycja w sieć ciepłowniczą wyniosła 1,7 mln euro, z czego 138 tys. euro wnieśli mieszkańcy, a 830 tys. wyniosło wsparcie z UE.
Reprezentujący Francję Yves Marignac z organizacji pozarządowych Wise-Paris i NegaWatt podkreślał z kolei, że 70 proc. francuskiego zapotrzebowania na energię zaspokaja atom. Obecnie w jego kraju trwa jednak publiczna debata nad transformacją energetyczną, zaś prezydent zdecydował o ograniczeniu jej udziału do 50 proc. Planuje się też rozwijanie energii odnawialnej. "Przejście na odnawialne źródła energii musi być kolektywne i angażować całe społeczeństwo" - mówił Marignac. Jak podkreślał, debata na ten temat toczy się na wielu poziomach i angażuje ekspertów, społeczności lokalne czy internautów.
"Nasz kraj jest w wyjątkowej sytuacji. Przez ponad 20 lat zrobiliśmy dużo, nastąpił ponaddwukrotny wzrost PKB, zużycie energii jest ustabilizowane, a emisje ograniczyliśmy o 30 proc" - mówił z kolei dr Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju. - Kluczowe jest, w jakim kierunku pójdziemy. Mamy niekorzystną sytuację w energetyce, która jest stara i którą trzeba zmienić. Może się to jednak okazać korzystne, bo możemy wybrać kierunek zmian, który będzie bardziej nowoczesny, a nie powielać to, co było".