W ocenie Dziwińskiego, fundusze unijne na lata 2014-2020 będą dużym impulsem dla budownictwa w Polsce.
"Cały czas mówi się o kryzysie w budownictwie, ale patrząc na liczbę wydawanych pozwoleń na budowę, to 2012 rok - rzekomo kryzysowy - nie był tragiczny. Pierwsze półrocze mieliśmy słabsze, ale już w drugim nastąpiło ożywienie w tym sektorze" - ocenił w rozmowie z PAP Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego.
W opinii Dziwińskiego, na sytuację w budownictwie wpływają dwie kwestie. "Okazało się, że nasze firmy drogowe nie są przygotowane pod względem mentalnym i prawnym do zawierania kontraktów na budowę autostrad. Z kolei deweloperzy mówią o załamaniu rynku mieszkań, narzekają na brak chętnych na kupno lokali. Zapominają jednak o przeinwestowaniu w 2009 roku, kiedy na potęgę wykupywali tereny pod budownictwo mieszkaniowe. Co już wówczas, zdaniem ekspertów, przekraczało możliwości popytowe rynku" - wyjaśnił.
Jak mówił, koniunktura w Europie, załamanie się rynku budowlanego w Hiszpanii, kłopoty finansowe Unii Europejskiej, nie mogą pozostać bez wpływu na to, co dzieje się w budownictwie w Polsce. "Ciągłe powtarzanie ekspertów, że czekamy na kryzys, spowodowało, że inwestorzy naprawdę w to uwierzyli" - podkreślił.
Zdaniem GINB, mamy kryzys w budownictwie, ale na tle innych krajów europejskich można mówić o koniunkturze w tej branży.
W 2012 roku wydano 207 tys. 142 pozwoleń na budowę dla 230 tys. 851 obiektów. "Nie widać oznak, by w tym roku liczba ta była mniejsza niż rok wcześniej" - ocenił.
Dziwiński zwrócił uwagę, że najwięcej o kondycji tego sektora mówi sytuacja w budownictwie jednorodzinnym i wielorodzinnym, a także infrastrukturalnym. W tym roku - jak podkreślił - nie należy spodziewać się spadku liczby pozwoleń na budowę domów jednorodzinnych. Sytuacja w budownictwie wielorodzinnym będzie zależała od tego, czy deweloperzy sprzedali już wybudowane wcześniej mieszkania. "Wydaje się jednak, że nie i dlatego należy liczyć się ze spadkiem liczby pozwoleń w tym roku na budowę obiektów wielorodzinnych" - dodał.
W Polsce wydaje się rocznie średnio 80-90 tys. pozwoleń na budowę domów jednorodzinnych. W 2012 r. było to 83 tys. 530, a w przypadku budynków wielorodzinnych - 2 tys. 686.
"Na pewno należy oczekiwać w tym roku spadku pozwoleń na inwestycje infrastrukturalne. W 2011 i 2012 rok to były lata wielkich inwestycji związanych z Euro 2012; kończą się też środki unijne na lata 2007-2013" - powiedział. Dodał, że sytuacja będzie podobna do 2012 roku dla budownictwa hydrotechnicznego (chodzi m.in. o inwestycje w tamy i zapory na rzekach) czy użyteczności publicznej (np. budowa biurowców).
Według Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, występujące w Polsce, bariery administracyjne nie mają większego znaczenia dla decyzji inwestycyjnych przedsiębiorców. "One mogą utrudniać przebieg procesu, ale na pewno nie decydują o tym, czy rozpocząć budowę czy nie. O tym decydują przede wszystkim pieniądze, możliwość pozyskania środków. Im łatwiej jest zaciągnąć kredyt, tym bardziej wzrasta liczba wydawanych pozwoleń na budowę" - podkreślił.
Według Dziwińskiego, mamy za dużo aktów administracyjnych w procesie budowlanym. Jego zdaniem, decyzja administracyjna o warunkach zabudowy i zagospodarowaniu terenu ma mocno uznaniowy charakter. Ocenił, że w Polsce niekoniecznie jest za mało uchwalonych planów miejscowych, bo blisko 26 proc. powierzchni kraju pokryta jest takimi planami. "Problem w tym, że są one uchwalane niekoniecznie na tych terenach, którymi są zainteresowani inwestorzy. Uchwalony plan miejscowy skraca proces budowlany, inwestor od razu wie, co może budować, ma przewidywalną przestrzeń" - powiedział.
Dziwiński zwrócił uwagę na wydłużony czas oczekiwania na decyzję o warunkach zabudowy. Jego zdaniem życie inwestorom utrudnia też nadmiar uzgodnień projektu budowlanego w różnych instytucjach. Czas przygotowania takiego projektu wydłuża też zdobywanie przez inwestora oświadczeń od dostawców wody, energii czy gazu. "Z reguły mamy do czynienia z monopolistami, którzy dyktują swoje warunki" - powiedział.
Jeżeli organ, do którego złożono wniosek o pozwolenie na budowę nie wyda decyzji w terminie 65 dni, to musi zapłacić karę w wysokości 500 zł za każdy dzień zwłoki. Dziwiński poinformował, że takie decyzje zapadają sprawnie, bo tego typu kar jest bardzo mało. W pierwszym kwartale br. stanowiły one ok. 1 proc. wszystkich postępowań.
Ocenił, że w działaniu nadzoru budowlanego jest "zbyt duży formalizm". "Każde stwierdzenie o naruszeniu prawa skutkuje wszczęciem postępowania administracyjnego, a nie powinno. Czasami wystarczy przecież zwrócić uwagę inwestorowi, by sam mógł skorygować błąd" - zaznaczył.
Dorota Zawiślińska (PAP)
dol/ mhr/