Narodowy Fundusz Zdrowia ma prawo odmówić wypłacenia aptece pieniędzy wyłożonych na leki sprzedane z bonifikatą na podstawie nieczytelnej recepty. To sedno wyroku Sądu Najwyższego (V CSK 103/09) z dnia 14 października 2009 r., który, choć nieraz zajmował się rozliczeniami w służbie zdrowia, tej kwestii jeszcze nie rozstrzygał.
Okazała się ona zasadnicza w sprawie, jaką Narodowemu Funduszowi Zdrowia wytoczyła spółka z o.o. Chaber z Dolnego Śląska, właściciel kilku aptek. Spółka domagała się zrefundowania jej sprzedanych na receptę lekarstw zakwestionowanych podczas kontroli NFZ.
Fundusz nie chciał recept uznać, gdyż były nieczytelne, nie pozwalały ustalić nazwiska nabywcy leków. Choć żądania pozwu nie były wysokie – nieco ponad 50 tys. zł – wątpliwości budził też fakt, że recepty wystawił jeden lekarz. Pełnomocnik apteki mec. Justyna Zimoląg przekonywała jednak Sąd Najwyższy, że prawo chorego do nabycia leku jest ważniejsze niż wymogi dotyczące recept. Aptekarz nie ma właściwie możliwości odmowy wydania lekarstwa. Może to zrobić tylko w 2 sytuacjach: sfałszowania recepty bądź zagrożenia dla życia nabywcy. Apteka jest tylko pośrednikiem, zastrzeżenia NFZ winien kierować do lekarza.
Rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie recept lekarskich wskazuje wprawdzie liczne warunki formalne, jakie ma spełniać recepta (imię i nazwisko, adres), nie przewiduje jednak sankcji, w szczególności nie mówi, że apteka traci refundację. Dla mec. Joanny Trylińskiej, pełnomocnika NFZ, sprawa była jasna: nieczytelne dane oznaczają ich brak. Gdy dokument jest niekompletny, to nie ma podstawy do wypłaty pieniędzy.
Sąd Najwyższy podzielił tę argumentację. Sędzia Lech Walentynowicz najpierw wyjaśnił, że relacja apteka – NFZ to szczególny stosunek zobowiązaniowy, wynikający z ustawy, ale ma charakter cywilny. Nie ma zatem dla niego żadnej taryfy ulgowej i apteka musi swoje żądania udokumentować czytelną receptą. Rygory te są wprowadzone nie tylko dlatego, że chodzi o publiczne pieniądze. Chodzi też o to, by przepisany lek trafił do właściwej osoby. Wreszcie zdarza się czasem, że lekarstwo zostaje wycofane z obrotu, a jak to przeprowadzić, gdy nie wiadomo, komu je sprzedano.
Wyrok SN jest ostateczny.
Rzeczpospolita, 15 października 2009 r., Marek Domagalski
Okazała się ona zasadnicza w sprawie, jaką Narodowemu Funduszowi Zdrowia wytoczyła spółka z o.o. Chaber z Dolnego Śląska, właściciel kilku aptek. Spółka domagała się zrefundowania jej sprzedanych na receptę lekarstw zakwestionowanych podczas kontroli NFZ.
Fundusz nie chciał recept uznać, gdyż były nieczytelne, nie pozwalały ustalić nazwiska nabywcy leków. Choć żądania pozwu nie były wysokie – nieco ponad 50 tys. zł – wątpliwości budził też fakt, że recepty wystawił jeden lekarz. Pełnomocnik apteki mec. Justyna Zimoląg przekonywała jednak Sąd Najwyższy, że prawo chorego do nabycia leku jest ważniejsze niż wymogi dotyczące recept. Aptekarz nie ma właściwie możliwości odmowy wydania lekarstwa. Może to zrobić tylko w 2 sytuacjach: sfałszowania recepty bądź zagrożenia dla życia nabywcy. Apteka jest tylko pośrednikiem, zastrzeżenia NFZ winien kierować do lekarza.
Rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie recept lekarskich wskazuje wprawdzie liczne warunki formalne, jakie ma spełniać recepta (imię i nazwisko, adres), nie przewiduje jednak sankcji, w szczególności nie mówi, że apteka traci refundację. Dla mec. Joanny Trylińskiej, pełnomocnika NFZ, sprawa była jasna: nieczytelne dane oznaczają ich brak. Gdy dokument jest niekompletny, to nie ma podstawy do wypłaty pieniędzy.
Sąd Najwyższy podzielił tę argumentację. Sędzia Lech Walentynowicz najpierw wyjaśnił, że relacja apteka – NFZ to szczególny stosunek zobowiązaniowy, wynikający z ustawy, ale ma charakter cywilny. Nie ma zatem dla niego żadnej taryfy ulgowej i apteka musi swoje żądania udokumentować czytelną receptą. Rygory te są wprowadzone nie tylko dlatego, że chodzi o publiczne pieniądze. Chodzi też o to, by przepisany lek trafił do właściwej osoby. Wreszcie zdarza się czasem, że lekarstwo zostaje wycofane z obrotu, a jak to przeprowadzić, gdy nie wiadomo, komu je sprzedano.
Wyrok SN jest ostateczny.
Rzeczpospolita, 15 października 2009 r., Marek Domagalski