W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kaliszu 25 anestezjologów złożyło wypowiedzenia. Okazało się, że stawianie menadżerów szpitali pod ścianą, to nowa taktyka negocjacyjna. - Lekarze nie pytali nawet wcześniej o podwyżki. Wypowiedzieli umowy, toteż szpital ogłosił konkurs na zatrudnienie 25 anestezjologów w ich miejsce. Oferty złożyli ci sami lekarze i dostali wyższe wynagrodzenia - informuje Paweł Gawroński, rzecznik prasowy kaliskiego szpitala. Dyrekcja przystała także na wyższą płacę za  stawki dyżurowe w weekend.  

W wyniku rozmów z menadżerem w trakcie trwającego konkursu, lekarze faktycznie dostali podwyżki, choć nie takie jakich oczekiwali. Paweł Gawroński milczy na temat kwot, ale zaznacza, że za wzrostem wynagrodzeń poszły zwiększone wymagania. Szpital wojewódzki w Kaliszu ma zamiar zainwestować w anestezjologię i przenieść ją na wyższy drugi, czyli wyższy poziom  referencyjny. 

Czytaj: Samorząd upomina się o wyższe płace dla lekarzy na stażu>>


Psychiatrzy i anestezjolodzy górą

Podobną taktykę w tym samym szpitalu zastosowali w końcówce 2019 r. psychiatrzy.  Złożyli wypowiedzenia, po czym dyrekcja rozpisała konkurs na nowych pracowników, do którego oni się zgłosili. -Także w ten sposób wynegocjowali wyższe stawki. U nas wynagrodzenia może i są teraz wyższe niż w sąsiednich szpitalach powiatowych, ale i lekarze mają znacznie więcej pracy. W szpitalu, podczas nocnego dyżuru  nieustannie przyjmujemy pacjentów, także  tych z wypadków, ponieważ mamy oddział ratunkowy. Przeprowadzamy zabiegi i operacje. Lekarz zatem nie usiądzie sobie i nie poczyta książki - zaznacza Paweł Gawroński.
Ponieważ anestezjologów w kraju brakuje, dyrektorzy szpitali nie mają wyjścia i przystają na ich propozycje. Jeszcze jednak bardziej palącym problemem jest brak pediatrów. Szpital powiatowy w Głubczycach od września ma zawieszony oddział pediatryczny bo nie może znaleźć kadry lekarskiej. - Pilnie poszukujemy dwóch pediatrów na cały etat oraz dwóch dodatkowo do dyżurowania. Oferujemy kilkanaście tysięcy złotych wynagrodzenia brutto, a chętnych nie ma - mówi Adam Jakubowski, dyrektor szpitala w Głubczycach.

 


Pediatra też na wagę złota

Głubczyce są małym miastem powiatowym i nie ma tu ośrodka akademickiego. 100 km dalej jest położone Zabrze, w który zlokalizowany jest Wydział Nauk Medycznych należący do Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. - Co roku kierunek lekarski kończy tam 400 osób. Nie wiem gdzie rozchodzą się ci młodzi ludzie, skoro do mojego szpitala w ciągu ostatnich kilku lat trafił do pracy zaledwie jeden absolwent medycyny? - zastanawia się dyrektor Jakubowski. Jego zdaniem to co się dzieje to wina rządu, który powinien zachęcać młodych lekarzy do pracy w lokalnych szpitalach przyznając im stypendia. 
    

Szacuje się, że w Polsce mamy obecnie niedobór 60 tys. specjalistów. I te niedobory dotykają nie tylko publiczne placówki, ale i prywatne. W Warszawie , w Medicover ciężko jest umówić się z chorym dzieckiem do pediatry z dnia na dzień. Zapewne ma na to wpływ wzmożony okres zachorowalności małych pacjentów, których dotykają przeziębienia i choroby wirusowe. 

Budżety głownie na płace

Szpitale już i tak 80 proc. swoich budżetów wydają na wynagrodzenia lekarzy i pielęgniarek, a ci oczekują kolejnych podwyżek.  - Widać jednak jak zadziałały one w ostatnich dwóch latach. Lekarze przestali wyjeżdżać do pracy za granicę bo warunki płacowe poprawiły się znacznie u nas. I dobrze, że udało się ich zatrzymać. Tylko teraz problem mamy taki, że wszelkie zwiększone finansowanie ze strony NFZ, placówki medyczne przeznaczają na podwyżki. Brakuje pieniędzy na leki - zauważ Krystyna Wechamn, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych. Jej zadaniem pensje służby zdrowia powinny zostać wydzielone z resortu zdrowia i zarządzać nimi powinien minister finansów. -Bo każdy minister zdrowia pochodzi ze środowiska lekarskiego i ulega presji. Potrzeba niezależnej instytucji do rozdysponowywania pensji w szpitalach – podsumowuje Krystyna Wechman.