W Niemczech dramatycznie spada liczba dawców organów. Tymczasem okazało się, że kliniki fałszują dokumentację medyczną, aby wybranym pacjentom przeszczepiać je poza kolejnością. - Umierają ludzie - alarmują lekarze.
Trzy lata temu wydawało się, że bycie dawcą organów stało się modne. Frank Walter Steinmeier, znany polityk SPD i były minister spraw zagranicznych, oddał nerkę, by ratować zdrowie żony. Prasa fetowała go jako bohatera, a lekarze mieli nadzieję, że za jego przykładem pójdą tysiące.
Według raportu specjalnej komisji śledczej powołanej przez niemiecką izbę lekarską oraz zrzeszenie szpitali i kasy chorych w czterech z 24 klinik przeprowadzających przeszczepy wątroby nagminnie łamano prawo. To szpitale w Getyndze, Monachium, Lipsku i Münster.
Mechanizm był prosty: pacjentom fałszowano wynik badań, np. do analizy wysłano krew pobraną od innych osób, by wykazać, że ich stan jest tak poważny, iż muszą znaleźć się wyżej na liście oczekujących na przeszczep. I tak 200 osób, które mogły czekać na operację, otrzymało w pilnym trybie organy, które należało przeszczepić innym. Nie wiadomo, czy ten proceder miał tragiczne skutki - czy z powodu machlojek z listami jakiś pacjent przesunięty w dół nie doczekał przeszczepu.
Źródło: www.gazeta.pl