Katarzyna Nowosielska: Trwają prace nad nowelizacją ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Chcą Państwo ułatwić obywatelom z krajów nie należących do UE, podejmowanie pracy lekarza w Polsce. Samorząd lekarski twierdzi jednak, że będą to lekarze przygotowani do pracy gorzej, niż nasi specjaliści, ponieważ np. na Ukrainie staż można zrobić w ciągu roku.

Józefa Szczurek-Żelazko: Nasze rozwiązania wprowadzamy na gruncie niemieckich doświadczeń. Tam od lat daje się w ten sposób szansę na wykonywanie zawodu lekarzom spoza Unii Europejskiej. Z takiej możliwości korzystali także Polacy podejmujący pracę w niemieckich szpitalach. Ale warto zaznaczyć, że projekt jest w trakcie prac legislacyjnych. Procedowany jest teraz w sejmowej podkomisji, gdzie zgłaszane są różne uwagi i wątpliwości, a ponieważ posłowie mogą wnosić poprawki, może ulec modyfikacjom. Ostatecznie o tym, czy to rozwiązanie zostanie wprowadzone do polskiego porządku prawnego zadecyduje Sejm, Senat i Prezydent.

Izby lekarskie uważają, że lekarze w Polsce odbierają bardziej wymagające kształcenie.

Te same izby, gdy cudzoziemiec złoży u nich dokumenty, będą weryfikować jego kwalifikacje. Jeśli obcokrajowiec zechce podjąć pracę w polskim szpitalu, na wstępie będzie musiał w izbie przedstawić dokumenty potwierdzające, że zdobył tytuł lekarza specjalisty. W nich będzie musiał przedstawić dokumenty potwierdzające co najmniej trzyletnie doświadczenie zawodowe lekarza specjalisty w dziedzinie preferowanej przez polski podmiot leczniczy. To samorząd lekarski później oceni jaki zakres czynności będzie mógł lekarz zza granicy, z państw nie należących do UE, wykonywać w polskim szpitalu. Na podstawie dokumentów ustali też jaki był program specjalizacji i studiów.

Jeśli dokumenty ujawnią pewną rozbieżność, izba będzie mogła ograniczyć zakres czynności, jakie podejmie lekarz zza granicy w naszym podmiocie leczniczym. Samorząd lekarski będzie mógł także zalecić odbycie, pod nadzorem innego lekarza specjalisty, szkolenia praktycznego odpowiadającego liczbie godzin wskazanych w uchwale okręgowej rady lekarskiej, jednakże trwającego nie dłużej niż 12 miesięcy. Przypominam, że cudzoziemiec spoza UE otrzyma ograniczone co do miejsca prawo do wykonywania zawodu. Także szpital zatrudniający lekarzy zza granicy weźmie odpowiedzialność za ich pracę.

 

Rezydenci zaś twierdzą, że powstaną w ten sposób niepotrzebnie dwie kategorie lekarzy w szpitalach...

Lekarze zza granicy będą mieli ograniczone prawo do wykonywania zawodu, ale ich obowiązki i odpowiedzialność będą takie same jak ich polskich kolegów w szpitalach. Także w kwestii błędów medycznych. Ograniczone prawo co do miejsca i czasu wykonywania zawodu nie będzie trwało dłużej w podmiocie leczniczym niż 5 lat. W tym czasie  ten lekarz powinien wystąpić o nostryfikację dyplomu. Poza tym, skoro jest potencjał, wykorzystajmy go. Dajemy szansę lekarzom zza granicy, którzy teraz ze względu na długi i skomplikowany proces nostryfikacji dyplomów, omijają nasz kraj i rozpoczynają procedurę w Niemczech albo zanim nostryfikują dyplom podejmują się prac dorywczych. Szkoda ich potencjału, lepiej, by mogli pracować w zawodzie i w ciągu tych 5 lat starać się o nostryfikację.  

Czy nie obawiają się Państwo, że izby lekarskie będą ich blokować?

W projekcie ustawy jest dokładnie napisane, jakie dokumenty powinien dostarczyć do izby lekarz-kandydat do pracy w Polsce. Są to przede wszystkim  zaświadczenia o ukończeniu studiów i ukończeniu specjalizacji. Izba powinna porównać programy oraz zdefiniować obszar, który w ocenie izby, wymaga uzupełnienia. Samorząd lekarski otrzyma prawo do tego, aby skierować kandydata na swego rodzaju okres próbny, podczas którego udoskonali swe umiejętność czy uzupełni swoje luki w specjalizacji. Projekt także przewiduje tryb odwołania od decyzji izby.  

Sprawdzone zostaną też umiejętności językowe osoby ubiegającej się o prawo wykonywania zawodu w tym trybie, bo osoba spoza UE będzie musiała przedstawić dokument potwierdzający znajomość języka polskiego lub zdać egzamin organizowany przez Naczelną Radę Lekarską. Samorząd lekarski sam będzie mógł  także to zweryfikować. Lekarz, który przyjedzie do nas i zechce podjąć tu pracę, będzie musiał także udowodnić, że  odbył trzyletni staż pracy w swojej specjalizacji,  np. chirurg w charakterze chirurga u siebie w kraju.

Jakiego odzewu spodziewa się rząd ze strony lekarzy spoza UE? Polska jest dla nich atrakcyjnym krajem do pracy?

Dziś lekarze muszą przejść procedurę nostryfikacji. Ona jest u nas obecnie największą przeszkodą. Robi się ją w różnych trybach, każda uczelnia narzuca tu swoje standardy, pytania na egzaminach są różne. Egzaminy weryfikujące organizowane przez uczelnie związane są także z wysokimi kosztami. Co więcej, mieliśmy już przypadki odmowy wszczęcia postępowania nostryfikacyjnego przez uczelnie medyczne. Tymczasem pracodawcy, w szczególności z powiatów położonych na ścianie wschodniej naszego kraju informują, że zgłaszają się do nich chętni do pracy lekarze. To często Polacy, którzy ukończyli studia za granicą, znają świetnie język polski i są gotowi natychmiast podjąć pracę.

Po zmianach wprowadzanych tą ustawą, lekarz, będzie miał 5 lat na nostryfikację dyplomu lub zdanie Państwowego Egzaminu Weryfikacyjnego oraz spełnienie pozostałych przesłanek niezbędnych do otrzymania nieograniczonego prawa wykonywania zawodu, pracując jednocześnie w wyuczonym zawodzie, nie tracąc kontaktu z pacjentem i praktyką zawodową.    

Czy będą podejmowane próby ujednolicenia samego procesu nostryfikacji?

Sam proces nostryfikacji – sposób jego procedowania – opisany jest ustawą regulującą szkolnictwo wyższe, wiele zależy też od autonomicznych uczelni, którym niewiele można narzucić. O ile minister zdrowia nie ma bezpośredniego wpływu na nostryfikację to może wykreować, co właśnie czyni w nowelizacji, o której rozmawiamy, alternatywny sposób uznawania dyplomu spoza UE za równorzędny z dyplomem polskim. Będzie to Lekarski Egzamin Weryfikacyjny – ujednolicony w skali kraju, państwowy egzamin organizowany przez Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi, podobnie jak pozostałe egzaminy dla kadr medycznych. Egzamin organizowany dwa razy w roku, w ustawowo określonych terminach i opłacie za podejście do niego, obejmujący swoim zakresem całość wiedzy, którą powinien posiadać lekarz lub lekarz dentysta kończący polską uczelnie.  Zatem uproszczony system zatrudnienia to taki można powiedzieć „bilet jednorazowy”. W czasie zatrudnienia lub bezpośrednio po nim lekarz będzie musiał podjąć decyzję co dalej: albo przechodzi pełną ścieżkę uznania kwalifikacji, albo nie może kontynuować pracy jako lekarz.

 

Czy są kolejne pomysły na to, aby zwiększyć dostęp do lekarzy, po tym, gdy wielu wyjechało za granicę?

Odczarujmy ten mit. Już na dużą skalę lekarze z Polski nie wyjeżdżają. Fala wyjazdów miała miejsce  w 2004 r., gdy różnice w płacach były duże. Dziś to już incydentalne sytuacje. Dziś tylko 0,2 proc lekarzy pobiera z izba lekarskich zaświadczenia potrzebne do pracy za granicą. Najczęściej są to osoby zamieszkałe przy granicy, które np. wyjeżdżają na dyżury weekendowe do Niemiec. Poza tym, od 2016 r. zwiększamy limity przyjęć na studnia medyczne. Zwiększamy ilość uczelni kształcących na wydziałach lekarskich. Obecnie mamy  ich 21, a w 2016 było trzynaście.

Liczba studentów zwiększyła się więc o ponad 2 tysiące. Tyle, że proces kształcenia lekarzy od studiów do zakończenia specjalizacji trwa 12-13 lat. Mimo, że pierwsze roczniki ze zwiększonych naborów już w 2022 roku będą opuszczały uczelnie, to jednak czeka ich jeszcze staż podyplomowy, w przeważającej części postępowanie kwalifikacyjne do szkolenia specjalizacyjnego i sama specjalizacja więc na spektakularny wzrost liczby polskich lekarzy musimy trochę zaczekać. W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że zwiększamy też ilość rezydentów, których pensje rosną.

Podsumowując, dzięki działaniom Ministerstwa Zdrowia sytuacja kadrowa w systemie ochrony zdrowia uległa znaczącej poprawie – w ramach systemu pracuje o 11 tysięcy lekarzy więcej niż w 2014 roku, a liczę że będzie tylko lepiej.