Twórcy podkreślają, że pominięcie artystów w prawie do wynagrodzenia z tych pól eksploatacji, będzie "naruszeniem zasad sprawiedliwości społecznej i niewywiązaniem się Państwa Polskiego z obowiązku ochrony artystów, tworzących dorobek i bogactwo kulturowe naszego kraju". Zwracają także uwagę na dysproporcję sił między globalnymi korporacjami a grupą polskich twórców. Szansa na uzyskanie niezbędnych środków bez wsparcie w postaci ustawy jest według nich "iluzoryczna".

- Jedyną możliwością uzyskania należnych nam tantiem jest solidnie zapisana podstawa prawna, gwarantująca polskim aktorom tantiemy m.in. z reemitowania oraz z audiobooków - apelują. - Chcemy jedynie, by w Polsce, na wzór innych krajów europejskich, ustawowo zagwarantowane zostało prawo do wynagrodzeń od wielkich korporacji, które na różnych polach eksploatują filmy i seriale z udziałem polskich aktorów - podsumowują autorzy listu. Wśród autorów apelu Związku Artystów Scen Polskich ZASP - Stowarzyszenie są m.in. Artur Barciś, Krystyna Janda, Marian Opania, Stanisława Celińska, Andrzej Seweryn, Ewa Wencel, Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn, Teresa Lipowska-Zaliwska, Jerzy Zelnik, Rafał Zawierucha.

Czytaj też: Dyrektywa DSM coraz bliżej, ale z tantiemami dla dziennikarzy może być problem

Dziennikarze i wydawcy chcą gwarancji swoich praw

W sprawie interweniowała też Izba Wydawców Prasy i stowarzyszenie Repropol, które również skierowały apel do marszałka Sejmu. Wskazują, że projekt nie wprowadza, który pozwoliłby na skuteczne zawarcie umowy pomiędzy wydawcami a gigantami technologicznymi wykorzystującymi publikacje prasowe.

- Opowiadamy się za elastycznym uregulowaniem, mówiącym o uzyskiwaniu przez twórców odpowiedniej części wynagrodzenia należnego wydawcy, tak jak uczyniono to w 23 państwach członkowskich. Pozwoli to kształtować politykę podziału wynagrodzenia adekwatnie do aktualnej sytuacji ekonomicznej poszczególnych wydawców i twórców, a przede wszystkim uwzględniać charakter publikacji, zasady wynagradzania określone w umowie pomiędzy wydawcą a twórcą oraz sposób korzystania z prawa pokrewnego - wskazują wydawcy. Chcą też uwzględnienia postulatów związanych z opracowywaniem przez AI. - Niestety, ustawodawca jest zwolennikiem legitymizacji korzystania z utworów w celu tworzenia modeli, które są w stanie – bez żadnych ograniczeń jakościowych czy ilościowych – wygenerować wytwory doskonale substytucyjne wobec ludzkich. Innymi słowy, oczekuje się z jednej strony od twórców gestu sponsorowania treningu generatywnych algorytmów, które z drugiej strony powodują dramatycznie szybko postępującą anihilację kręgów twórców i niezależnych producentów dóbr kultury - wskazują.

Argumentują, że takich przepisów w dyrektywie nie ma, bo trudno, żeby były w 2019 r., skoro AI rozwinęła się później. 

- Brak jest jakichkolwiek standardów zabezpieczania swojej treści, brak jest jakiejkolwiek pewności odnośnie do praktycznych skutków takiego opt-outu (nie jest jasne, czy wykluczenie możliwości TDMu nie będzie miało wpływu np. na widoczność tekstu w wyszukiwarkach), brak jest jasności, jakie są prawne skutki zastosowania opt-outu (np. czy zastrzeżenie poczynione w odniesieniu do określonego utworu jest wiążące również dla jego cyfrowych „kopii” rozpierzchniętych po sieci internetowej). Wykorzystanie TDM dla trenowania generatywnych algorytmów jest elementarnie niesprawiedliwe - wskazują wydawcy. Ich zdaniem wpisanie odpłatności komercyjnej formy TDM jako postaci dozwolonego użytku, aby zachować po stronie uprawnionych prawo do dochodzenia rekompensaty