Zakaz obrotu od 2021 r. 10 produktami plastikowymi jednorazowego użytku, które mają bezpieczne dla środowiska zamienniki (talerzykami i sztućcami, patyczkami kosmetycznymi, kijkami do balonów, styropianowymi pudełkami i kubkami (EPS), produktami wykonanymi z oxo-degradowalnych tworzyw) to nie jedyne zmiany, jakie przewiduje projekt tzw. dyrektywy plastikowej (w sprawie ograniczenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko, z ang. Single use plastics – SUP). Za przyjęciem go w środę zagłosowało aż 540 europosłów. Teraz projekt musi zaakceptować rada Unii Europejskiej, czyli ministrowie ze wszystkich krajów UE. Wszystko wskazuje, że dyrektywa zostanie przyjęta jeszcze w tej kadencji PE. Duże firmy już się do niej przygotowują. Sieć Rossmann już sprzedaje pod swoją marką papierowe patyczki do uszu zamiast plastikowych. McDonald's testuje papierowe słomki. nawet mBank wycofuje z użycia plastikowe butelki i naczynia. -  To kilka ton czystego plastiku, które trzeba było dowieźć, spalając ropę naftową i emitując CO2 do atmosfery. To kolejny krok w kierunku bycia organizacją „less waste” - podkreśla Piotr Rutkowski z biura prasowego mBanku.

8 tys. firm, 80 miliardów złotych obrotu

 - Dla Polski, zwłaszcza w kontekście gospodarczym, nowe przepisy będą ogromnym wyzwaniem - uważa Magdalena Dziczek, członek zarządu i dyrektor EKO-PAK.  Ponadto producenci produktów z plastikiem, np. chusteczek nawilżanych, papierosów, będą ponosić koszty sprzątania terenów publicznych. Te wszystkie zmiany powodują, że dla firm koszty wdrożenia dyrektywy będą wysokie. Polska na ich wdrożenie ma tylko dwa lata.Większość firm produkujących jednorazowe wyroby z tworzyw sztucznych przynależy do sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Dwa lata, to zdecydowanie za mało, by zdążyły zmienić profil swojej działalności - podkreśla. Według danych KE, większość spośród 50 tys. przedsiębiorstw z sektora przetwórstwa tworzyw sztucznych to małe i średnie firmy. Wiele firm jednak nie ma jeszcze świadomości, że otrzyma niewiele czasu na dostosowanie się do tych nowych, unijnych przepisów. - Biorąc pod uwagę nieustanny wzrost kosztów produkcji dla wielu przedsiębiorstw będzie to poważny czynnik wpływający na ich wynik finansowy i konkurencyjność – podkreśla i Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Generalnie według danych Deloitte w Polsce zapotrzebowanie na tworzywa sztuczne wynosi 3,5 mln ton rocznie. Branża plastikowa to 160 tys. pracowników, 80 mld zł obrotów rocznie i 8 tys. firm. Co ich czeka?

 


 

Producenci plastikowych butelek i napojów muszą się liczyć z wydatkami

Przede wszystkim dyrektywa wprowadzi od 2025 r. wymóg trwałego przytwierdzania nakrętek wprowadzany w art. 6, a także konieczność zastąpienia od 2021 r. plastikowych słomek przytwierdzanych do kartoników z sokami, mlekiem, kakao, itp. Z rynku znikną więc plastikowe butelki z nakrętkami luzem. Butelki mają też być – mniej plastikowe. Związek Pracodawców Przemysłu Opakowań i Producentów w Opakowaniach EKO-PAK już w trakcie prac nad projektem dyrektywy zwracał uwagę na niekorzystne zmiany dla przemysłu napojowego. – Będą one ciosem i szokiem kosztowym, który dla małych i średnich przedsiębiorstw może oznaczać bankructwo. Taki szok kosztowy może też się okazać nie do zaakceptowania dla konsumentów – uważa Magdalena Dziczek.

Z raportu PwC przygotowanego m.in. dla Europejskiej Organizacji Producentów Napojów Bezalkoholowych wynika, że art. 6 wymusi zmianę ok. 1350 linii rozlewowych w całej UE, która będzie kosztowała od ok. 2,7 mld euro do nawet ok. 8,7 mld euro. - Wymóg dotyczący nakrętek spowoduje konieczność modyfikacji całego systemu projektowania opakowań oraz linii produkcyjnych, co wiąże się z ogromnymi kosztami inwestycyjnymi – dodaje Andrzej Gantner.

Dlatego branża postulowała wykreślenie tego wymogu podając jeszcze jeden argument. PwC wyliczyło bowiem, że spowoduje on zużycie większej ilości plastiku, bo nakrętki będą musiały być cięższe. Nie przekonała jednak unijnych urzędników.

A to nie wszystkie zmiany. Najpóźniej do 2023 roku wszystkie butelki plastikowe będą musiały być wykonane w minimum 25 proc. z materiału pochodzącego z recyklingu, a w 2030 r. w 30 proc. - Do tego dochodzi konieczność ustalenia na poziomie europejskim wytycznych dotyczących bezpieczeństwa konsumentów, bo opakowanie ma być przede wszystkim bezpieczne dla końcowego użytkownika - dodaje Andrzej Gantner.

Wysokie poziomy recyklingu

Zgodnie  z obowiązującym od 4 lipca ubiegłego roku tzw. pakietem odpadowym, który Polska musi wdrożyć do 2020 roku, musimy odzyskać 50 proc. tworzyw sztucznych do 2025 r. oraz 55 proc. do 2030 r. Tyle, że dyrektywa plastikowa zwiększy ten poziom dla butelek plastikowych o 40 punktów proc. Zakłada też, że poziom odzysku plastikowych butelek na napoje wyniesie 90 proc. Przewiduje go art. 9. Pierwotnie miał być on osiągnięty już w 2025 r. W wyniku negocjacji osiągnięcie go zostało jednak rozłożone na dwa etapy: 77 proc. do 2025 r. i  90 proc. do 2029. Aby go osiągnąć państwa mają ustanowić systemy zwrotu kaucji lub cele selektywnego zbierania w ramach systemów rozszerzonej odpowiedzialności producentów.  Wszystko wskazuje, że w Polsce producenci, którzy wprowadzą na rynek opakowania, będą płacić za ich zbiórkę i recykling. 

Nowa opłata opakowaniowa

Forum Gospodarki Odpadami chce by, to producenci opakowań finansowali zbiórkę i recykling opakowań. Jak? Przez wprowadzenie 2-groszowej opłaty od każdego opakowania. O tym, że MŚ pracuje nad takim pomysłem Prawo.pl pisało już w sierpniu 2018 r. FOR chce też zobowiązać przemysł do ekoprojektowania. Dzięki temu więcej odpadów można będzie poddawać recyklingowi. Chodzi o zmniejszenie liczby opakowań wielomateriałowych, np. kartonów, pojemników na jogurty, itp.  - W całej UE dzieje się tak, że przemysł, który wprowadza opakowania, jest zmuszany, by projektować je w prosty sposób, aby ich recykling nie był drogi – tłumaczy Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami. Julia Patorska, lider zespołu analiz ekonomicznych Deloitte przyznaje, że firmy pracują nad wprowadzeniem opakowań przydatnych do recyclingu, biodegradowalnych lub wielokrotnego użytku. To jednak oznacza kolejne koszty.

Centralny system kaucyjny raczej nie powstanie

Ministerstwo Środowiska liczy też, że zmobilizuje producentów do wprowadzenia własnego systemu kaucyjnego. Na razie bowiem systemu centralnego nie planuje, bo za dużo to kosztuje. Zapewnia jednak, że prowadzi analizy w tym kierunku. System depozytowy, zwany też kaucyjnym, polega na tym, że do ceny każdego produktu, w tym wypadku plastikowych butelek na napoje, doliczana jest specjalna opłata. Konsument otrzymuje ją z powrotem, jeśli zwróci puste opakowanie po tym produkcie do wskazanego miejsca, np. w Niemczech czy na Litwie są to automaty. W lutym ubiegłego roku MŚ uznało, że Polski nie stać jest na to rozwiązanie. W lutym br., gdy było już wiadomo, że dyrektywa plastikowa zostanie uchwalona, resort nieco złagodził swoje stanowisko. - Podjęcie decyzji o wdrożeniu kaucji musi uwzględniać koszty, jakie musieliby ponieść producenci wprowadzający opakowania, co może się odbić na cenach produktów. Analizujemy różne rozwiązania, mam nadzieję, że ostatecznie skorzystamy z synergii dwóch systemów – zapewniał Sławomir Mazurek, wiceminister środowiska, posłów Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej .

Koszt czy inwestycja

Z raportu firmy Deloitte na ten temat, przygotowanego na zlecenie resortu wynika, że w zależności od wariantu, wprowadzenie systemu kaucyjnego kosztowałoby w perspektywie pięciu lat 19–24 mld zł, przy założeniu, że objąłby on wyłącznie koszty zbierania i transportu tylko części opakowań i odpadów opakowaniowych. Anna Larsson, dyrektor ds. Rynku Polskiego w Green Business z Norwegii twierdzi jednak, że w analizie Deloitte popełniono podstawowe błędy, które zawyżyły koszty. - Zabrakło informacji, że wartość niezwróconej kaucji pokrywa system kaucyjny. Założono liczbę automatów na poziomie 140 tys., choć Niemcy, które  mają dwa razy więcej mieszkańców mają 45 tys. automatów – uważa Anna Larsson. Deloitte zwraca jednak uwagę, że w raporcie przedstawił dwa scenariusze. - Pierwszy zakłada pełną automatyzację systemu, skutkującą całkowitą liczbą automatów równą 126 799 sztuk, a nie 140 tysięcy - tłumaczy Julia Patorska. - Scenariusz drugi zakłada system mieszany, tj. zbiórkę manualną w małych sklepach (o powierzchni do 50 mkw) oraz sklepach typu convenience (do 200 mkw). W scenariuszu tym całkowita liczba automatów równa jest 17 247 sztuk, co oznacza, że na jeden automat przypadałoby 2 202 mieszkańców  - wyjaśnia Julia Patorska. - Natomiast niezwrócone opakowania to także koszt utraconego surowca. Chcemy, aby 100 proc. opakowań wracało do systemu, dlatego zakładanie, że niezwrócona kaucja będzie stanowiła istotne źródło finansowania jest sprzeczne z celem systemu. Nie ulega jednak wątpliwości, że dzisiaj dyskusja powinna skupić się na tym nie czy, ale jak wdrożyć system kaucyjny w Polsce, bo z wymogami, które niesie ze sobą uchwalona Dyrektywa, trudno będzie można sobie poradzić bez takiego systemu – dodaje Julia Patorska

Daria Kulczycka, dyrektor departamentu energii i zmian klimatu Konfederacji Lewiatan, zauważa, że dyrektywa plastikowa wprowadza istotne zmiany, i w efekcie może się okazać, że system depozytowy nie będzie taki drogi. Eksperci jednak nie mają wątpliwości, że potrzebny jest system centralny, a nie wdrażany przez pojedyncze podmioty.

Koszty dla producentów i sklepów

- W stworzenie systemu musieliby zostać zaangażowani nie tylko producenci, ale przede wszystkim punkty handlowe, do których konsument mógłby zwracać puste opakowanie – dodaje Andrzej Gartner. - To ogromne wyzwanie logistyczne, wymagające szeregu uzgodnień pomiędzy wieloma uczestnikami rynku. Przy obecnej strukturze rynku detalicznego znacząca część kosztów związanych z systemem depozytowym uderzyłaby w tradycyjny handel, czyli małe i średnie sklepy, które musiałyby zapewnić swoim klientom odbiór opakowań i ich składowanie. Dla większości z nich byłoby to niewykonalne zadanie – uważa Gartner. W Ministerstwie Środowiska trwają jednak prace nad wprowadzeniem nowej opłaty produktowej, która obejmie też opakowania z tworzyw sztucznych. Tyle że ona miała pomóc uzyskać określone poziomy recyklingu do 2025 roku.

 

Małgorzata Korzycka, Paweł Wojciechowski

Sprawdź  

Cena promocyjna: 239 zł

|

Cena regularna: 239 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Firmy zapłacą za to, że Polacy śmiecą

To jednak nie wszystkie koszty, jakie spowoduje wdrożenie dyrektywy plastikowej. Na dodatkowe wydatki muszą się przygotować producenci ośmiu grup produktów jednorazowego użytku: opakowań na żywność, owijki np. kanapek, pojemników i kubków na napoje, papierosów, chusteczek nawilżanych, patyczków do balonów i lekkich toreb na zakupy (wymienione w punkcie E załącznika do projektu, który można pobrać tutaj>>).
Od 2021 r. mieliby pokrywać w pełni koszty ich zbierania, transportu i przetwarzania tych porzuconych w miejscach publicznych.

Zdaniem Darii Kulczyckiej to bardzo zła zmiana. - To, że „jednorazówki plastikowe" są porzucane na ulicach czy plażach wynika z nieodpowiedzialnego zachowania konsumentów, na które producenci mają znikomy wpływ lub z braku odpowiedniej infrastruktury. Zastosowanie zamienników w postaci plastików nadających się do ponownego wykorzystania, papieru czy bambusa nie gwarantuje poprawy zachowań – tłumaczy Kulczycka. Dlatego Konfederacja Lewiatan apelowała o rezygnację z takich zapisów.

Podobne zdanie ma Magdalena Dziczek. – Trudno zaakceptować konieczność ponoszenia kosztów sprzątania terenów publicznych przez wprowadzających, ponieważ zaśmiecanie to problem społeczny, którego rozwiązanie jest możliwe wyłącznie dzięki współpracy wszystkich zaangażowanych stron – mówi Dziczek. - Jest to niestety zjawisko, którego wprowadzający produkty w opakowaniach nie są w stanie kontrolować, mogą jedynie brać czynny udział w edukacji, by przeciwdziałać złym nawykom.

Tak rozumiana rozszerzona odpowiedzialność producentów wymaga też stworzenia nowego systemu. Zdaniem Magdaleny Dziczek trudno wyobrazić sobie metodę ustalenia kosztu oczyszczania terenów publicznych wyłącznie z zanieczyszczeń powstałych wskutek nielegalnego pozbycia się jednorazowych produktów z tworzyw sztucznych. - Musimy pamiętać, że nieodpowiedzialne zachowania dotyczą wszystkich typów odpadów, łącznie z odpadami niebezpiecznymi - mówi.