"77 proc. naszej energii elektrycznej pochodzi ze źródeł odnawialnych. Mamy nadzieję osiągnąć 90 proc. do 2025 r." - powiedział PAP minister ds. zmian klimatu Nowej Zelandii Tim Groser. Przyznał, że wiele osób na całym świecie zastanawia się jak udało się osiągnąć taki poziom, skoro państwo tego nie subsydiuje.
Groser wyjaśnia, że jego kraj ma duże szczęście jeśli chodzi o potencjał do pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Położna na wyspach Nowa Zelandia, w której kręcona była adaptacja powieści J.R.R. Tolkiena "Władca Pierścieni" ma duże zasoby wody. Kraj jest górzysty, dzięki czemu może wykorzystywać wodę do produkcji energii elektrycznej. Aż 53 proc. prądu wytwarzane jest w elektrowniach wodnych (5,2 GW zainstalowanych mocy na koniec 2012 r.).
Innym naturalnym źródłem pozyskiwania energii dla tego czteromilionowego kraju są źródła geotermalne. Ponad 13 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną jest wytwarzane dzięki energii termicznej skał znajdujących się we wnętrzu ziemi. Rząd chce stawiać w najbliższych latach właśnie na to źródło energetyczne - na koniec 2012 r. zainstalowanych było 730 MW, jednak potencjał sięga 1,6 GW.
Groser przekonuje, że wiele państw ma potencjał geotermalny, ale zaskakująco mało go wykorzystuje, tymczasem jego kraj od dawna ma technologie, która to umożliwia. Nowa Zelandia położona jest w tzw. pierścieniu ognia. To okalający całą ziemię pas, wzdłuż którego ciągną się regiony sejsmiczne i wulkaniczne. Nowa Zelandia podobnie jak np. Japonia narażona jest na trzęsienia ziemi, czy erupcje wulkanów, ale właśnie dzięki temu może też korzystać z geotermii.
"Indonezja, Japonia też mogą to robić, ale to Nowa Zelandia zbudowała pierwszą elektrownię geotermalną dla Indonezji w 1970 r. Zainwestowaliśmy w naukę, mamy światowej klasy inżynierów, rozwinęliśmy sektor energetyki geotermalnej i dalej go rozwijamy" - podkreślił Groser. "To co nas wyróżnia, to kombinacja naturalnych możliwości z dobrą nauką i odpowiednimi ramami dla inwestycji" - dodał.
Trzecim najważniejszym dla kraju zasobem naturalnym jest wiatr. Do niedawna pozyskiwanie energii z tego źródła było jednak zbyt drogie. "W miarę postępu technologicznego krzywa kosztów spadała i my to wykorzystaliśmy" - podkreślił minister. Energia pozyskiwana z wiatru w całkowitym miksie energetycznym kraju stanowi póki co 5 proc., jednak rząd w Wellington chce również stawiać na wiatraki.
"Można coś subsydiować po prostu wypłacając gotówkę, ale można to robić również nie przez pieniądze, a poprzez przepisy, które wymagają minimalnych udziałów odnawialnych źródeł w produkcji energii elektrycznej" - wyjaśnia minister. "Można też tak ustalać taryfy, by ceny energii ze źródeł nieodnawialnych były wyższe. Jednak na końcu wszystko co robisz sprowadza się do tego, że zwiększasz koszty dla swojej gospodarki" - dodaje.
Mimo, że kraj chce być jak najbardziej "zielony", obecnie nie mógłby całkowicie zrezygnować z paliw kopalnych - prawie 20 proc. energii jest produkowanych z gazu, a kilka procent z węgla. Nowa Zelandia posiada liczne niewielkie pola gazu, spośród których eksploatowane są tylko te w regionie półwyspu Taranaki.
W ciągu najbliższych 10 lat Nowozelandczycy chcą jednak całkowicie wyeliminować wykorzystanie węgla w produkcji energii elektrycznej i znacznie zmniejszyć zużycie gazu. Rząd przyjął też cel redukcji emisji gazów cieplarnianych o 50 proc. do 2050 r. z poziomu roku 1990 roku. "Nowa Zelandia jest gotowa zobowiązać się do redukcji emisji gazów cieplarnianych między 10-20 procent od 2020 r. poniżej poziomu z 1990 r., jeśli zawarte zostanie globalne porozumienie w tej sprawie i spełnione zostaną określone warunki" - to jedno z założeń strategii energetycznej kraju.
Zdaniem Grosera świat jest w tym momencie na początku transformacji, w której energetyka odnawialna będzie coraz tańsza i coraz bardziej powszechna. "W ostatnich 7-8 latach wartość rynku czystej energii zwiększyła się 5-6 krotnie. W 2012 r. wynosiła ok. 260 mld dolarów. W zeszłym roku spadła o 11 procent, ale głównym powodem były po prostu mniejsze koszty" - podkreślił Nowozelandczyk.
"Nie widzę powodu, by nie być optymistą. Będziemy obserwować coraz większą redukcję kosztów, jeśli chodzi o ogniwa fotowoltaiczne i technologię, która się z nimi wiąże. Podobnie będzie z energetyką wiatrową" - uważa polityk. To z kolei, zdaniem ministra, doprowadzi do rewolucji w świecie transportu, który również będzie odchodził od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł.
Eksperci podkreślają, że według założeń rządu ceny energii elektrycznej w najbliższych lata powinny być stabilne z powodu dominacji odnawialnych źródeł energii i relatywnie niewielkiej zależności od importu paliw kopalnych. Z danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej wynika, że ceny energii elektrycznej w Nowej Zelandii nie odbiegają od średniej OECD. Więcej za energię elektryczną płacą gospodarstwa domowe m.in. w Niemczech, Danii, Austrii, Belgii, Włoszech i Japonii. Mniej - gospodarstwa domowe m.in. w USA, Polsce, Turcji, Norwegii, Korei, Francji czy Finlandii.