„To nie lekarze, ale rodzice decydują o uczestnictwie dziecka w wypoczynku” – przypomina Federacja.
Co roku przed wakacjami do przychodni podstawowej opieki zdrowotnej masowo przychodzą rodzice z kartami kolonijnymi dzieci. Według rodziców, a także według niektórych organizatorów wypoczynku dla dzieci i młodzieży, kwalifikacja lekarska do wyjazdu jest konieczna.
-To nie jest prawda - wyjaśnia ekspert Porozumienia Zielonogórskiego Joanna Szeląg. - Kwestię tę reguluje Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 30 marca 2016 roku w sprawie wypoczynku dzieci i młodzieży (Dz.U. z 2016 r., poz. 452). Jednym z jego załączników jest karta kwalifikacyjna uczestnika wypoczynku. W tym druku znajdują się wprawdzie informacje dotyczące stanu zdrowia dziecka (na przykład na co uczestnik jest uczulony, jak znosi jazdę samochodem, czy przyjmuje stale leki i w jakich dawkach, czy nosi aparat ortodontyczny lub okulary, na co był szczepiony), ale podpisuje się pod nimi rodzic lub sam uczestnik, jeśli jest pełnoletni. Nie ma mowy o kwalifikacji lekarskiej. Załącznik do rozporządzenia jest jednym obowiązującym wzorem karty kolonijnej, a jeśli organizatorzy wypoczynku dysponują innymi drukami, to nie mają ku temu podstawy prawnej.
Według ekspert Porozumienia Zielonogórskiego zdarzają się także nieporozumienia dotyczące kwalifikacji lekarskiej dzieci na obozy sportowe. I w tym wypadku organizatorzy często wysyłają uczestników „po podpis i pieczątkę” do lekarza POZ. Jest to także niepotrzebne.
-Jeśli dziecko jedzie na obóz organizowany przez licencjonowany związek sportowy, gdzie rzeczywiście będzie uprawiać sport, to powinno być zakwalifikowane przez lekarza medycyny sportowej. Każdy inny obóz, nawet gdy ma w nazwie „sportowy”, nie wiąże się z takimi wymaganiami, bo chodzi o rekreację sportową. Domaganie się w takiej sytuacji zaświadczenia od lekarza jest w rzeczywistości nie tylko pozbawione prawnych podstaw - to także utrudnianie dzieciom fizycznej aktywności – wyjaśnia Joanna Szeląg.
Źródło: www.federacjapz.pl
[-DOKUMENT_HTML-]