Przeciw zorganizowaniu referendum opowiedziało się 57 senatorów. Za jego przyjęciem głosowało 38. Nikt nie wstrzymał się od głosu. W Wyższej Izbie Parlamentu Platforma Obywatelska ma większość.
Głosowanie odbyło się o pierwszej w nocy. Wcześniej trwała blisko 10-godzinna dyskusja. Prezydenccy ministrowie broniący wniosku zapewniali, że jeśli naród w referendum wypowie się za przekształceniem szpitali w spółki, prezydent ustawy reformujące służbę zdrowia podpisze. Platforma była nieprzejednana. „Referendum byłoby ukrytym finansowaniem kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego ze środków na to nieprzeznaczonych” – oceniał Marek Rocki, Szef Klubu Senatorów PO.
Los propozycji Lecha Kaczyńskiego od początku wydawał się przesądzony. Zanim Senat odrzucił wniosek, wybuchła awantura o to, kto może reprezentować Prezydenta w czasie dyskusji. Jednym z jego przedstawicieli miał być Zbigniew Religa, znany kardiochirurg i były Minister Zdrowia, a teraz poseł Prawa i Sprawiedliwości. Ale musiał się zadowolić rolą milczącego gościa. „Z analiz prawnych wykonanych na zlecenie Kancelarii Senatu wynika, że dopuszczenie, by parlamentarzysta reprezentował Prezydenta, byłoby złamaniem Konstytucji” – tłumaczył Marszałek Bogdan Borusewicz. Poza tym – zdaniem Borusewicza – występowanie w imieniu Prezydenta miałoby być w świetle Konstytucji równoznaczne z zatrudnieniem w kancelarii głowy państwa.
Klub senacki PiS wystosował protest w tej sprawie. A senatorowie PO dopytywali, dlaczego w debacie nie uczestniczy Prezydent.
źródło: Rzeczpospolita, 29 października 2008 r., Sylwia Szparkowska
Głosowanie odbyło się o pierwszej w nocy. Wcześniej trwała blisko 10-godzinna dyskusja. Prezydenccy ministrowie broniący wniosku zapewniali, że jeśli naród w referendum wypowie się za przekształceniem szpitali w spółki, prezydent ustawy reformujące służbę zdrowia podpisze. Platforma była nieprzejednana. „Referendum byłoby ukrytym finansowaniem kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego ze środków na to nieprzeznaczonych” – oceniał Marek Rocki, Szef Klubu Senatorów PO.
Los propozycji Lecha Kaczyńskiego od początku wydawał się przesądzony. Zanim Senat odrzucił wniosek, wybuchła awantura o to, kto może reprezentować Prezydenta w czasie dyskusji. Jednym z jego przedstawicieli miał być Zbigniew Religa, znany kardiochirurg i były Minister Zdrowia, a teraz poseł Prawa i Sprawiedliwości. Ale musiał się zadowolić rolą milczącego gościa. „Z analiz prawnych wykonanych na zlecenie Kancelarii Senatu wynika, że dopuszczenie, by parlamentarzysta reprezentował Prezydenta, byłoby złamaniem Konstytucji” – tłumaczył Marszałek Bogdan Borusewicz. Poza tym – zdaniem Borusewicza – występowanie w imieniu Prezydenta miałoby być w świetle Konstytucji równoznaczne z zatrudnieniem w kancelarii głowy państwa.
Klub senacki PiS wystosował protest w tej sprawie. A senatorowie PO dopytywali, dlaczego w debacie nie uczestniczy Prezydent.
źródło: Rzeczpospolita, 29 października 2008 r., Sylwia Szparkowska