Pacjent ma problem ze zdrowiem, więc najpierw idzie do lekarza specjalisty w pobliskiej poradni. Ten najczęściej ogranicza się do wystawienia mu recepty albo wypisania skierowania do szpitala. I to nawet jeżeli dysponuje i wiedzą, i narzędziami do wykonania konkretnego badania czy zabiegu. To – zdaniem Narodowego Funduszu Zdrowia – niepotrzebnie wydłuża kolejki do szpitalnych gabinetów i specjalistów. I fundusz zamierza to zmienić. Jak? Dając więcej pieniędzy poradniom specjalistycznym, które dbają o kompleksowość i dostępność świadczeń. Na ten cel w przyszłym roku przeznaczone zostanie dodatkowo 230 mln zł. Łącznie cały przyszłoroczny budżet NFZ na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną wyniesie prawie 5,3 mld zł. Prezes NFZ Agnieszka Pachciarz tłumaczy, że w ten sposób chce premiować tych świadczeniodawców, którzy w spotkaniu z pacjentem nie ograniczają się jedynie do konsultacji.
Sęk w tym, że pierwsze zmiany, które miały skrócić kolejki w szpitalach i ułatwić pacjentom dostęp do leczenia, weszły w życie już rok temu. I niewiele dały. Wtedy podniesiono wycenę wizyt, podczas których lekarze w przychodniach dokonywali kompletu badań diagnostycznych. Lepiej wyceniane były także zabiegi. Mimo to nadal – jak wynika z wyliczeń NFZ – tylko 9 proc. zabiegów ambulatoryjnych (zdjęcie szwów, odciągnięcie wody w kolanie etc.) odbywa się w poradniach. W przypadku okulistyki (np. wyjęcia ciała obcego z oka) jest ich jeszcze mniej – tu aż 96 na 100 pacjentów jedzie prosto do szpitala.
Ale NFZ się nie poddaje – na przyszły rok przygotował lepszą ofertę dla poradni, które mają gabinet zabiegowy na miejscu i go wykorzystują. – Dostaliśmy wyższe kontrakty na 2013 r. w miejscach, w których w tym roku wykonaliśmy więcej zabiegów, i tam, gdzie były dłuższe kolejki. Na przykład w poradni endokrynologicznej – mówi Maria Parczyńska-Kanas, dyrektor ds. lecznictwa w Zespole Wojewódzkich Poradni Specjalistycznych w Katowicach.
Źródło: Gazeta Prawna