Według ekspertów terapia zindywidualizowana, dobierana odpowiednio do dynamiki choroby i stanu pacjenta to przyszłość leczenia stwardnienia rozsianego.
W Polsce na stwardnienie rozsiane choruje około 45 tysięcy osób, jednak nie wszyscy pacjenci mogą liczyć na zakwalifikowanie do programu lekowego. Z danych zebranych przez NFZ wynika, że według stanu na kwiecień 2016 roku leczonych lekami pierwszej i drugiej linii było około 20 procent chorych na SM (9,5 tysiąca). Grupa chorych, którzy kwalifikują się do leczenia to 60 procent, co oznacza, że większość chorych nie otrzymuje leczenia. Lekarze od lat podkreślają, że potrzebne są zmiany w podejściu do leczenia stwardnienia rozsianego na rzecz szerszego stosowania terapii zindywidualizowanej.
- Przyszłość terapii stwardnienia rozsianego to otwarta sprawa. Po pierwsze stosowanie leków o większej skuteczności, a mniejszych objawach ubocznych. Po drugie zapewnienie większego komfortu w leczeniu pacjentów, czyli stosowanie takich leków, które nie będą wymagały codziennych lub powtarzanych kilka razy w tygodniu iniekcji. Kolejny element to rozwój nowych terapii, o większej skuteczności, dobieranych do indywidualnych potrzeb pacjenta z uwzględnieniem dynamiki choroby . Trzeci element to pozyskiwanie nowych metod terapii, które nie tylko będą hamować aktywność choroby i zmniejszać progresję, ale będą też prowadziły do odnowy komórek w ośrodkowym układzie nerwowym. Takie badania są już prowadzone i mam nadzieję, że będą włączane do bezpośredniej terapii – mówi profesor dr hab. n. med. Halina Bartosik-Psujek z Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.
- Z perspektywy pacjenta z SM bardzo ważne jest, aby mieć wiedzę na temat dostępnych metod leczenia. Z tego względu w ramach kampanii „P.S. Mam SM” przygotowujemy kompleksowe informacje na temat tego jak obecnie wygląda leczenie SM w Polsce. Liczymy, że materiał video będzie wsparciem i wskazówką dla osób z SM” - mówi Izabela Czarnecka-Walicka, Prezes Fundacji NeuroPozytywni.
Stwardnienie rozsiane to choroba nieprzewidywalna, w której progresja i rzuty pojawiają się z różnym nasileniem i różną częstotliwością. Dla chorych oznacza to, że w ciągu roku lub kilku lat od postawienia diagnozy mogą stracić sprawność ruchową, zmagać się ataksją lub afazją, czyli zaburzeniami mowy. Z drugiej strony wielu pacjentów przez lata zachowuje sprawność, uprawia sporty i pozostaje aktywnymi zawodowo. Nie ma jednego scenariusza na przebieg stwardnienia rozsianego.
- W ramach kampanii P.S. Mam SM stworzyliśmy Grupę Pozytywnych, do której należą osoby chore na SM o różnym stopniu sprawności i różnym stopniu zaawansowania choroby. Łączą je dwie rzeczy – siła woli do prowadzenia normalnego życia i realizowania swoich pasji mimo choroby oraz świadomość wartości i znaczenia czasu – mówi Izabela Czarnecka-Walicka, Prezes Fundacji NeuroPozytywni. – Dla osób chorych na SM czas jest kluczowy, ponieważ szybkie podjęcie leczenia, po postawieniu pewnego rozpoznania daje szansę na zahamowanie progresji choroby. Dlatego tak trudna do zaakceptowania z punktu widzenia chorych i ich bliskich jest sytuacja, kiedy w praktyce, aby podać silniejsze leki drugiej linii trzeba czekać rok, przyjmując w tym czasie leki pierwszej linii ze świadomością, że nie działają.
Leczenie pacjenta ze stwardnieniem rozsianym powinno być rozpoczęte jak najwcześniej, po postawieniu pewnego rozpoznania choroby przebiegającej z rzutami i remisjami. Jeżeli jest pewność takiego rozpoznania, a pacjent ma aktywną postać choroby (przynajmniej raz w roku występuje zaostrzenie, rzut choroby albo pojawiają się aktywne ogniska w badaniu metodą rezonansu magnetycznego), podawana jest mu terapia immunomodulującą.
- W ostatnich latach zmienia się podejście do samego myślenia o terapii stwardnienia rozsianego. Zaczynamy stosować leczenie nie tylko w sposób eskalacyjny, ale w przypadku bardziej agresywnych postaci SM rozpoczynamy leczenie od podania leku bardziej aktywnego. Wtedy mówimy o leczeniu indukcyjnym, które jest szczególnie istotne dla pacjentów z aktywną postacią choroby. Niestety w Polsce tacy pacjenci wciąż mają ograniczone możliwości leczenia. Zaprezentowane we wrześniu podczas Kongresu ECTRIMS w Londynie wyniki badań klinicznych leku alemtuzumab pokazują jak znaczące w kontekście rozwoju choroby może być szybkie skorzystanie z silnie działających leków - mówi prof. dr hab. n. med. Halina Bartosik-Psujek z Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.
Źródło: Konkret PR