Obowiązek wdrożenia wewnętrznego systemu w podmiotach, które mają podpisaną umowę z NFZ, wynika wprost z ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. To kolejne przepisy, które wchodzą w życie 30 czerwca br. Teoretycznie do końca czerwca wewnętrzne procedury powinny więc zostać wdrożone, w praktyce problemem jest jednak m.in. brak wytycznych.

Czy powołanie pełnomocnika ds. jakości jest niezbędne? Dowiedz się więcej o roli pełnomocnika w placówce medycznej w artykule >>

- Przyznam, że od początku nie jestem entuzjastą tej ustawy. Przede wszystkim, miała być ona sztandarowym projektem, a ostatecznie jest głęboko niedopracowana i przyjęta „na szybko” – mówi Maciej Łokaj, radca prawny, partner w Gardens Tax & Legal.

Wzorów nadal brak

Zgodnie z przepisami wewnętrzny system składa się z zasad, procedur, metod oraz opisów stanowisk pracy w celu zapobieżenia wystąpienia zdarzeń niepożądanych. Jednym z istotnych elementów systemu ma być badanie satysfakcji pacjentów, które będzie się opierać na wypełnianych przez nich ankietach. Wzór dokumentu ma zostać przedstawiony przez ministra zdrowia i opublikowany w Biuletynie Informacji Publicznej.

- Nadal czekamy na ruch ministerstwa, które do tej pory go nie opublikowało, a o aktualną sytuację w tej sprawie dopytuję mniej więcej raz w tygodniu – zaznacza Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. Podkreśla, że ankieta jest oczywiście tylko jednym z elementów systemu, taka sytuacja nie wpływa jednak korzystnie na działania w placówkach.

- Nie da się ukryć, że skoro ministerstwo nie wywiązało się z czegoś, do czego było zobligowane przepisami ustawy, my również czujemy się trochę zwolnieni z obowiązku przygotowywania wszystkiego „na już”- mówi Zieliński.

Dr Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie, zaznacza, że brak wytycznych w tym zakresie jest tak naprawdę kluczowym problemem. Nie ma bowiem sensu opracowywać regulacji wewnątrzzakładowych, skoro za moment i tak będzie trzeba je zmieniać. Dlatego dobrze byłoby, aby na razie wdrażanie wewnętrznych systemów nie było sztywno egzekwowane, zwłaszcza ze względu na fakt, że wielu pracowników będzie teraz przebywać na urlopach. - Wkraczamy w okres letni, a to szczególnie trudny moment, bo wiele placówek w tym czasie generalnie ogranicza swoją działalność – wskazuje ekspert.

Czytaj też: Zarządzanie jakością obowiązkowe już od 30 czerwca

Dla mniejszych placówek system będzie obciążeniem

Ustawa nakłada obowiązek wdrażania systemu nie tylko w dużych publicznych podmiotach, ale też w prywatnych praktykach czy małych przychodniach. Kryterium jest w tym momencie kontrakt z NFZ. Co do zasady system ma służyć pacjentowi, i przyczynić się do generalnej poprawy jakości świadczeń. Tomasz Zieliński podkreśla jednak, że problemem jest również to, że to, co zostało opisane w ustawie, ma sens w przypadku większych podmiotów, ale w mniejszych to zestaw biurokratycznych obciążeń, z których niewiele wynika.

- Powiedzmy sobie szczerze, w podmiotach, w których mamy na przykład dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki, tworzenie rozbudowanych procedur jest przerostem formy nad treścią. Oczywiście ustawa obowiązuje, dlatego o ile ministerstwo nie pozwoli na uproszczenie procedur ze względu na wielkość podmiotów, będziemy przygotowywać wytyczne w tym zakresie – mówi Zieliński.

Dr Gryglewicz ocenia, że jego zdaniem brak różnicowania wdrażania systemu w mniejszych i dużych palcówkach jest błędem. - To są zupełnie inne struktury, w szpitalach często mamy już funkcjonujące zespoły do spraw jakości. W trakcie pobytu pacjenta w szpitalu udziela się mu wielu różnych świadczeń, proces leczniczy jest skomplikowany i rozbudowany. A przy tym odpowiedzialność za pacjenta rozkłada się na wiele osób z personelu medycznego, tak więc procedury powinny być precyzyjne. Jeśli natomiast pacjent przychodzi do przychodni i lekarz udziela mu prostego świadczenia, np. wypisuje receptę, wprowadzanie rozbudowanych procedur nie jest po prostu konieczne – podkreśla.

 

Większe podmioty sobie poradzą

Jak podkreśla dr Gryglewicz, z punktu widzenia pacjenta i systemu, najbardziej istotne elementy są związane z leczeniem szpitalnym. Zdecydowana większość zdarzeń niepożądanych i ewentualnych kwestii związanych z jakością dotyczy bowiem szpitali. - I na tym powinniśmy się skoncentrować, bo w małych poradniach, w których pacjent jest przyjmowany przez lekarza rodzinnego, skala zdarzeń niepożądanych jest niewielka. Najwięcej zdarzeń niepożądanych dotyczy specjalności zabiegowych, ale również, powiedzmy sobie szczerze, z samym pobytem w szpitalu i np. zakażeniami wewnątrzszpitalnymi – wyjaśnia ekspert.

Mec. Łokaj podkreśla, że problemem ustawy, poza tym, że nie różnicuje mniejszych i większych podmiotów, jest brak precyzji. Wygląda to wręcz tak, jakby w pewnym momencie ktoś wykreślił z przepisu zbyt dużo treści, przez co nielogicznie się urywają. - Dlatego, moim zdaniem, absolutnie konieczne jest, by ministerstwo, w porozumieniu z innymi instytucjami, przygotowało konkretne wytyczne. Bo podmiot, który nie miał wcześniej do czynienia z zarządzaniem jakością w sformalizowany sposób, nie będzie wiedział, jak się do tego zabrać – przekonuje.

Podkreśla, że z jego obserwacji na rynku wynika, że większe placówki, takie jak szpitale, które mają specjalistów zajmujących się jakością, będą przygotowane. - Dla większych podmiotów nie jest to po prostu nowość, często większe placówki bazują na wcześniejszych wytycznych i przepisach, funkcjonują na ich podstawie od lat. To, moim zdaniem, pokazuje, że ustawa o jakości po prostu nie spełni swojej roli – podsumowuje mec. Łokaj.

Czy powołanie pełnomocnika ds. jakości jest niezbędne? Dowiedz się więcej o roli pełnomocnika w placówce medycznej w artykule >>